Anna Dymna i Dana Rechowicz
W maju br. Anna Dymna otworzyła Sztokholmski Salon Poezji. Druga edycja Salonu odbędzie się 7 listopada.
Tego nam właśnie brakowało – poezji. Tej muzy, która potrafi wznieść duszę nad poziomy. Nic nie ujmując innym rodzajom sztuki jak film, teatr i malarstwo, to w poezji szukamy pociechy i odpowiedzi na wieczne pytania dotyczące sensu naszego bytu. Tłumne przybycie sztokholmskiej Polonii dowodzi, że głód słowa poetyckiego, słyszanego ze sceny, jest wielki. Gmach byłego Instytutu Polskiego dosłownie pękał w szwach. Tu trzeba zaznaczyć, że przybyła publiczność była prawie bez wyjątku w wieku mocno średnim. Młoda polska emigracja świeciła nieobecnością.
Założycielką pierwszego salonu poezji w Polsce jest znana aktorka krakowska Anna Dymna, która zainicjowała go w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w roku 2002. Sukces przeszedł najśmielsze oczekiwania. Do tej pory powstały dwadzieścia dwa salony poetyckie, dwadzieścia jeden w Polsce, jeden w Dublinie i teraz dwudziesty trzeci, 23-go (nomen omen) maja 2009 w Sztokholmie. W przygotowaniu salony w Kanadzie, Niemczech i Norwegii.
Przy mikrofonach Małgorzata Järvenson i konsul Radomir Wojciechowski
Na otwarcie Sztokholmskiego Salonu Poezji zjechała z Krakowa pani Anna Dymna. Opowiedziała zebranym, jak to się stało, że na ten pomysł wpadła. Otóż robiąc przegląd własnej kariery (nb. w tym roku obchodziła 35-lecie pracy artystycznej), uzmysłowiła sobie, że przez całe życie robiła jakieś cztery, pięć programów poetyckich rocznie dla telewizji. Potem to się skończyło i aktorka odczuła, że czegoś jej brakuje. Zatęskniła za poezją. Po dyskusji z dość sceptycznie nastawionymi kolegami postanowiła jednak spróbować. Sceptycyzm wynikał z faktu, że tomiki poetyckie słabo się sprzedają, a więc czy ludzie są zainteresowani poezją? Okazało się, że absolutnie tak.
Miejscem spotkań poetyckich są kuluary Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Wstęp jest wolny dzięki wsparciu sponsorów. Sukces przeszedł najśmielsze oczekiwania: w każdą niedzielę przychodzi od stu pięćdziesięciu do trzystu osób, zarówno starsi jak i młodzież. Do tej pory odbyło się ponad dwieście spotkań poetycko-muzycznych, które na stałe wpisały się w pejzaż kulturalny Krakowa.
Stanka Simeonova i Jacob Moscovicz
Sztokholmski Salon Poezji Anna Dymna otwarła strofami ks. Jana Twardowskiego, ponieważ „są to wiersze bardzo proste i mówią o rzeczach ważnych w prosty sposób.” Każdy nowy salon aktorka „chrzci” ks. Janem Twardowskim i została, jak to określiła „matką chrzestną salonową”.
Inicjatorką utworzenia salonu poezji w Sztokholmie jest Małgorzata Kwiecińska-Järvenson, która rzecz doprowadziła do pomyślnego startu przy współpracy konsula Radomira Wojciechowskiego. Wiersze, na przemian z Anną Dymną, czytała Dana Rechowicz. Poezja wymaga podkreślenia muzyką, a więc postarano się o doborową oprawę muzyczną – Jacob Moscovicz odegrał dwa nokturny Chopina i wystąpiła również niespodzianka - bułgarska skrzypaczka Stanka Simeonova.
Salony poezji mają odbywać się regularnie, raz na kwartał. Zasadą jest, że wiersze wielkich poetów będą odczytywane przez wybitnych aktorów z Krakowa. Kanon poetów jest ustalany przez salon krakowski. Nie mogą zostać zgłoszone „jakieś tam wiersze mojej cioci” jak się wyraziła pogardliwie aktorka. I ta uwaga była zupełnie nie na miejscu. Ci wielcy też byli kiedyś nieznani. Też musieli się przebić. A najwięksi polscy poeci jak Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Lechoń, Wierzyński, Łobodowski i wielu innych tworzyli na emigracji. Nieznana nikomu, pogardzana ciocia może zostać gwiazdą w jeden dzień tak, jak zrobiła to Susan Boyle.
I to uzmysłowiło mi z kolei, że potrzebujemy salonu poezji dla naszych rodzimych, polonijnych poetów. To jest nasze następne zadanie.
|