Odwiedzin 37801459
Dziś 1903
Czwartek 25 kwietnia 2024

 
 

Przyjaciółka Polski - wywiad z Miką Larsson

 
 

Rozmawia: Anna Andersson Jasiulewicz
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński

2001.02.27
 




Mika Larsson. Matka, dziennikarka, kobieta biznesu. Laureatka Wielkiej Nagrody Dziennikarskiej za korespondencję z Polski. Teraz również laureatka Nagrody Przyjaciół - nagrody przyznawanej Szwedom, którzy się w szczególny sposób przyczynili do współpracy szwedzko-polskiej. Spotkaliśmy tę pełną charyzmy kobietę w jej przytulnym mieszkaniu, przepełnionym pamiątkami i polskością: obrazami malowanymi przez jej byłego męża, reprodukcjami znanych artystów i rzeźbionymi figurkami.

Anna Andersson-Jasiulewicz: Gratulujemy nagrody! Dowiedziałaś się o nagrodzie od PoloniaInfo. Czy możesz powiedzieć jak na nią zareagowałaś?

Mika Larsson: - Powiem to tak: wszystko co mnie wiąże z Polską, uszczęśliwia mnie! A ta nagroda sprawia, że jestem jeszcze bardziej dumna.

Dlaczego akurat do Polski masz tak głębokie uczucia?

- Zaczęło się od miłości do mężczyzny, Marka, którego poznałam w młodości w Paryżu. On był młodym matematykiem i w dodatku pianistą. To jest bardzo nieszwedzkie, za to trochę bardziej polskie. Niestety, nie mogłam się z nim porozumieć, bo nie rozumiałam języka i wtedy to właśnie zaczęłam się uczyć polskiego.

A kiedy odwiedziłaś Polskę po raz pierwszy?

- Pierwszy raz pojechałam w 1967 roku, mając 22 lata. Zrobiłam to z ciekawości do Polski i z miłości do Marka. Zostałam wtedy trzy miesiące i miałam okazję bliżej poznać ten kraj. Byłam bardzo ciekawa Polski, może dlatego, że jestem z wykształcenia dziennikarką i mam inne podejście do życia. Pomimo, że nasze kraje położone są tak blisko, niemalże za rogiem, wizytę w Polscę w 1967 roku odebrałam jak lądowanie na innej planecie. Dzieliły nas różnice w myśleniu, historii, ubiorze, budownictwie - po prostu wszystko było odmienne od tego, co jest tutaj w Szwecji i to właśnie mnie zafascynowało.

Więc różnice Ciebie nie przestraszyły?

- Ja w ogóle jestem bardzo ciekawa wszystkiego. Wieczny poszukiwacz. To pewnie też jest natura mojego zawodu. I jak się historia potoczyła dalej? Pod koniec lat siedemdziesiątych wypowiedziałam się z pracy (pracowałam wtedy w szwedzkiej popołudniówce) i złożyłam podanie o wizę do Polski. Nie wiedziałam, co będę robiła, ale czułam, że muszę jechać do kraju, który obdarzył mnie jednym ze swoich synów, tzn. Markiem. Chciałam poznać Polskę. Na wizę czekałam długo i do Polski mogłam pojechać dopiero w lutym 1980 roku, z kontraktem w ręku z gazety Svenska Dagbladet.

W Polsce pracowałam jako korespondentka. Były to lata 1980-82, złote lata kultury Polskiej. Zarówno poezja, malarstwo jak i muzyka była znana w Szwecji i tak jak wielu Szwedów, byłam tym zafascynowana. Hłasko był moim ulubionym pisarzem, a takie osobistości jak Mrożek, Gombrowicz, Herbert i inni, wywarły na mnie duże wrażenie.

Mieszkałam w tym czasie u Marka, gdy po pięciu miesiącach mojego pobytu wybuchła rewolucja Solidarności. Każdy człowiek, który kiedykolwiek zostaje postawiony w centrum wydarzeń historyczno-politycznych, zmienia swoje spojrzenie na świat. Własna tożsamość zostaje zachwiana a życie człowieka poddane jest próbie...

A potem sytuacja zmusiła Cię do powrotu do Szwecji?

- Tak, w kwietniu 1982 roku zerwałam kontrakt z gazetą i powróciłam do domu, ponieważ oczekiwałam narodzin dziecka. Akurat ten okres nie był łatwy w Polsce, a Szwedzi często tego nie potrafią zrozumieć. Okropna depresja, puste półki w sklepach, nie było z czego żyć. Uważałam, że odpowiadając za jeszcze jedno życie, muszę myśleć o jego dobrze. Przez pewien okres zajęłam się wychowywaniem dziecka, a potem rozpoczęłam pracę w redakcji czasopisma.

