Autorka niniejszego tekstu jest dziennikarką w Polsce.
Bardzo dawno temu zaczytywałam się prozą Michała Choromańskiego. Kiedyś wpadła mi w ręce powieść "Dygresje na temat kaloszy" napisana w 1965 r., a opisująca środowisko emigracyjne, ale nie tylko. Choromański opowiadając błahą, w gruncie rzeczy, a rozdętą do wymiarów tragedii narodowej, historię przypadku podporucznika Plusk Zawiły, wyśmiewa nasze wady narodowe. Wady te powodują brak możliwości zrozumienia i asymilacji w nowym środowisku, powodują, że środowiska polskie stanowią "zaścianek" myślowy. Przepraszam za te słowa, ale dotyczą one w równej mierze środowisk emigracyjnych, jak i nas mieszkających w kraju, którzy ciągle żądamy zrozumienia przez wszystkich wokół oraz bezgranicznego uwielbiania naszych wszystkich wad.
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że wkładam nie tylko kij, ale także całą rękę w mrowisko. Ten przydługi wstęp jest mi potrzebny do omówienia książki, a w zasadzie jej fragmentów, jakie udało mi się przeczytać na stronach internetowych.
Za namowa mego przyjaciela mieszkającego w Szwecji, weszłam na stronę PoloniaInfo. Tak, ot sobie, żeby popatrzeć czym żyją Polacy mieszkający tam. Zainteresowała mnie dyskusja wokół książki "Zapiski z przyjacielem w tle" Andrzeja Szmilichowskiego. Dyskusja sprowadza się do zarzutów, że nie można opisywać w ten sposób ludzi z którymi się przebywa.
Dyskusja napastliwa, co zauważył sam autor po spotkaniu promocyjnym książki. Być może dyskutantom brakuje dystansu; być może zbyt wyraźnie widzą twarze swoich znajomych, i swoje. Jak powiedział red. Ludomir Garczyński-Gąssowski: "To nie jest dziennik, natomiast są to charakterystyki różnych okazów fauny emigracyjnej."
Jestem człowiekiem z zewnątrz! Czytając fragmenty książki publikowane w Nowej Gazecie Polskiej, nie widzę pana X, czy panią Y, widzę za to ambicje, dążenia, potknięcia i tragikomizm postaci, wynikający z przywar narodowych, jakie nosi w sobie każdy z nas. Widzę też, jak te nasze przywary, są motorem działań i wyznacznikiem losu.
A oto fragment rozdziału "Dentysta": "Program polityczny, jaki Zet prezentował na licznych publicznych spotkaniach brzmiał niezwykle patriotycznie i był tak czysty w swej wymowie, że rozpalał głowy i rozjaśniał oczy blaskiem szlachetnej miłości do ojczyzny. Otóż Zet stawiał na Boga, Honor i Ojczyznę, ale był od tego szczytnego hasła jeszcze nieco na prawo. Twierdził bowiem, że aby Polska żyła dostatnio, świadomie i dumnie, należy wytruć wszystkich Żydów, powywieszać wszystkich Ukraińców, potopić wszystkich Ruskich, wysadzić w powietrze komunistów, pederastów, leworękich, albinosów i innych odszczepieńców, a wtedy pozostaniemy my i potężna Rzeczpospolita od morza do morza."
Przepraszam, ale czy jest to opis ideałów konkretnego człowieka, czy może raczej opis chorych, paranoidalnych marzeń nacjonalistów wszystkich opcji, jacy są i tu i tam.
Bardzo się boję, że dzięki nagonce na autora, książka nie zdobędzie szerokiego czytelnika, a rozważania co oznacza "smalec", a co "szmalec" w języku polskim, przesłonią jej prawdziwą wymowę. Stąd przywołanie we wstępie Michała Choromańskiego i jego "Dygresji na temat kaloszy". A tak na marginesie, w potocznym języku polskim, smalec = szmalec w zależności od regionu, a szmal znaczy kasa.
|