Grażyna Barszczewska. Fot. Bogusław "Bobo" Rawiński
1 października 2011 r. w lokalach dawnego Instytutu Polskiego przy Villagatan 2 miała miejsce VII edycja Sztokholmskiego Salonu Poezji. Grażyna Barszczewska i Krzysztof Orzechowski interpretowali "Kwiaty polskie" Juliana Tuwima.
Pani Grażyna Barszczewska i pan Krzysztof Orzechowski byli gośćmi jesiennego Salonu Poezji. Pana Krzysztofa można śmiało nazwać „Ojcem Założycielem” Salonów Poezji, bo nie dość, że prywatnie jest mężem Anny Dymnej (inicjatorki Salonów Poezji), to służbowo dyrektorem Teatru Słowackiego, w którym odbywają się krakowskie Salony. Przywieźli nam emigrantom tuwimowskie „Kwiaty Polskie”.





„Jul-trubadur bez szpady i mandoliny” (tak o Tuwimie pisał Gałczyński) napisał ten poemat na emigracji, szarpany wielką tęsknotą za krajem. I chociaż tęsknił za Polską, której już nie było i której my wcale nie znamy, to siła emocji w poemacie, które my aż nadto znamy – ściskała za gardło.
Krzysztof Orzechowski
Wielka to zasługa obojga artystów, że po mistrzowsku wydobyli z tych strof całe piękno, wszystkie niuanse, cały koloryt. A do tego od początku, przez cały wieczór, mieli ciepły, bliski kontakt z widownią i chociaż pan Krzysztof przyjechał z grypą i szastał wirusami na prawo i lewo to i tak podziękowaniom i uściskom nie było końca.
Aktorom towarzyszył młody wirtuoz akordeonu pan Jacek Hołubowski.
|