Przedstawiamy opinie osób od lat zajmujących się kulturą polską w Szwecji, które zostały dołączone do protestu w sprawie Instytutu Polskiego skierowanego do MSZ. Więcej opinii wkrótce.
Opinia Andersa Bodegårda
Czyż kultura – literatura, sztuka, muzyka, film – nie jest czymś, co Polacy i Polska mają najlepszego do zaoferowania innym krajom, czymś najwyższej próby, rozwijającym i głębokim? Tak było nawet w okresie komunizmu, kiedy to otwarto Instytut Polski [w Sztokholmie w 1974 r.].
Wyrażam swoje poparcie dla idei rozszerzenia działalności Instytutu „na zewnątrz” i współpracy z innymi instytucjami, jednak uważam, że Instytut Polski pozbawiony własnego lokalu, miejsca i przestrzeni będzie czymś abstrakcyjnym i niewidocznym.
W Sztokholmie działa rozbudowana sieć instytutów i placówek kultury różnych krajów (Finlandii, Niemiec, Hiszpanii, Włoch, Rumunii, Francji i in.), które rozwijają wzajemną współpracę, wymianę kulturalną i są przedmiotem uwagi mediów.
Willa zapewne wymaga remontu (brak windy) i renowacji. Jeśli nie pozostanie ona siedzibą Instytutu Polskiego, co uważam za godne ubolewania, to Instytut powinien otrzymać inny lokal w centralnym punkcie stolicy.
podpisali: Maciej Zaremba i Ryszard Szulkin
Anders Bodegård – tłumacz literatury polskiej i francuskiej, znawca i propagator kultury polskiej w Szwecji
Maciej Zaremba – dziennikarz, publicysta, autor książek o problematyce społecznej
Ryszard Szulkin – socjolog, profesor Uniwersytetu Sztokholmskiego
***
Opinia Heleny Frisell
Jako wieloletnia bywalczyni Instytutu Polskiego – i to już od piętnastu lat – miałam okazję i przyjemność być gościem wieczorów literackich i muzycznych przy Villagatan. W Sztokholmie można przebierać w ofercie kulturalnej, ale właśnie te wieczory ze względu na swe niezwykłe, szczodre polskie środowisko są czymś szczególnym i zapadającym w pamięć. Nie da się ich z niczym porównać!
Helena Frisell – nauczyciel akademicki, opiekun naukowy w Lärarhögskolan w Sztokholmie
***
Opinia Kerstin i Aleksandra Perskich
Chcemy wyrazić nasze zaniepokojenie i oburzenie decyzją o planowanym przekształceniu siedziby Instytutu Polskiego w rezydencję ambasadora.
Imprezy organizowane przez Instytut Polski przez szereg lat znaczyły wiele dla nas, dla naszych dzieci oraz dla najmłodszego pokolenia.
Dzięki cieszącym się dużą popularnością muzycznym imprezom, aranżowanym we współpracy z Instytutem Polskim, liczne zespoły młodych, obiecujących muzyków, zarówno szwedzkich jak i zapraszanych z zagranicy, miały rzadką okazję zagrania koncertów w cudownym lokalu w Sztokholmie. Potrzeba tego typu imprez, w takim anturażu, urządzanych z myślą o młodych muzykach, jest ogromna, jako że miejsc przystosowanych do grania muzyki kameralnej na wysokim poziomie jest stanowczo zbyt mało, nawet dla muzyków o ustalonej już renomie.
Dlatego też uważamy, że Instytut Polski mógłby aktywnie przyczyniać się do poszerzania i kształtowania oferty kulturalnej w Sztokholmie, zamiast ”pasożytować” na działalności już zastanej, prowadzonej przez szwedzkie instytucje kulturalne. Istnieje bowiem, w naszym przekonaniu, wielkie ryzyko, że, w przeciwnym razie, prezentacja polskiej kultury będzie zbyt rozproszona, oraz że próby takiej prezentacji najzwyczajniej utoną w zgiełku szwedzkiej, rutynowej działalności.
Apelujemy zatem do odnośnych władz o zrewidowanie wspomnianej decyzji. Istnieje natomiast, bez wątpienia, potrzeba, aby serio rozważyć pomysły na poszerzenie i rewitalizację działalności prowadzonej we własnych lokalach Instytutu. Takich pomysłów nie brakuje wśród tych wszystkich entuzjastów, których praca i zaangażowanie umożliwiały Instytutowi Polskiemu przygotowanie i przeprowadzenie wielu pamiętnych i znaczących imprez. Także dla młodszej publiczności.
