Trudno oprzeć się wrażeniu, że "wyjaśnienie" MSZ praktycznie niczego nie wyjaśnia... I żeby nie wiem jak owijać wszystko w bawełnę, to fakt pozostaje faktem, iż w Sztokholmie zamknięta zostanie placówka przy ul. Villagatan. Pytanie – czy Instytut Polski może działać bez lokalu? Brak siedziby obniża jego rangę, a Polacy w Sztokholmie tracą swój “dom kultury”... No, ale przecież Instytut nie miał być dla Polaków, a że był przez jakiś czas, to tylko przez niedopatrzenie, prawda?
Jeżeli ktoś łudzi się, że balon pod nazwą “Instytut Polski” zwolniony z poloninego balastu poleci teraz prosto do nieba, to oszukuje sam siebie.
I jeszcze jedno. Niektórzy potraktowali akcję protestacyjną przeciwko "zmianie przeznaczenia budynku przy Villagatan" jako okazję do wykazania dyrekcji IP braku kompetencji. Sugerowano też, że chodzi tu o konflikt pomiędzy koncepcją Piotra Cegielskiego, a koncepcją Katarzyny Tubylewicz. Sugerowano podział na zwolenników i przeciwników... Tak choćby rozumiała sprawę Mika Larsson, której tekst - dość populistyczny i w dodatku niezbyt dobrze przetłumaczony na polski, zamieściliśmy już poniżej...
Nic bardziej błędnego. Nie chodzi tu wcale o kibicowanie komuś lub spiskowanie przeciwko komuś. Nie chodzi o wytracanie energii, którą można wykorzystać na lepsze propagowanie kultury polskiej... Chodzi tu po prosto o coś, co nazwałbym "zmową obojętnych", którym dawno przestało już chodzić o cokolwiek i zasłaniają się czymkolwiek...
Na pewno nie można zarzucić obojętności dyr. Katarzynie Tubylewicz, która dzielnie broni swojej koncepcji Instytutu - i nie musi to wcale być zła koncepcja, jeżeli potrafi się ją dobrze zrealizować... Tylko, że przy okazji została instrumentalnie wykorzystana do faktycznej likwidacji placówko w Sztokholmie.
|