Były dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie, Piotr Cegielski, pisze w liście do redakcji:
Nie mogę nie zareagować na tekst pani Anny Nagornej. Która po prostu nie ma wiedzy o tym, o czym pisze. Instytut nigdy nie był instytucją polonijną! [...] Ponieważ już wielokrotnie wyjaśniałem te narosłe wobec stosunków Instytut - Polonia nieporozumienia, proszę tylko o przypomnienie mojego listu do Redakcji Relacji z wiosny ub. roku.
Wyżej wspomniany list publikujemy poniżej.
Polski Instytut pod moim kierownictwem na imprezy promujące Polskę i polską kulturę wśród publiczności szwedzkojęzycznej przeznaczał praktycznie sto procent swego budżetu i pracy.
Nie mam już siły po raz kolejny polemizować w tej sprawie z tymi Polakami mieszkającymi w Szwecji, którzy nigdy lub prawie nigdy nie zaszczycali swoją obecnością naszych imprez w Kulturhuset, Skulpturens Hus, Grafikens Hus, na Konstmässan, na Bok och Bibliotekmässan w Goeteborgu, na Międzynarodowych Festiwalach Filmowych w Sztokholmie i Goeteborgu, w Filmhuset, na Zamku w Kalmarze, na Gotlandii, w Katedrze Uppsalskiej i uppsalskich muzeach, Filharmonii Sztokholmskiej, Berwaldhallen, Nybrokajen, sztokholmskich muzeach: Narodowym, Historycznym, na szwedzkich uniwersytetach, na Festiwalu Nauki w Goeteborgu, w Riksdagu, w sztokholmskim Ratuszu, w Stockholm Conference Center, w najlepszych szwedzkich klubach jazzowych, w wielu kościołach i teatrach, w Kungsträdgården, studiach Szwedzkiego Radia i w dziesiątkach, setkach innych "kulturalnych" miejsc w Szwecji, od Ystad po Umeå.
Budżet IP może nie był duży, ale naprawdę pozwalał na robienie sensownych rzeczy. Zresztą działalność IP to nie tylko imprezy, to także tkanie sieci kontaktów pomiędzy partnerami szwedzkimi i polskimi, podróże studyjne, konsultacje, wielka, niewidoczna dla postronnych, praca organiczna.
Im mniej kto śledził nasza aktywność w środowiskach szwedzkich, z tym większą łatwością dziś twierdzi, ze jej nie było lub była nieudana. Podobnie wszyscy ci krytycy ignorowali liczne szwedzkie echa medialne tych wydarzeń. Ich sprawa, pewnie nie interesuje ich polska kultura lub nie znają szwedzkiego, ale niech nie budują na tej podstawie jakiegoś zupełnie surrealistycznego obrazu aktywności IP w poprzednich latach! Jako jakiegoś polonijnego skansenu, którym Instytut nigdy nie był!
Na program w samym budynku Instytutu składały się wydarzenia kameralne, często naprawdę "miłe" imprezy, ale w strategii IP na ogół drugoplanowe, choć też - z bardzo nielicznymi wyjątkami - nie "polonijne". IP nie programował ani nie finansował imprez czysto polonijnych. Wystarczy przejrzeć dokumentacje działalności IP za okres 1999-2005.
To że przychodzili do Instytutu mieszkający w Szwecji Polacy i że był on dla nich ważnym miejscem kontaktu z ojczystą kulturą stanowiło jedynie specjalną "wartość dodaną" i było źródłem dodatkowej satysfakcji dla mnie i mojego zespołu.
W tym świetle wszystkie enuncjacje o "rewolucyjnych" zmianach jakich dokona w działaniu IP dyr. Tubylewicz proszę włożyć między bajki.
Piotr Cegielski, dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie w latach 1999-2005.
|