Kerstin Perski, powieścio- i dramatopisarka
Aleksander Perski, docent na Uniwersytecie Sztokholmskim, szef Kliniki Stresu przy Instytucie Karolińskim
***
Opinia Aleksandra Kwiatkowskiego
Od przeszło 30 lat uczęszczałem na pokazy filmowe w Instytucie Polskim w Sztokholmie. Niektóre z nich organizowane były przez PP "Film Polski" dla szwedzkiej branży filmowej i w tych uczestniczyłem z ramienia Szwedzkiego Instytutu Filmowego (SFI), gdzie przez długie lata pracowałem. Większość pokazów przeznaczona była jednak dla mieszkańców Sztokholmu i okolic, bez względu na narodowość czy obywatelstwo. Z początku pokazywano filmy na taśmie 35 mm, z normalnego, profesjonalnego projektora. Archiwum filmowe IP rosło i sięgnęło setki tytułów, z czego jakaś połowa to krótkie metraże. Gdy technika projekcji unowocześniła się i potaniała, t.zn. niemal równie dobre efekty wizualne zaczęto osiągać wyświetlając na duży ekran obraz z płytki DVD, archiwum to straciło rację bytu i przed kilkoma laty zostało w całości zdeponowane w Filmotece SFI, gdzie umożliwi pokazy określonych filmów dla publiczności szwedzkiej bądź dla celów naukowych.
W Instytucie Polskim zaś utwierdziła się dobra wieloletnia tradycja bezpłatnych pokazów filmowych w odstępach 2-tygodniowych. Pokazywano filmy różne: nowe i star-sze, lepsze i gorsze, ale wszystkie były polskie i gromadziły swoją wierną publiczność.
Trzeba z ubolewaniem odnotować, że od ub.r. pokazy te nie są już organizowane. W jakimś stopniu zastępują je pokazy w kinie Zita, ale 4 filmy fabularne na przestrzeni półrocza to niewiele w porównaniu z pokazaniem ponad 20 filmów rocznie w kinie Instytutu.
Odnoszę wrażenie, że koszta związane z pokazami w Zita są o wiele wyższe, a jeśli nawet wpływy te koszta przekraczają to raczej w stopniu minimalnym. I należy wątpić czy pokazy w Zita przyciągają publiczność czysto szwedzką w stopniu większym niż to czyniły pokazy w IP. Jeżeli sala kinowa w Instytucie wymaga remontu, to chyba warto ten remont przeprowadzić i pokazy wznowić.
Aleksander Kwiatkowski – filmoznawca z 50-letnim stażem, krytyk filmowy, felietonista
***
Opinia Nilsa Andrzeja Uggli
Stanowczo uważam, że Instytut Polski w Sztokholmie powinien istnieć i nadal, tak jak kiedyś, prowadzić swą działalność kulturalną, zarówno dla Polaków, jak i dla Szwedów.
Jest to ośrodek stanowiący żywą wizytówkę polskiej kultury w Szwecji.
Po prosu trudno mi sobie wyobrazić promocję polskiej kultury w tym kraju bez Instytutu. Łatwo jest ważne instytucje zamykać, lecz trudno je tworzyć. Zamknięcie Instytutu byłoby nieodżałowaną stratą dla polskiej kultury.
Andrzej Nils Uggla - slawista, historyk, specjalista w zakresie pol-szw badań kulturo-wych, profesor Uniwersytetu w Uppsali, Centre for Multiethnic Research, wydawca pisma Acta Sueco-Polonica (do 2006 r.)
***
Opinia Katarzyny Gruber
Od niemal półtora roku krążą w środowisku polonijnym Sztokholmu pogłoski o likwidacji Instytutu Polskiego, od wielu lat zasłużonej placówki szerzącej z powodzeniem kulturę polską wśród Szwedów, nie tylko w Sztokholmie ale i na szwedzkiej prowincji, a także będącej miejscem spotkań z polską kulturą bardzo tu licznej Polonii. Przed paru dniami na spotkaniu u p. Ambasadora okazało się, że to nie plotki a żywa, smutna prawda.
Tutejsi Polacy pochodzą z wielu fal emigracji: przedwojennej, wojennej, przybyli z tzw. białymi autobusami z niemieckich obozów koncentracyjnych, przybyli w okresie tuż powojennym legalnie lub nielegalnie, z okresu 1956-1957, emigracja marcowa, solidarnościowa, a także coraz liczniejsza zarobkowa w różnych okresach, w tym dość liczna ostatnio po otwarciu przez Szwecję tutejszego rynku pracy. Większość już od dawna ma szwedzkie obywatelstwo.
