Odwiedzin 37808490
Dziś 859
Sobota 27 kwietnia 2024

 
 

Bajkał i okolice

 
 

Tekst: Paweł Dąbrowski
Foto: Paweł Dąbrowski

2002.09.26
 



Irkuck okazał się być miłym, ale trochę zaniedbanym miastem - bardzo ładna drewniana jednopiętrowa zabudowa (pamiętająca jeszcze carskie czasy) jest pomieszana z komunistycznymi blokami. W środku miasta duża hala targowa - wewnątrz lady uginały się od mięs i serów, na zewnątrz można było kupić wiadra jagód i truskawek i napić się piwa w jednym z wielu piwnych ogródków.

Wszystko było dla mnie bardzo swojskie i tylko duża ilość ludzi o mongolskich rysach twarzy i samochody z kierownicą po prawej stronie (do Japonii jest zdecydowanie bliżej niż do Europy) zdradzały, że nie jesteśmy w Polsce w 1990 roku, tylko w środku Syberii dwanaście lat później.



Deptak w centrum Irkucka

Nie dla Irkucka jednak przyjeżdża się w te okolice i już po kilku godzinach siedzieliśmy w autobusie do Listwianki - naszego pierwszego postoju nad Bajkałem.

Syberyjska perła

Bezkresna toń niebieskiej wody, statki wycieczkowe w porcie, fale rozbijające się o falochron i wiatr. Jedyne czego "brakowało" to zapach soli. Długo będę wspominał moje pierwsze spotkanie z Bajkałem. Wiedziałem czego miałem się spodziewać, ale piękno jeziora i jego okolic i tak przeszło wszelkie moje oczekiwania. Bajkał zaimponował mi swoim ogromem i zachwycił atmosferą oraz pięknem okolicy.

Bajkał jest najgłębszym jeziorem na świecie - najgłębsze miejsce leży ponad 1600 m pod powierzchnią. Na mapie wygląda jak zgięta gruba niebieska kreska - w rzeczywistości ma ponad 600 km długości i do 80 km szerokości.



Nad Bajkałem

Z Listwianki nie było widać drugiego brzegu i gdybym nie wiedział gdzie jestem to mógłbym przysiąc, że jestem gdzieś nad "prawdziwym" morzem - piszę "prawdziwym", bo Bajkał to w sumie tak na prawdę jest dla wielu Rosjan jedynym morzem, jakie kiedykolwiek widzieli. Na szczęście nie ma jednak szans na konkurowanie z Majorką i nie spodziewałbym się wycieczek czarterowych do Irkucka.

Woda jest krystalicznie czysta, jakimś cudem nie zanieczyszczona przez przemysł, ale jest także przeraźliwie zimna - tam gdzie się kąpaliśmy, (jeśli wskoczenie de wody na 4 sekundy można nazwać kąpielą) nie przekraczała 6 C! Podobno w sierpniu dochodzi do 15 C - ale tylko w niektórych miejscach. W sumie nie ma się co dziwić skoro jezioro jest skute lodem od grudnia do maja, a zimowe temperatury spadają do -20 C.



Klub morsów - temperatura wody około 6˚C

Zimno nie przeszkadza jednak ponad 50 gatunkom ryb, które pływają w Bajkale. Właśnie te ryby stanowią jedną z największych atrakcji okolicy. Można je kupić wszędzie najczęściej wędzone lub solone - i niesamowicie dobre!!! Góry i lasy otaczające jezioro są domem dla tysięcy ptaków i dzikich zwierząt. Do wielu wsi można się dostać tylko drogą wodną.

Pociągowy autostop

Nad Bajkałem spędziliśmy cztery dni. Pierwszej nocy spaliśmy w Listwiance, gdzie wynajęliśmy mały domek z dostępem do banii - prawdziwej syberyjskiej sauny - w której zmyłem z siebie sześciodniowy pociągowy brud. Drugiej nocy spaliśmy w namiocie, który rozbiliśmy pośród starych fundamentów carskiego obozu pracy dla budowniczych kolei. A trzeciej nocy spaliśmy w... pociągu stojącym na bocznicy na stacji Port Bajkał.



Kolorowy dom w Listwiance

Najwyraźniej nie mogliśmy się do końca pogodzić z końcem naszej pociągowej podróży przez Syberię i pewnie dlatego zdecydowaliśmy się pójść na wycieczkę wzdłuż zaniedbanej linii kolejowej idącej wzdłuż brzegu Bajkału na południe od Listwianki. Linia ta była kiedyś częścią Kolei Transsyberyjskiej, ale od lat 50-tych stała się tylko linią lokalną między Port Bajkał i Sljudjanką. Rozebrano jeden z dwóch torów, a drugim nikt się specjalnie nie zajmuje.