Czy Twój syn ma w sobie polską krew

- Tak, Jon jest pół Szwedem, pół Polakiem. Wychowywałam go zawsze sama, ale miał dobry kontakt ze swoim ojcem Zenonem, żyjącym w Polsce. Nie chciałam rozmawiać z moim dzieckiem po polsku, ponieważ nie potrafię mówić w tym języku aż tak poprawnie, nie jest to mój język ojczysty. Ucząc się języka, powinno się uczyć dobrze, a nie pół na pół. Byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do Jona, gdybym uczyła go niepoprawnej polszczyzny.

Ale wychowywałaś syna w tradycji szwedzko-polskiej...

- Jon zawsze wiedział, jakiego jest pochodzenia. Było to ważne zarówno dla mnie, jak i dla niego, i starałam się budować w nim dumę i świadomość pochodzenia. Jest uprzywilejowany mając dwie kultury w sobie i musi poznać te dwa światy. Moim obowiązkiem jako rodzica jest przedstawienie mu bogactwa tych dwóch światów. Kiedy miał możliwość poznania Polski i języka polskiego? Za "dobrych" czasów w Szwecji, Jon chodził na lekcje języka ojczystego (hemspråk) w szkole.

Ale prawdziwym przełomem był wyjazd do Warszawy 3 sierpnia 1992 roku, w ramach mojej pracy jako attache kulturalny ambasady Szwedzkiej. Gdy po raz pierwszy otrzymałam propozycję o pracy w Polsce, odmówiłam, ponieważ mój syn nie chciał jechać. Rok później otrzymałam tę samą propozycję raz jeszcze i wtedy reakcja Jona była: TAAAAK!!! Przyczyną tego było to, że w między czasie spędził fantastyczny tydzień z tatą u nas w Szwecji.

Więc nie decydujesz sama o tak ważnych sprawach , tylko rozmawiasz najpierw z dzieckiem?

- Oczywiście. Dziecko ma prawo do współdecydowania o swoim życiu. Jon potrzebował wtedy swoich kolegów i swojego otoczenia. Nie był gotowy na wyjazd.

Czy Jon chodził w Polsce do szkoły

- Tak, ale chodził do szkoły brytyjsko-polskiej, nowo otwartej przez krewnych Tadeusza Mazowieckiego. System nauczania był polsko-brytyjski. Nie chciałam, aby chodził do polskiej szkoły, bo to jeszcze była bardzo totalitarna szkoła, a Jon przyzwyczaił się do szwedzkiego systemu nauczania. Nauczył się wtedy języka polskiego, ale bardzo słabo.

A potem wróciliście do Szwecji

- Wróciliśmy do Szwecji w 1997 roku. Jon miał wtedy 14 i pół roku. Pewnego dnia powiedział mi: - Mamo, gdy skończę liceum, to pojadę do Krakowa, żeby nauczyć się polskiego. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa. Jon bardzo kocha Polskę i jest dumny, że jest Polakiem, a ja jestem dumna, ze On tak czuje. No i faktycznie, teraz właśnie jest w Krakowie na studiach...

Powrócę jeszcze do Twojego pobytu w Polsce, gdy pracowałaś jako attache kulturalny. Szybko się zaaklimatyzowałaś się w nowym otoczeniu?

- Po przeżyciu początku lat osiemdziesiątych w Polsce, a szczególnie po pracy jako dziennikarz wiadomości, człowiek nabiera innej perspektywy na świat. Nawiązałam wtedy wiele nowych znajomości i kontaktów. Po tych dwóch latach czułam, że Polska jest moją ojczyzną. Również moi najlepsi przyjaciele są w Polsce. Pomimo, że Marek i ja rozwiedliśmy się już dawno, to jednak nadal jestem traktowana jako synowa.

A Twoi bliscy w Szwecji? Jak oni reagowali na Twoje wyjazdy i miłość do Polski?

-Już wcześniej znajdowałam się w nieznanym dla mnie miejscu, a mianowicie w Skåne. Pracowałam jako szef w wydawnictwie książek, Bra Böcker. Więc kiedy wyjechałam w 1992 do Polski, to nie czułam żalu, że opuszczam Skåne, bo nie miałam żadnych głębokich więzi z tym miejscem. A uczucia, jakie mam do Szwecji i Polski sa dzielone, bo kocham i nienawidzę wiele rzeczy w obu krajach. Tak chyba jest ze wszystkim...