Nie mamy poza Instytutem odpowiedniego miejsca spotkań. W Instytucie od ponad dwudziestu lat spotykali się Polacy niezależnie od tego kiedy i w jakich okolicznościach przybyli do Szwecji, niezależnie od poglądów politycznych, wykształcenia, stanu posiadania itp. Wiele rodzin, zwłaszcza z tej starszej emigracji, mieszkającej tu od wielu lat, to bardzo często rodziny mieszane polsko – szwedzkie, ich dzieci i wnuki to już dorośli ludzie i często bardziej się czują Szwedami, czasem już słabo mówią po polsku, ale chcą oczywiście mieć kontakt z Polska i jej kulturą.
Tutejsi Polacy, zwłaszcza ci z rodzin mieszanych, są niewątpliwie doskonałą transmisją kultury polskiej do ich szwedzkich rodzin i przyjaciół. Wydaje mi się, że pozbawienie ich możliwości w miarę stałego kontaktu z kulturą polską w takiej formie, jak dotychczas, to wyrządzenie im wielkiej krzywdy, jest też lekceważeniem wielotysięcznej tutejszej Polonii. Dodam tu jeszcze jeden istotny argument. To właśnie w Instytucie mogli spotykać się Polacy i bardzo liczni tu polscy Żydzi, głównie z emigracji marcowej 68 roku, a także ci, którzy przybyli do Szwecji wcześniej i nie stracili kontaktu z językiem polskim. Niektóre organizacje np. Stowarzyszenie Przyjaciół Muzeum Historii Żydów Polskich, Stowarzyszenie Polek, Interkulturforum i inne mogły urządzać tu imprezy kulturalne dzięki uprzejmości dyrekcji Instytutu i świadomości, że piękne salony Instytutu powinno się wykorzystać z pożytkiem dla publiczności. Likwidacja lokalu Instytutu utrudni organizowanie tych ważnych spotkań, które przyciągały Szwedów oraz nierzadko obywateli szwedzkich innych narodowości.
Użyte parę miesięcy temu przez obecną p. Dyrektor lekceważące sformułowanie, iż Instytut nie może być domem kultury dla Polaków jest co najmniej nie na miejscu i wynika najprawdopodobniej z nieznajomości zakresu działalności Instytutu w okresie ostatnich dwudziestu lat, zwłaszcza pod kierownictwem p. P. Cegielskiego, a wcześniej p. T. Jastruna, oraz nierozpoznania potrzeb i specyfiki tutejszej polskiej i polsko-szwedzkiej publiczności.
Wśród krążących informacji jest także wiadomość o prawdopodobnym zlikwidowaniu sali kinowej. Jeśli to prawda to strata będzie ogromna. Wszyscy wiemy, że Szwecja nie kupuje polskich filmów. Za mojej wieloletniej pamięci, to już prawie 40 lat, oglądaliśmy w kinach filmy polskie dwa a może cztery razy. Na szczęście mieliśmy szansę właśnie w tej sali oglądać dość często polskie filmy.
A jakie są plany odnośnie polskiej biblioteki? Jak będzie się promować polską literaturę m.in. za pośrednictwem wypożyczania tłumaczeń książek polskich na szwedzki, angielski czy niemiecki, te języki są popularne wśród Szwedów.
I jeszcze istotne pytanie. Wiele słyszymy o tym, że państwo musi być tanie. Czy utrzymywanie dwóch tak pięknych budynków, położonych obok siebie w centrum Sztokholmu, jak Ambasada i Instytut, który ma się stać rezydencją ambasadora, wynajmowanie lokalu na biura Instytutu, a także lokali na ew. imprezy promujące kulturę polską, to wkład w ideę taniego państwa?
I wreszcie jeszcze jeden argument. Polska likwiduje Instytut a Rumunia właśnie otworzyła swój i efektownie reklamuje w prasie swoje imprezy (artykuł w dzienniku Svenska Dagbladet 25.2.08). W Sztokholmie istnieje kilka Instytutów - fiński, czeski, włoski, niemiecki, hiszpański, estoński. Czy Instytut Polski nie powinien, oprócz pomieszczeń biurowych i słusznej idei działalności na zewnątrz, mieć możliwość również organizowania spotkań z odbiorcami polskiej kultury we własnych salach?
Wydaje się bardzo ważne, by Instytut działający na rzecz kultury polskiej głównie wśród Szwedów ale także wśród szwedzkiej Polonii robił to pod auspicjami Państwa Polskiego. Z tego co wiem z prasy i telewizji, które pilnie śledzę, rząd przywiązuje wielką wagę do roli Polonii w świecie, zatem utrzymanie Instytutu byłoby właśnie świadectwem tego zainteresowania.
Katarzyna Gruber, przez prawie 25 lat bibliotekarka w Bibliotece Noblowskiej Akademii Szwedzkiej w Sztokholmie
|