|
|
Odwiedzin |
37781765 |
|
|
Dziś |
2088 |
|
|
Piątek 19 kwietnia 2024 |
|
|
|
|
|
Szwedzkimi śladami w Polsce (28) - Wojny, królowie, kościoły |
|
|
|
|
|
Tekst: Michał Haykowski
| 2/2001
|
Kościół Pokoju w Świdnicy. Niedawno wraz ze świątynią w Jaworze poddany został gruntownej konserwacji.
| |
Gdy król szwedzki Karol XII w pogoni za Augustem II Sasem, władcą Saksonii i Polski, przejeżdżał przez Cieszyn, na jego drodze stanął jakiś wiejski gospodarz z czapką w ręku. Zdziwiony monarcha zatrzymał się i łaskawie wysłuchał prośby Polaka. Okazało się, że jest on wyznania luterańskiego i występuje w imieniu współwyznawców, którzy stanowią większość wśród mieszkańców okolicznych wsi oraz samego miasta. Mimo to nie mają swojej świątyni i nabożeństwa muszą organizować w prywatnych domach. Na budowę luterańskiego kościoła w Cieszynie władze nie chcą się zgodzić, mimo wieloletnich zabiegów.
Miasto to jako stolica dawnego Księstwa Cieszyńskiego już od 1653 r. znajdowało się we władaniu cesarskiego rodu austriackich Habsburgów. Nosili oni tytuły m.in. cesarzy niemieckich oraz królów węgierskich i czeskich. Ich kuzyni, z innej linii, panowali jeszcze na krótko przed cieszyńskim spotkaniem szwedzkiego króla z polskim luteranem, w Hiszpanii i Holandii. Obie te gałęzie wielkiego rodu szczyciły się niezwykłym przywiązaniem do katolicyzmu. Oczywiście wierność tę rozumiały tak jak wówczas powszechnie ją pojmowano. To znaczy z nieodłączną wrogością do innych wyznań. Dlatego Habsburgowie jako władcy olbrzymich połaci Europy zabraniali, jeśli tylko mogli, wznoszenia na podległych sobie ziemiach innych kościołów niż katolickie. Nie zawsze się to im jednak udawało, ale o tym za chwilę.
Tymczasem Karol XII po wysłuchaniu prośby polecił wystawić natychmiast odpowiednie dokumenty i wkrótce rozpoczęły się prace budowlane przy kościele. A było nad czym się trudzić. Cieszyński i kościół Jezusowy należy do największych świątyń protestanckich Europy. Pomieścić może ponad osiem tysięcy wiernych. Wznoszono go przez ponad czterdzieści lat, kończąc prace w 1850 r. Wówczas już nie było wśród żyjących Karola XII. Zginął jak wiadomo w zagadkowych okolicznościach w 1718 r. w Norwegii. I to jest niezaprzeczalny fakt. Bo historia o spotkaniu szwedzkiego króla na cieszyńskiej ulicy jest tylko bajką. Karol XII nigdy nie pojawił się w tym mieście.
A jednak w 1935 na ścianie zakrystii kościoła ewangelickiego w Cieszynie uroczyście powieszono portret tego króla oraz ustawiono jego popiersie. Były to dary przywiezione ze Sztokholmu, ufundowane m.in. przez Karolinska Förbundet i przekazane Radzie Parafialnej przez posła szwedzkiego w Polsce. Czyżby więc ofiarodawcy uwierzyli w ludową opowieść? Nie. Ale prawda jest taka, że kościół ten powstał rzeczywiście dzięki pomocy Karola XII.
Był rok 1706. Król szwedzki przebywał wówczas na terenie Saksonii gdzie pokonany August zmuszony został do podpisania w Altranstädt pokoju i zrzeczenia się tronu polskiego.
Był to szczytowy moment szwedzkiej potęgi i sukcesów. Karol XII wydawał się być "bogiem wojny", któremu nikt nie jest w w stanie się oprzeć. W tym momencie odszukała go wysłana z Cieszyna delegacja. Prosiła o wstawiennictwo w sprawie uzyskania zgody na budowę świątyni. Uskrzydlony sukcesami król zgodził się interweniować. Słowa dotrzymał a Wiedeń ustąpił. Jednak już gasła gwiazda Karola XII i czekały go tylko same klęski. Mimo to Austriacy jednak nie cofnęli raz danego pozwolenia. Kościół powstał chociaż jego budowniczym starano się utrudniać życie i pracę jak tylko było można.