Dowodem na to może być fakt, że na pokonanie tej trasy w jedna stronę (80 km) pociąg potrzebuje aż 5 godzin, bo szybciej nie może jechać! Linia ta jest mało uczęszczana i pociągi jeżdżą tak wolno, że je zatrzymywać machając kciukiem jakby się jechało autostopem.



Po deszczu

Mimo deszczu i chłodu dzień był wspaniały. Trudy chodzenia po torach wynagradzały wspaniałe widoki i niesamowicie mili i serdeczni ludzie, których spotykaliśmy po drodze.

Najpierw byli to moskiewscy turyści pływający po jeziorze wyczarterowanym wojskowym statkiem. Właśnie coś jedli kiedy do nich podeszliśmy i zaprosili nas na wódkę i obiad. Kieliszek wódki na rozgrzanie wystarczył. Potem spotkaliśmy trzech Polaków idących tą samą trasą co my, z tym że ich plan był zdecydowanie bardziej ambitny - chcieli objechać Bajkał.

W końcu dostaliśmy się do obozu kondycyjnego speleologów i nurków głębinowych. Normalnie może i pracowali nad kondycją, ale ponieważ pogoda była niesprzyjająca, siedzieli dookoła stołu i pili. Dali nam na rozgrzanie wódki i herbaty. Potem znowu wódki i zupę. Po zupie znowu wódki i bajkalskie sushi czyli świeżo złowioną i wypatroszoną rybę, zasypaną solą. Po 15 minutach była gotowa do jedzenia. Mimo bardzo dziwnego wyglądu i konsystencji była bardzo dobra.



Czekając na okazję

Było nam tak dobrze, że w końcu rozbiliśmy nasze namioty w ich obozie i spędziliśmy tam noc.

Następnego dnia mieliśmy już trochę dosyć ciągłego patrzenia pod nogi, czego wymagało chodzenie po podkładach kolejowych. Wieczorem złapaliśmy przejeżdżający pociąg (naprawdę machając kciukiem) i po nocy spędzonej na jednej ze stacji nad jeziorem, rano dojechaliśmy do Sljudjanki. Żal nam było rozstawać się tak szybko z tą wspaniałą okolicą, ale jednocześnie chcieliśmy jechać dalej w kierunku Mongolii. Następnym przystankiem była Ulan-Ude.



Największa głowa Lenina na świecie

Jedną z niewielu rzeczy jakie Ulan-Ude ma do zaproponowania turystom jest głowa Lenina. Nie jest to jednak byle jaka głowa - jest to największa głowa Lenina na świecie. Prawdę mówiąc podejrzewam, że może to być w ogóle największa wolnostojąca głowa kogokolwiek na świecie. Ma 7 metrów średnicy i stoi w środku parku w centrum miasta. Dookoła młodzież jeździ na deskorolkach, ludzie piją piwo i jedzą szaszłyki. Bardzo to wszystko było surrealistyczne.

Do Mongolii

Granica rosyjsko-mongolska leży w Kjahcie. Miasto jest pięknie położone na niewielkich zielonych wzgórzach i mimo że jest bardzo zaniedbane, to nie można mieć jakichkolwiek wątpliwości, co do tego, że kiedyś nie było tylko zapomnianym miejscem na dalekiej Syberii. Było tam wiele okazałych, ale zniszczonych budynków, dużych placów, ładnie poprowadzonych ulic itd.



Kjahta

Niedaleko samej granicy stał wielki prawosławny kościół - zupełnie opuszczony. Przechodząc obok zauważyłem, ze ktoś pracował w środku i spytałem się czy mogę obejrzeć go od środka. Pan przerwał układanie cegieł i oprowadził mnie po wnętrzu. Z tego co zrozumiałem był księdzem prowadzącym okoliczną parafie. Kościół postanowił odnowić 20 lat temu i od tego czasu z małą pomocą z zewnątrz nad tym pracuje. Zdaje się, ze czeka go jeszcze następne 20 lat.

Tuż koło kościoła znajdował się bardzo okazały folwark. Był otoczony wielkim murem, a w zabudowaniach znajdował się pusty hotel i spora restauracja. U wejścia do całego kompleksu stał pomnik Lenina a nad brama znajdowało się duże propagandowe malowidło z czasów komunizmu.

