Martin Kudzak. Fot. Ryszard Kudzak
Martin Kudzak to kierowca wyścigowy polskiego pochodzenia, który już jako nastolatek odnosił sukcesy w sporcie samochodowym w Szwecji. Martin ma 20 lat i już w wieku 16 lat był najlepszym szwedzkim kierowcą Formuły Ford. W wieku lat 17 należał do najlepszych Skandynawów w Formule 3, a w 2007 i 2008 roku startował w Pucharze Carrera Cup z takimi znakomitościami jak książę Carl Philip Bernadotte czy były mistrz świata na żużlu Tony Rickardsson.
Rozmowa z Martinem oraz jego menedżerem i zarazem ojcem, Ryszardem Kudzakiem, odbyła się na zakończenie Gokartowego Pucharu Polonii Szwedzkiej 10 października 2009 na torze Tuvängen w Södertälje. Obaj panowie byli tam honorowymi gośćmi.
Izabella Czerniawska: Martin, zacząłeś jeździć gokartem w wieku 6 lat, a wyczynowo już w wieku lat dziesięciu. Jak wyglądały twoje gokartowe początki?
Martin Kudzak: Oj, dużo wypadałem z toru, ale dzięki temu zdobywałem doświadczenie. Później już tylko piąłem się w górę.
Izabella Czerniawska zadaje pytania Martinowi. Fot. Michał Dzieciaszek
Czy uważasz gokarty za dobry sposób na rozpoczęcie kariery wyścigowej?
Martin: Oczywiście, tak.
Co cię pociąga akurat w wyścigach, dlaczego wyścigi a nie np. rajdy?
Martin: Też bardzo lubię rajdy, ale zawsze uczyłem się jeździć na torze i tam mi najlepiej wszystko wychodzi.
Jak to się stało, że ścigałeś się w Belgii (Formuła Ford) i Wielkiej Brytanii (Formuła 3)?
Martin: Po prostu nadarzyły się okazje. Razem z tatą założyliśmy, że starty w Europie to najlepszy dla mnie sposób aby piąć się w górę w rozwoju mojej kariery.
Fot. Ryszard Kudzak
Czy kiedykolwiek miałeś jakieś problemy lub komplikacje z tego powodu, że jesteś Polakiem?
Martin: O tak! Wielkie! Sponsorzy w Szwecji mówią: "Jesteś Polakiem to nie możemy cię za bardzo sponsorować". A w Polsce z kolei, że jestem Szwedem (śmiech) To jest trochę problem...
Jak to się stało, że zacząłeś ścigać się w skandynawskiej serii Porsche Carrera Cup?
Martin: Wszystkiego się próbuje. Stwierdziliśmy, że muszę przyjechać do Szwecji, by pojeździć trochę więcej na tutejszych torach. I właśnie spróbowaliśmy Porsche, załatwiliśmy reklamy, trochę pieniędzy, sponsorów i w ten sposób to się zaczęło.
Opowiedz coś o swoim wyścigowym Porsche.
Martin: Ma 410 KM mocy, obroty aż do 9000. 100 km/h osiąga w czasie 3,6 sekundy. Cena takiego auta to około 2 mln koron.
Fot. Ryszard Kudzak
Ryszard Kudzak: Auto jeździ na specjalnym paliwie Aspen. To jest taka ekologiczna ale podrasowana benzyna. Spalanie podczas wyścigu to jakieś 30-35 litrów na 20 minut jazdy.
Jaki jest w takim razie w przybliżeniu koszt jednego startu?
Ryszard: Bez wypadków, jak nie ma żadnej stłuczki, to można powiedzieć, że minimum około 80 tysięcy koron. Zależy też jak długa jest droga dojazdu, bo wyścigi Porsche Carrera Cup odbywają się np. też w Norwegii, a koszty to nie tylko sama jazda Marcina na torze, ale też wszystko wokół tego: jeden samochód ciągnący przyczepę z wyczynowym autem, drugi samochód ze sprzętem i narzędziami itd.
Martin, podczas jednego z wyścigów na torze Mantorp doszło do wypadku, za który przypisywano winę Tobie. Co możesz o tym powiedzieć?
Martin: To nie była moja wina (śmiech).
Fot. Michał Dzieciaszek
Ryszard: Sędziowie uznali drugie miejsce Martina i otrzymał punktację, więc jakby stwierdzili że było ok. Złośliwa prasa pisała, że wypadek był z jego winy. Ale to nie jest prawda, absolutnie nie.
Publiczność: Pisali tak bo Martin jest Polakiem?
Ryszard: Nie wiem czym to było akurat podyktowane, ale nawet niektórzy kierowcy wypowiadali się złośliwie. Jeden z nich, Sandström, który to wszystko niby dobrze widział, wypowiadał się, że nie powinno się uderzać w tył drugiego samochódu, ale dwa wyścigi później sam przed zakrętem walnął w tył Jocke Mangsa. To jest takie typowe, jak się chce komuś zrobić złośliwość, to walnie się go w tył przed zakrętem i wtedy auto nie wyrabia zakrętu. I właśnie takich złośliwości było sporo, bardzo dużo.
Wjeżdżano również wielokrotnie w Ciebie. Czy uważasz, że zawodnicy powodujący takie kraksy powinni być karani?
Martin: Oczywiście, powinni być ukarani, ale nie wykluczeniem z wyścigu.
Fot. Michał Dzieciaszek
Ryszard: Ale też nie zawsze. To się wydaje nieraz, że coś było złośliwie, ale po prostu droga hamowania powoduje, że często się wjeżdża w innych. Są złośliwcy ale sędziowie też to widzą, choć może nie zawsze. Ja osobiście uważam, że kraksy w większości nie są złośliwe. Każdy kierowca sobie zdaje sprawę, że sam sobie rozwala samochód, to są setki tysięcy koron w naprawach.