Habsburgowie i ich urzędnicy mieli już w tej dziedzinie pewne doświadczenie. Wiąże się ono z zakończeniem strasznej tzw. wojny 30-letniej. Objęła ona niemal całą Europę a uczestniczyli w niej m.in. Węgrzy, Szwedzi, Hiszpanie, Holendrzy, Czesi, Niemcy, Francuzi i wiele innych narodowości. Upraszczając sprawę można powiedzieć, że ten kataklizm zapoczątkowała wojna cesarzy z rodu Habsburgów oraz sprzymierzonych z nim katolickich książąt niemieckich przeciw niemieckim władcom protestanckimi. Później już podziały religijne nie miały takiego znaczenia. Bo np. katolicka Francja, której polityką zagraniczną kierował kardynał była najbliższym sojusznikiem luterańskiej Szwecji. Wieloletnie zmagania zakończyły się w 1648 tzw. pokojem westfalskim. Jednym z jego marginesowych i mniej znanych postanowień była wymuszona przez Szwedów na cesarskiej stronie zgoda, na budowę trzech protestanckich świątyń. Miały one powstać kosztem i wysiłkiem mieszkańców dawnych księstw piastowskich na austriackim Śląsku. Były to księstwa: Świdnickie, Jaworskie i Głogowskie.
Zmuszony do takiego ustępstwa cesarz Ferdynand III, postawił jednak pewne warunki budowniczym kościołów. Przypominały one trudną do rozwiązania łamigłówkę. Kościoły miały powstać w odległości strzału armatniego od miejskich murów, z wyglądu nie przypominać dotychczas stawianych świątyń, nie miały prawa posiadać wież a przy budowie nie wolno było stosować cegieł ani kamieni.
W ten sposób narodziły się zadziwiające konstrukcje z nietrwałych pozornie materialow: gliny, drewna i słomy wznoszone w dodatku bez użycia gwoździ. Do naszych czasów dotrwały prawie w nienaruszonym stanie dwie takie budowle zwane "Kościołami Pokoju". Wznoszą się w Jaworze i w Świdnicy. Projektował je wrocławski architekt Albrecht von Söebisch. Wnętrza ozdabiali czołowi śląscy artyści. Obydwa kościoły są ogromne. Jaworski pod wezwaniem Ducha Świętego, mieści 6 tys. osób, świdnicki, Św. Trójcy aż 7,5 tys. Ten ostatni słynie ze wspaniałych starych organów. Dzięki doskonałemu zachowaniu instrumentu odbywają się tam coroczne Jaworskie Koncerty Pokoju, w których występują polscy i zagraniczni wirtuozi gry organowej.
Budowa obu świątyń trwała wiele łat. Wznoszono je zaraz po zakończeniu niszczycielskiej wojny, w której na Śląsku uczestniczyły też wojska szwedzkie. Oba miasta przez kilka lat znajdowały się w ich rękach. Budowniczowie więc borykali się nie tylko z problemami technicznymi, które stwarzały im cesarskie ograniczenia ale i z przeszkodami natury finansowej. Zniszczone, ograbione i wyludnione miasta nie mogły przeznaczyć na budowę kościołów odpowiednich środków. W tej sytuacji postanowiono zwrócić się o pomoc do współwyznawców z innych krajów: Polski, Niemiec i Szwecji.
Z Jawora np. wysłano w tym celu na północ Europy trzech emisariuszy. Wrócili po dwóch latach, przywożąc spore sumy. Zebrali je m.in. w Szwecji. Jednym z głównych źródeł owych pieniędzy był szwedzki dwór. Na tronie zasiadała wówczas królowa Krystyna, córka Gustafa II Adolfa, który wojował na kontynencie i którego armia spowodowała tak straszne zniszczenia. Krystyna miała z tego powodu chyba wyrzuty sumienia. Kazała więc wesprzeć finansowo wysłanników Jawora oraz budowniczych kościoła w Świdnicy.
Poprzednio pisałem (Polonia 2/1999) o wyhaftowanym przez królową baldachimie ofiarowanym kościołowi w Oliwie, złupionemu przez żołnierzy jej ojca. Ale Krystyna w skrytości serca była już katoliczką. Jej późniejszy gest w stosunku do oliwskich cystersów jest w takiej sytuacji bardziej zrozumiały. Tymczasem w Świdnicy i Jaworze wspierała luteranów. Więc czym kierowała się w tym wypadku, jeśli nie chęcią choć częściowego wyrównania krzywd?
Oba Kościoły Pokoju mają obecnie również i wieże, których budowę zakazywał cesarski rozkaz. Ich budowa jest wynikiem jeszcze jednej interwencji szwedzkiej na dworze wiedeńskim. O prawo do ich postawienia wystąpił Karol XII wraz z wezwaniem o zgodę na wzniesienie świątyni w Cieszynie. Widać dotarli do niego ze swą prośbą również delegaci Jawora i Świdnicy. Król i dla nich uzyskał zgodę Wiednia. Cesarz bowiem najwyraźniej nie chciał zadzierać z groźnym jeszcze wówczas Szwedem.
|
|
|
|
|
|
| Odwiedza nas 23 gości oraz 1 użytkowników. |
|
|