Kolejny głos w dyskusji na temat Instytutu Polskiego należy do Miki Larsson.
W demokracji wszyscy mamy prawo do wyrażania swoich opinii. To dobrze, myślę, zagłębiając się w chwilami niezwykle emocjonalną dyskusję na temat Instytutu Polskiego w Sztokholmie.
Chociaż ...
Co stałoby się, gdyby...?
Co stałoby się, gdyby połowa energii inwestowanej dziś w krytykę Instytutu Polskiego została włożona w twórczą pracę dla polskiej sztuki i kultury w Szwecji!
Co stałoby się, gdyby połowa uwagi w tej dyskusji skupionej na przeszłości, skoncentrowała się na przyszłości i teraźniejszości!
Co stałoby się, gdyby połowa krytyki osób przekształcona została w konstruktywną dyskusję na temat koncepcji.
Ależ zwiększyłaby się wtedy szwedzka fascynacja polską sztuką i kulturą!
Szlachetny cel
Gdyby dało się cofnąć do początku tej dyskusji, rozpoczęłabym ją od trzech założeń wyjściowych:
1. Wszystkim zaangażowanym w debatę zależy na zwiększeniu przestrzeni dla polskiej kultury w Szwecji
2. Wszyscy pragniemy zaangażować się, aby ten cel osiągnąć
3. Wszyscy wspieramy demokrację i troszczymy się o klimat debaty
Mówiąc innymi słowy, zakładam, że wszyscy angażujemy się w tę dyskusję, żeby osiągnąć szlachetny cel: więcej miejsca dla polskiej kultury w szwedzkiej świadomości. Jednak zanim rozwinę tę myśl, pozwólcie, że bardzo jasno wyrażę swoje własne stanowisko.
Należę do fanklubu Katarzyny Tubylewicz.
Co nie oznacza, że opuściłam fanklub Piotra Cegielskiego lub jakikolwiek inny fanklub, którego istnienie jest dobrze umotywowane. W ten sposób zaczynam i kończę ten krótki fragment mojej wypowiedzi poświęcony osobom, a nie koncepcjom.
Z duchem czasu
Praca szwedzkiego attache kulturalnego w Polsce była jedynym w moim życiu wyzwaniem, które zgodziłam się podjąć dwa razy. Powód był prosty. Polska, w której pracowałam w latach 1992-1996 była zupełnie inną Polską od tej z lat 2002-2007. Zmienione społeczeństwo wymagało zupełnie innej strategii, nowych metod, nowych partnerów do współpracy i odmiennej zawartości tematycznej działalności. Praca miała jedynie tę samą nazwę.
Powrót po pięciu latach oznaczał rozpoczęcie wszystkiego od początku.
Kiedy zmienia się Polska, a także jej miejsce w Europie, oczywiste jest, że muszą się też zmienić formy współpracy kulturalnej. Fakt, że Polska jest w Schengen, zmienia wszak nie tylko możliwości podróżowania, ale także tematy rozmów i metody współpracy, a dzisiejsza młodzież posługuje się innymi narzędziami niż jej rodzice. Kiedy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zmienia swoje priorytety, jest rzeczą oczywistą, że osoby zatrudnione przez rząd za granicą, muszą za tym podążyć i być gotowe do zmienienia charakteru swojej działalności oraz metod pracy. Także zmiana budżetu pociąga za sobą zmianę strategii. Tych wszystkich realiów brak mi w debacie na temat Instytutu Polskiego.
Bliżej Szwecji
W Instytucje Polskim zdecydowanie nie brakuje chęci do zmian podążających za przemianami w Polsce. Jako osoba, która realizowała podobne zadania dla Szwecji w Polsce, czuję się zainspirowana odwagą i kreatywnością Instytutu Polskiego i jego działalności.
Kilka przykładów:
1. Z tego co mi wiadomo Instytut Polski po raz pierwszy zatrudnił Szweda włączając go w działalność programową. Jako że Polska jest dziś krajem demokratycznym, a Instytut Polski działa w Szwecji, jest to bardzo słuszna decyzja. Zwiększyła się w ten sposób zdolność Instytutu Polskiego do nawiązywania dialogu ze społeczeństwem szwedzkim.
2. Instytut Polski zamiast drukować programy zwiększył wydatki na informację w Internecie. Jednocześnie większa odpowiedzialność za druk materiałów promocyjnych spoczywa na współpracujących z IP szwedzkich instytucjach kulturalnych. Biorąc pod uwagę koszty druku i dystrybucji takich materiałów decyzja jest słuszna. Jednocześnie wzrastają oczekiwania względem szwedzkich partnerów.
3. Instytut Polski chętnie zatrudnia niezależnych, szwedzkich menedżerów projektów – wyrazistych i utalentowanych – to nie tylko odważna, ale także prowadząca do sukcesu koncepcja.
4. Instytut Polski znacząco zwiększył liczbę wizyt studyjnych w Polsce dla ”starannie wybranych” szwedzkich przedstawicieli kultury. Wizyty takie budują kontakty między Szwedami i Polakami z tych samych branż i prowadzą często do długotrwałej współpracy kulturalnej, dla której podstawą staje się głębokie, osobiste zaangażowanie.
5. Pomimo posiadania własnej sali kinowej, IP zdecydował się postawić na współpracę ze znanym, szwedzkim kinem studyjnym Zita w Sztokholmie, po to by lepiej promować polski film w Szwecji. To także śmiała decyzja, która wydaje się być skuteczna, jeśli za kryterium uznamy obecność w szwedzkich mediach.
Każdy z wyżej wymienionych przykładów jest wyrazem nowej strategii IP. O żadnej z wyżej wymienionych inicjatyw nie przeczytałam zbyt wiele w toczącej się, wielosłownej debacie. Zamiast twórczej dyskusji o przyszłości, obserwuję wojnę na temat przeszłości.
Własny dom?
Decyzja o zlikwidowaniu etatu attache kulturalnego w szwedzkiej Ambasadzie w Warszawie dwukrotnie była o krok od zrealizowania. Również dwukrotnie, dzięki protestom udało się tę decyzję odwlec. Za trzecim razem się to nie powiodło i w dniu dzisiejszym szwedzko-polska wymiana kulturalna w dużej mierze zależy od Instytutu Polskiego w Sztokholmie. To Instytut Polski nadaje jej tempo.
Instytut Polski potrzebuje zatem naszego wsparcia, po to by móc stawić czoła nowym wyzwaniom. Oznacza to także gotowość do przedyskutowania metod pracy odmiennych od tych starych i sprawdzonych. Kto powiedział, że wszystko, co nowe z zasady musi być złe? I czy kultura polska jest tak słaba, że zniknie, jeśli Instytut Polski wyprowadzi się z
Villagatan 2?
Zastanawia się
Mika Larsson
*Motto obecnego króla Szwecji brzmi För Sverige – i tiden ”Dla Szwecji – z duchem czasu”
Mika Larsson – dziennikarka, attache kulturalna Ambasady Królestwa Szwecji w Warszawie w latach 1992-1996, 2002-2007
Przełożyła: Anna Kwiatkowska
|