 Andrzej Szmilichowski
Umawiając się z Andrzejem na zdjęcia postanowiłem przy okazji zadać mu parę pytań dotyczących jego ostatniej książki, która wywołała sporo zamieszania w kręgach Polonii Szwedzkiej.
Bogusław Rawiński: Jakiej reakcji spodziewałeś się po wydaniu tej książki, a w szczególności po jej pierwszej publicznej prezentacji w Instytucie Polskim?
Andrzej Szmilichowski: - Prawdę mówiąc nie zdawałem sobie sprawy, nie spodziewałem się tak silnej reakcji czytelników, którzy zaskoczyli mnie przede wszystkim swoją napastliwością. Kilka osób, które znam od dziesiątek lat naskoczyły na mnie w dość szalony sposób, co mnie trochę rozczarowało. Potwierdza się tutaj wstęp Tomasza Jastruna. Ale z drugiej strony otrzymałem dużo gratulacji i jak się okazuje jest spora część czytelników, którzy odebrali tą książkę bardzo pozytywnie.
Czy spodziewałeś się reakcji ludzi, którzy bardzo chcieliby być opisani a nie zostali?
Czy spotkałeś się z podobnymi pytaniami czy niemalże pretensjami?
- Tak, spotkałem się. Było to dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Powiedział mi o tym mój kolega, że najbardziej krzyczą ci, którzy nie zostali opisani.I rzeczywiście, parę takich osób już spotkałem. Jest jeszcze jedna uwaga, bardzo słuszna, że w mojej książce jest tylko jedna pani. Rzeczywiście, wiele pań miało mi to za złe, mnie który jestem zaprzysiężonym od wielu lat feministą. Ale proszę mi wierzyć, serce moje jest zawsze po stronie pań i być może dlatego nie są one tak licznie opisane...
I ostatnie, bardzo ważne pytanie: Czy w takim razie będzie dalszy ciąg Twojej Prywatnej Galerii Portretów Polaków Na Emigracji?
- Z całą pewnością mogę powiedzieć, że dalszego ciągu nie będzie, ponieważ książka ta leży poza zasięgiem mojego nurtu pisarskiego.



|