Jakie znaczenie ma dla Ciebie Polska?

- Polska dała mi nowe więzi i przyjaźnie, miłość, moje dziecko. W Polsce nauczyłam się rozróżniać, co jest ważne w życiu a co nie. Oznacza to, że wszystkie ważne wydarzenia, oprócz moich własnych narodzin, są związane z Polską. Z perspektywy mojego syna, to dzięki miłości do Polski mój syn jest innym człowiekiem, np. słucha muzyki poważnej, czego na pewno by nie robił będąc tutaj. W Szwecji kultura jest jednym z możliwych zajęć rekreacyjnych, w Polsce natomiast kultura jest częścią codziennego życia.

Co można by Twoim zdaniem zrobić, by kontakty między naszymi krajami się pogłębiły?

- W tej chwili zajmuję się projektem, który, myślę, jest bardzo pozytywny. Gdy wróciłam z Polski w 1997 roku, uznałam, że znajdujemy się dziś na progu historii i zdecydowałam się na otwarcie własnej firmy i zajęcie się procesami integracji regionu Morza Bałtyckiego. Pracuję z różnymi projektami, których zadaniem jest wykorzystanie różnic między krajami nadbałtyckimi i stworzenie nowych możliwości, poprzez na przykład otworzenie rynku pracy.

W tej chwili pracuję nad produkcją gry komputerowej, niezależnej wersji gry "Back Packer", która nazywa się "Baltic Mission". Robię to w ramach współpracy z firmą Vision Park, która ma licencję na grę "Back Packer". Jest to program sponsorowany państwowo, a dokładnie przez miasto Sztokholm, które inwestuje w tę grę aż 4 miliony koron. Gra polega na podróżowaniu po krajach nadbałtyckich i odpowiadaniu na różne pytania, związane z każdym miejscem, które się odwiedza. Jest to na pewno gra, która pomaga poznać naszych sąsiadów zza morza. Około 300 pytań będzie dotyczyło Polski: jak się tam żyje, jak się myśli, jakie są tam tradycje itp.

Co chcesz poprzez tę grę osiągnąć?

- Przede wszystkim trzy rzeczy: chcę, żeby młodzież wyjechała na studia do krajów nadbałtyckich, chcę, aby każdy pojechał tam w ramach turystycznych i chcę zachęcić szwedzkich przedsiębiorców do inwestowania w tych krajach.

Kiedy możemy spodziewać się gry na rynku?

- Wersja próbna ma być gotowa na początku maja tego roku, a na początku czerwca gra ma być gotowa w całości. Najpierw będzie testowana przez różne osoby w krajach regionu Bałtyku, między innymi w Polsce oraz w Szwecji.

Więc jesteś nowoczesną i skomputeryzowaną kobietą?

- Oczywiście! Pierwsze co zrobiłam po powrocie z Polski, to opracowałam zarys i wstępną wersję strony internetowej o krajach nadbałtyckich (www.ballad.org), która zresztą później otrzymała nagrodę "Guldeken", za najlepszy projekt. Jest to strona związana ze Svenska Östersjöinstitutet (Szwedzkim Instytutem Regionu Morza Bałtyckiego). Uważam, że jest to największa i najlepsza platforma kontaktowa między naszymi krajami.

A jakieś inne projekty?

- Właśnie niedawno powróciłam z Polski, gdzie byłam ze Szwedzkimi kobietami biznesu, aby spotkać ich polskie odpowiedniczki. Za parę miesięcy polskie kobiety przyjadą odwiedzić swoje szwedzkie koleżanki. W taki sposób, gdy grupy o wspólnych zainteresowaniach dzielą się swoimi doświadczeniami, można pogłębić relacje i zrozumienie między krajami.

Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z Polski, którymi chciałabyś się podzielić?

- Mam ich wiele. Bardzo wiele. Opowiem w takim razie o dwóch. Pierwsze, to wspomnienie kraju, w którym jest piękny park, do którego przez całe lato można chodzić i bezpłatnie słuchać koncertów fortepianowych. Jest to wspaniałe, uwielbiałam tam chodzić wraz z moim synem. Chodzi oczywiście o Łazienki w Warszawie.

Drugie wspomnienie, to gdy pewnego niedzielnego ranka wstałam z gorączką i włączyłam radio, które zamarło. Włączyłam telewizję i zobaczyłam mężczyznę w mundurze. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam cały szereg czołgów ciągnących się przez miasto. Był to stan wojenny. Okropne przeżycie. Widziałam żołnierzy ogrzewających się przy ogniskach i którzy często bali się tak samo jak ludzie...