Rok nie jeździłeś w Porsche Carrera Cup, czy zamierzasz powrócić?
Martin: Tak, ale na razie uczę się na pilota w Belgii i będę musiał poszukać sponsorów.
Ryszard: Marcin powiedz, żeby nam poszukali sponsorów! (śmiech)
Ryszard Kudzak odpowiada na pytania publiczności. Fot. Michał Dzieciaszek
Chcę też powiedzieć, że Martin miał propozycję. Gdy w 2007 wygrał Porsche Carrera Cup, ścigał się w Formule 3000 na torze Mantorp i zajął czwarte miejsce. Później był trzeci, ale go zdyskwalifikowali za to, że nie przyhamował, choć nie brał w ogóle udziału w wypadku. Zderzyły się dwa inne samochody. Dostał wtedy propozycję startowania w roku 2008 za pół ceny w całym cyklu Formuły 3000. Albo do wyboru w GP2, ale tam już wchodziły w grę strasznie duże pieniądze. I też mu oferowano 50 procent ceny, a gdyby dobrze jeździł, to by mu jeszcze zmniejszyli koszty. No ale nie mieliśmy tych paru milionów, żeby te 50 procent zapłacić...
Publiczność: A jeżeli Martinowi by się udało w przyszłości wystartować w Formule 1, to czy wystartowałby w barwach polskich?
Ryszard: Musiałby zmienić obywatelstwo, bo teraz nie ma takiej możliwości. W tej chwili ma obywatelstwo szwedzkie. Marcin, nota bene, jechał bolidem Formuły 1 już w wieku 14 lat na torze Anderstorp. Był to Jaguar, starszy model i Martin świetnie nim pojechał. Mieliśmy wtedy duże problemy ze szwedzkim Sportförbund. Pytano kto takiemu smarkaczowi dał Formułę 1.
Fot. Michał Dzieciaszek
Ale ani jej nie rozbił, ani nic, a jechał jak wściekły. Nawet pisano o tym w gazetach i chciano właścicielowi bolidu odebrać licencję. No ale rozeszło się po kościach, bo się nic nie stało, a Martin piął się w górę. Formuła 1 to było marzenie Martina.
Martin: I jeszcze jest.
Jeździłeś Formułą Ford, Formułą 3, 3000 i Formułą 1. Jakie są różnice?
Martin: Samochody są prawie takie same, ale niezupełnie, bo Ford nie ma skrzydła i jest też inna moc silnika i różna szerokość opon. Różnymi samochodami jeździ się też w różny sposób i wykonuje inne manewry. W niektórych można np. dodać więcej gazu, w innych nie. Np. w zakrętach jak się ślizgam to odpuszczam gaz, ale czasami właśnie nie. Jak jest skrzydło i doda się gazu, to będzie więcej downforce, czyli lepszy docisk i wtedy można łatwiej przejść przez zakręt.
Fot. Michał Dzieciaszek
Co poradziłbyś komuś, kto marzy o karierze kierowcy wyścigowego?
Martin: Nową karierę zacząć od gokartów!
Ryszard: O, to bardzo mądra rada.
Monika Kolompar (2 miejsce w gokartach 2009): Czyli mamy jakieś szanse?
Ryszard: Duże, bo dobrze jeździsz. Tu jeszcze jedna dziewczyna bardzo dobrze jechała [Karolina Dåderman, która w świetnym stylu wygrała finał B - przypis autora]. Ja sam uczyłem Marcina, nikt mu nie pomagał. I udało mu się zajść wysoko.
Publiczność: A Pan jakie ma doświadczenie?
Ryszard: Właściwie można powiedzieć, że żadnego. Kiedyś tam próbowałem w Polsce w rajdach, ale finanse nie pozwoliły. W Szwecji jeździłem rok czasu w National Cup Volvem Amazonem. Ale też pieniędzy nie było, więc trzeba było kończyć tę zabawę. Najważniejsze są przede wszystkim pieniądze, a później dopiero talent. Talent oczywiście też musi być, same pieniądze nie wystarczą. Książę Carl Philip jest całkiem ok człowiekiem, często z nim rozmawialiśmy. On ma pieniądze i dobrze jeździ, tylko inni mu nie pozwalają, bo są złośliwi w stosunku do niego. Zajeżdżają, chcą pokazać, że są lepsi od księcia. Nawet może i ma ten talent, ale nie może go rozwinąć, bo jest blokowany. Więc to różnie bywa.
Martin Kudzak wraz z ojcem Ryszardem. Fot. Michał Dzieciaszek
Martina próbowali, że tak powiem mobbingować już od gokartów, ale Martin nigdy się nie dawał. Nauczyłem go, że jak brali go w kleszcze z dwóch stron, to należało wykonywać tylko szybkie ruchy kierownicą na boki, żeby tamtych przestraszyć i problem był z głowy. Po prostu trzeba było ich brać sposobem. Tak samo w Porsche Carrera Cup były przypadki złośliwości. Podjeżdżali, równali się, robili szybki ruch kierownicą i rozwalali samochód, bo wtedy jest odrzut i samochód wypada z toru. Ale Martin nauczył się te sytuacje opanowywać. Gdy ktoś zbliżał się do niego, to Martin przycinał, nie dotykał, ale przycinał, żeby go wystraszyć. To są takie psychologiczne zagrywki zawodników, wszyscy to robią. To jest taka wyrafinowana jazda, żeby wygrać i wtedy wszystkie chwyty są dozwolone, dopóki sędziowie nie reagują.
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
|