Już po powrocie do domu dowiedziałem się, ze Kjahta pamięta czasy Piotra Wielkiego, a w czasach przed wybudowaniem Kanału Suezkiego, było jednym z głównych miast na trasie handlowej z Chin do Europy.



Stary folwark

Już od kilku dni żartowaliśmy między sobą, że coś za łatwo nam idzie podroż przez Rosje. Tyle ludzi nas ostrzegało przed przestępczością, łapówkarstwem, itd., a byliśmy już tam od ponad tygodnia i nie spotkało nas jeszcze nic przykrego.

Tego dnia szczęście miało nas niestety opuścić. Przekraczanie granicy skończyło się na wypełnieniu deklaracji celnych. Gdy wręczyliśmy je celnikom zażądali od nas podstemplowanych deklaracji z wjazdu do Rosji. Niestety nie mogliśmy spełnić ich żądania, bo ich koledzy w Brześciu pomachali nam tylko ręką na granicy i nie zwrócili najmniejszej uwagi na wypełnione przez nas deklaracje. Chodziło o nasze dolary - z Rosji nie można wywozić obcej waluty, której nie zadeklarowało się przy wjeździe. Urzędnicy powiedzieli nam, że z dolarami nas nie wypuszczą, że musimy, wrócić i wymienić dolary na ruble i wtedy będzie OK.

Nie pomogły prośby, przemawianie do rozsądku, zwalanie winy na celników w Brześciu - nie i koniec. Zaczęliśmy sugerować jakąś "karę" lub "dopłatę", co zresztą tez nie poskutkowało. Kolejny mit został obalony - nawet łapówki nie chcieli!

Dolarów nikt z nas nie chciał na ruble wymieniać, ale po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że nie pozostaje nam nic innego do zrobienia. Następnego dnia wypróżniliśmy (dosłownie) lokalny bank z rubli i z grubymi plikami pieniędzy w portfelach pojechaliśmy z powrotem na przejście graniczne. Tym razem poszło lepiej. Pokazaliśmy na granicy kwity wymiany z banku i nie zadawali żadnych pytać na temat pieniędzy.



W autobusie przez granicę kwitnie przemyt

Tylko po stronie rosyjskiej, nasze paszporty sprawdzano aż cztery razy! Wjazd do Mongolii, odbył się za to szybko i bez najmniejszych problemów. Celnicy i wopiści uśmiechali się i byli dla nas uprzejmi. Nie mogłem uwierzyć, że byliśmy tylko 100 metrów od najbardziej nieprzyjemnej granicy, jaką kiedykolwiek zdążyło mi się przekraczać. Cala przeprawa trwała chyba cztery godziny, z czego trzy i pół po stronie rosyjskiej.

Tym oto akcentem zakończyliśmy naszą podróż przez Rosję. Szkoda, że był to taki nieprzyjemny akcent, bo poza tym nie spotkało nas nic złego. Rosjanie byli uprzejmi i pomocni, jedzenie dobre, okolice piękne. Czułem się jak w domu. Rosja podobała mi się bardzo i już marzę o tym żeby tam wrócić.
 

Paweł Dąbrowski
Foto: Paweł Dąbrowski
PoloniaInfo (2002.09.26)



Więcej zdjęć


Świt w Irkucku


Wędzone i solone przysmaki z głębin Bajkału


Ziemia paruje po nagłym deszczu


Stacja kolejowa w Port Bajkał


Hotel Buriatia - perła architektoniczna Ulan-Ude


Czas wolny w Kjahcie


Artykuły w temacie

  Kierunek wschód
     Moje Chiny
     Z wizytą u Czyngis Chana
     Tylko nie zapomnijcie wrócić z tej Syberii
 






Dekarz/Blacharz/Takläggare/Pappläggare (Stockholm)
Pomoc w ogrodzie Vallentuna (Vallentuna)
Dam pracę Pracownik budowlany Karlstad Varmland (Hammarö)
PRACA. (Stokholm)
Dam prace sprzątanie (Stockholm)
Dam prace firmie sprzątającej (Stockholm)
Tłumaczenie (Sztokholm)
Praca dla doświadczonego stolarza (Sztokholm)
Więcej





Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 6 gości
oraz 0 użytkowników.


Dzis palạ koran w Skärholmen
nie uczciwi pracodawcy
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony