Rozmowa z Anną Andersson-Jasiulewicz, konferansjerką i współorganizatorką wyborów.
Magdalena Kaczanowska: Jakie są twoje odczucia zaraz po wyborach?
Anna Andersson-Jasiulewicz: - Ogromne zmęczenie!
Co uważasz o przygotowaniach do tej imprezy?
- Jeśli chodzi o próby, to były nieco pracochłonne, ale dziewczyny były bardzo zdolne, bardzo dobrze im to szło. Nie było problemów z ubraniami, każda sobie szybko wypatrzyła coś w butiku lub po prostu przyniosła z domu. Uważam, że w czasie wyborów poszło im bardzo dobrze. Niestety nie było większej próby generalnej, ostatnia próba była dziś, ale bardzo krótka. Dzisiaj też po raz pierwszy spotkaliśmy się z muzykami i zobaczyliśmy, jak będzie wyglądać oświetlenie.
Uważam, że dziewczyny były bardzo ładnie umalowane, jak to było z makijażem?
- Niektóre z nich przygotowały się w domu, natomiast mieliśmy na miejscu profesjonalistkę Magdalenę Staszewską, która zrobiła makijaż większości i której za to bardzo serdecznie dziękujemy.
A fryzury?
- Fryzury dziewczyny zrobiły sobie same lub też poszły do fryzjera.
Czy zgodziłabyś się prowadzić następne wybory Miss Polonii?
- Tak, ale wtedy chciałabym, żebyśmy mieli więcej spotkań i więcej czasu. Chciałabym też, żeby publiczność w następnym roku była bardziej entuzjastyczna. To jest bardzo ważne i dziewczyny się denerwowały, kiedy to zamiast oklasków była cisza.
Powiedz mi, jak to było zorganizowane z muzyką, światłami i efektami specjalnymi?
- Jeśli chodzi o projektor i światła, zajął się tym mój mąż Krzysztof Jasiulewicz. Sam to organizował i wszystko było jego pomysłem. Nazywaliśmy go panem technicznym.
|