Opowiedz w jaki sposób widzisz siebie jako przyjaciela Polski?

- Moi przyjaciele w Polsce mówią mi, że tak naprawdę jestem Polką, a nie Szwedką. Jestem z tego dumna, bo sama prawie tak się czuję. Ucieszyło mnie to, że wiele osób kontaktowało się ze mną i mówiło, że nazwali swoje dziecko Mika, właśnie po mnie. Tak naprawdę to mam na imię Margareta, ale strasznie swojego imienia nie lubiłam, szczególnie w wieku szkolnym. Po pewnej dramatycznej historii w szkole dziennikarskiej w latach 70-tych, po prostu zmieniłam sobie imię na Mika, nie wiedząc o tym, że jest to męskie imię pochodzące z Finlandii.

Miałam w szkole koleżankę , która chyba nazywała się Mika, ale nie jestem pewna, bo mógł być to jakiś skrót od Mikaela... To właśnie jeszcze z lat szkolnych pamiętałam to imię i bardzo mi się podobało. Chociaż gdy nie umalowana chodzę po ulicy w Polsce, to czasami zwracają się do mnie ludzie "Proszę Pana".

Twoje mieszkanie jest pełne ciekawostek i pamiątek. Czy możesz coś o nich powiedzieć?

- Mój dziadek, Erik Axel Karlfeldt, otrzymał nagrodę Nobla z literatury - niestety już po swojej śmierci - 8 października 1931 roku. Babcia odebrała tę nagrodę, a to, co u mnie wisi na ścianie, to reprodukcja dyplomu, która została zrobiona na zamówienie mojej mamy, dla każdego z dzieci. Znowu białe rękawiczki poplamione czerwoną farbą, wiszące na ramce obrazu o podobnych barwach, to prezent od Wisławy Szymborskiej. Wisława Szymborska jest znana z tego, że jej podarunki są specyficzne i żartobliwe.

Za to ta srebrna broszka w kształcie pióra, którą dziś mam na sobie, jest prezentem od Teresy Walas, przyjaciółki Szymborskiej, którą otrzymałam podczas wizyty obu pań w Sztokholmie, w związku z nagrodą Nobla dla Pani Szymborskiej. Moja rola jako attache do spraw protokolarnych, w czasie pobytu Pani Szymborskiej, polegała między innymi na tym, aby wspólnie z laureatką nagrody ułożyć plan zajęć oraz umilić jej pobyt w Szwecji.

Czy możesz coś powiedzieć o stowarzyszeniach, w których jesteś aktywna?

- Jest to po pierwsze Towarzystwo Szwedzko-Polskie w Szwecji, z tradycjami sięgającymi aż do 1926 roku. Jestem w nim przewodniczącą, ale planuję odejście przy następnym zebraniu walnym w kwietniu. Rezygnuję z tego stanowiska, ponieważ nie potrafię tam odnaleźć swojej roli. Towarzystwo jest jednak aktywne i liczy 800 członków. Jestem też w zarządzie Östersjöinstitutet (Instytucie Regionu Morza Bałtyckiego), który ma swoją siedzibę w Karlskrona.

Na zakończenie, czy czytasz stronę PoloniaInfo?

- Nie wiedziałam, że istniejecie dopóki się ze mną nie skontaktowaliście. Bardzo podoba mi się wasza strona.

Dziękujemy za rozmowę.
 

Rozmawia: Anna Andersson Jasiulewicz
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński
PoloniaInfo (2001.02.27)



Linki

Ballad
Östersjöinstitutet (Instytut Regionu Morza Bałtyckiego
Towarzystwo Szwedzko-Polskie

Artykuły w temacie

  POLONIKI 2001 - Nagrody Polonii Szwedzkiej
     Artystka bez potrzeby sławy - wywiad z Danką Jaworską
     Andrzej Nils Uggla - Polak Roku
     Bal Polonii - wręczono Nagrody Polonii Szwedzkiej
     Rozmowa z doc. Andrzejem Nilsem Ugglą
     Nagrody Polonii Szwedzkiej
 






Praca dla operatora koparki (Stockholm)
🌟 Szukamy pracownikow do zespołu sprzątającego! (Stockholm)
Praca dla Ogolnobudowlanca (malmö)
Sprzatanie (Sztokholm)
Firma zatrudni (Bandhagen )
praca w restauracji (stockholm)
Firma sprzatajaca - Cleanflat (STOCKHOLM)
Praca - sprzątanie (Spånga)
Więcej





Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 38 gości
oraz 0 użytkowników.


Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony