Drugi wyścig GPPS w deszczu. Fot. Jarosław Johansson
Drugi wyścig Gokartowego Pucharu Polonii Szwedzkiej odbył się 18 czerwca na torze Siljan Ring, położonym daleko od Sztokholmu, bo aż w Rättviku w Dalarna. Pięciu zawodników czołówki zdecydowało się pojechać ponad 300 km w jedną stronę na trening tydzień przed zawodami.
Tor jest pagórkowaty, z wieloma ślepymi zakrętami, do których trzeba się złożyć zanim je widać - co bardzo podnosi jego atrakcyjność. "Dla takiej jazdy warto jechać i 1000 km" - skomentował to aktualny mistrz GPPS, Robert Ulmański.
Pagórkowaty tor Siljan Ring w Rättviku. Fot. Monika Tańska
Nasza polska grupa w czasie tej pierwszej jazdy na torze w Rättviku zbliżyła się do rekordu toru na pół sekundy. Niestety, w dniu zawodów nikomu nie było dane poczuć prawdziwego oblicza tego toru w wyścigu - zamiast z czasem, wszyscy walczyli z przyczepnością.
Gokart podwodny? Fot. Jarosław Johansson
Sport ekstremalny
Gokarty raczej nie należą do sportów ekstremalnych. Nie jest to sport szczególnie niebezpieczny, a w amatorskich wynajmowanych gokartach rzadko dochodzi do jakichkolwiek urazów. Sportem ekstremalnym można jednak nazwać jazdę na "slickach" - czyli gładkich oponach zupełnie bez bieżnika - w deszczu, bo wynajmowane gokarty najczęściej nie mają opon deszczowych. Jest wtedy nie tylko mokro, ale przede wszystkim ślisko, jak na lodzie. Tak właśnie było w dniu zawodów - deszcz padał prawie bez przerwy, a tor gokartowy zamieniał się chwilami w rwącą rzeczkę z bajorkami.
Tor gokartowy w Rättviku. Fot. Jarosław Johansson
Zwłaszcza na jednym z nawrotów przed stromą górką zbierało się dużo wody w wielkiej, niemożliwej do ominięcia kałuży. Jej pokonanie sprawiało zarówno wiele trudności zawodnikom, jak i wiele radości publiczności.
Salwy śmiechu
Wybuchały salwy śmiechu, gdy gokarty, brodzące w wodzie z prędkością przekraczającą 70 km/h, wzbijały wysokie na 3 metry fontanny wody, doszczętnie mocząc zawodników. Tak trudne warunki prowadziły oczywiście do licznych obrotek i wypadnięć z toru oraz do czasów okrążenia aż o pół minuty gorszych niż tydzień wcześniej. Mimo to zawody odbyły się w całości i 25 przemoczonych zawodników przez ponad 3 godziny dzielnie walczyło w deszczu.
Obserwacja wyścigu spod dachu. Fot. Jarosław Johansson
Woda i błoto
Czy transpondery do pomiaru czasu odpadały, zamokły czy zostały zachlapane błotem - nie wiemy, wiadomo natomiast, że odmawiały posłuszeństwa. Już podczas kwalifikacji nawalał pomiar czasu i dwie osoby musiały jechać dodatkowe rundy innymi kartami. W finale zabrakło dwóch kolejnych pomiarów. Nic dziwnego, skoro wszystkie karty na śliskim torze wypadały z toru w kałuże i błoto.
W tych ekstremalnych warunkach niektórzy radzili sobie lepiej niż inni. Świetny szósty czas kwalifikacji uzyskał Artur Masłowski. Niestety w finale A wypadł z toru i dojechał ostatni, walcząc by nie zostać zdublowanym.
Start finału A. Fot. Monika Tańska
Sklasyfikowany na ostatnim miejscu został jednak inny zawodnik, Zbigniew Trawicki, który ściął dużą część toru w finale zyskując na tym aż pół minuty - za co został ukarany przesunięciem na koniec stawki, o jedno miejsce. Po raz drugi z rzędu wspaniale poszło Asi Antas - w finale awansowała aż o 7 pozycji. Niewiele gorzej poszło Sebastianowi Stamstrandowi, który zyskał 6 pozycji w finale A. Najlepiej poszło Rafałowi Zjawińskiemu, który z szesnastym czasem z kwalifikacji, awansował aż o 13 pozycji - i stanął na podium!
Piorun z ciemnego nieba
Rafał miewa słabe czasy w kwalifikacjach, ale regularnie odzyskuje pozycje w finałach. W wyścigu pierwszym w maju miał dwudziesty czas i zyskał 5 pozycji w finale. Tym razem osiągnął szesnasty czas, ale najpierw wygrał finał B startując z czwartej pozycji, a następnie startując z ostatniej trzynastej pozycji finału A wspiął się aż o 10 pozycji, wskakując na najniższy stopień podium. Kilku zawodników skarżyło się jednak na jego zbyt brutalny styl jazdy, za który otrzymał ostrzeżenie.
Humory dopisywały. Fot. Monika Tańska
Rafał obiera dobry tor jazdy i dobrze się czuł na mokrej nawierzchni. Być może zacznie się liczyć w walce z czołówką.
Wyścig wygrał aktualny mistrz GPPS, Robert Ulmański, deklasując pozostałych. Na drugim miejscu mimo wykręconego bączka dojechał Johan Skog, który z 59 punktami prowadzi w klasyfikacji generalnej, 2 punkty przed Ulmańskim. Mariusz Różański i Kuba Głuszek z 54 punktami zajmują ex aequo trzecie miejsce.
Podium wyścigu drugiego. Fot. Jarosław Johansson
Biała noc na kempingu
Dzięki uprzejmości obsługi toru, już w czasie wyścigu odbył się grill i przemoczeni zawodnicy oraz kibice mogli się posilić polskimi kiełbaskami, sponsorowanymi przez polski sklep z Västerås, który i tym razem oferował na miejscu polskie produkty. Po wyścigu większość zgromadzonych udała się na pobliski kemping, gdzie Polacy wynajęli osiem chatek. Odbyła się impreza towarzyska z kolejnym grillem, opowiadaniem o wyścigu, śmiechem i zabawami do późnej, białej nocy.
Polski grill na kempingu w Rättvik. Fot. Marcin Brzezinka
Kolejny wyścig w Norrköping
Trzeci wyścig GPPS odbędzie się na spektakularnym torze Gokart Arenan w Norrköping. Tor ten posiada most i tunel i jest jednym z najnowocześniejszych torów w Szwecji.
Serdecznie zapraszamy w sobotę 6 sierpnia o godz. 13:30!
GPPS to cykl amatorskich wyścigów gokartowych dla Polonii, organizowany w środkowej Szwecji przez klub gokartowy PolKart przy Związku Polaków w Sztokholmie, przy współpracy z firmą Brzezinka Consulting AB. Sponsorami są Kongres Polaków w Szwecji oraz portal Poloniainfo.se
***
***
|