Odwiedzin 37804237
Dziś 561
Piątek 26 kwietnia 2024

 
 

Artystka bez potrzeby sławy - wywiad z Danką Jaworską

 
 

Rozmawia: Aleksandra Jarosz
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński

2001.03.26
 


Danka Jaworska w swoim ateljé.

Danka Jaworska - laureatka Nagrody Artystycznej Poloniki 2001. Artystka, której sztuka sięga do najgłębszych pokładów naszej wrażliwości. Której delikatność i skromność przemawia w tym co tworzy.

Aleksandra Jarosz: Znalazła się Pani obok doc. Andrzeja Nilsa Uggli i Miki Larsson w gronie tegorocznych laureatów nagrody Polonii Szwedzkiej "Poloniki 2001". Jak przyjęła Pani wiadomość o otrzymaniu nagrody?

Danka Jaworska: - Byłam bardzo mile zaskoczona. Do głowy by mi to nie przyszło. Kiedy się maluje w ateljé nie myśli się o tym, że inni to zauważają. I dlatego jeśli jest się zauważonym, to jest człowiekowi strasznie miło. To takie dowartościowanie.

Czy czerpie Pani inspiracje od innych artystów i otaczającej Panią rzeczywistości czy też są to obrazy, które zrodziły się w wyobraźni?

- Moją ulubioną artystką jest Pani Louise Bourgeois. Nie mam z nią żadnych podobieństw, ale imponuje mi jej twórczość. Podziwiam także Jana Vermeera van Delft. Jednak moje poszukiwania są zupełnie inne niż tych artystów, których lubię i szanuję. Nie staram się namawiać innych do tego co robię ani nie naśladuję tego co potrafią inni. Moje obrazy są tak proste w odbiorze, że mam czasami problemy ze znalezieniem dla nich tytułów. Ale jeżeli pojawiają się jakieś małe tajemnice to jest to dla mnie wielka radość, że ktoś potrafił odczytać to inaczej.



Oczywiście spacer po parku, wyjazd do Nepalu, wspaniałe podróże, spotkania z fascynującymi ludźmi; to wszystko co nas otacza jest bardzo ważne aby się ta twórczość rozwijała.

Co myśli Pani o zmianach we współczesnej sztuce? Czy może otwiera się zupełnie nowy rozdział, który ma z szeroko pojętą sztuką niewiele wspólnego?

- Muszę przyznać, że ponieważ jestem zajęta tym co robię, wszystkie te nowe trendy i wpływy przechodzą obok mnie bokiem. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem artystą spektakularnym, wielkiego formatu lub instalacji, ale malarzem bardziej intymnym. Nie mam potrzeby sławy, chwały i chęci pokazania się. Nie mając tej potrzeby, nie szukam nowego medium do wyrażania siebie, bo to co mam mi wystarcza. I dlatego mogę czasami patrzeć z pewnego rodzaju dystansem na to, co się dzisiaj w sztuce dzieje.

Na większości Pani obrazów pojawia się tajemnicza postać. Czy może Pani coś o niej powiedzieć?

- Zaczynałam od pejzaży a także dziwnych konstrukcji. Natchnieniem do malowania postaci ludzkiej był dla mnie na pewno taniec. Zobaczyłam kiedyś film "Białe noce" z Michaiłem Barysznikowem, który zatańczył do muzyki Wysockiego tak, że obejrzałam ten film pięć razy. Pomyślałam wtedy, że chciałabym uczestniczyć razem z nim w tym, co się tam dzieje.

Poszłam więc następnego dnia do ateljé i zaczęłam malować tą ekspresję ciała jaką Barysznikow przekazał w tańcu. A ta sylwetka kobiety na moich obrazach jest postacią, która nosi w sobie wszystkie problemy świata. Bo w tym malarstwie jest wiele problemów i mam nadzieję, że jest to w jakiś sposób zauważalne i nie jest to jedynie dekoracja, ale że jest w tym trochę więcej dla tego kto chce poszukać.

Pani prace wystawiane były przez renomowane galerie szwedzkie (m.in. Galerię EBT Konstförlag, Galerię Bergman i Galerię Bacchus). Czy trudno było Pani zaistnieć, jako artystce pochodzącej z innego kraju, na szwedzkim rynku sztuki?

- Nawet się nad tym nie zastanawiałam. To była naturalna kolej rzeczy. I wydaje mi się, że także dla mnie samej niespodzianka.

Po warszawskim liceum sztuk plastycznych studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, ale nie ukończyłam jej. Studiowałam tam na wydziale architektury wnętrz. To dało mi przedsmak wszystkich technik, wszystkich kategorii i możliwości: malarstwa, grafiki, fotografii, liternictwa. Wszystkiego.

Wybierając architekturę wnętrz od samego początku nastawiłam się, że będę pracowała w grupie. Wynikało to chyba z moich dwunastu lat pobytu w teatrze kukiełkowym "Gawęda". Była to zawsze praca w grupie. Po wyjeździe z Polski kontynuowałam studia na Ecole Nationale Superieure des Arts Decoratifs (ENSAD) w Paryżu. Wybrałam wydział komunikacji wizualnej, czyli znowu: afisz, ilustracja, współpraca z innymi - po to żeby coś stworzyć.



Kiedy przyjechałam do Szwecji chciałam kontynuować studia i złożyłam papiery na Akademię Królewską w Sztokholmie, ale tam powiedzieli mi: "Dziecko do roboty, dosyć tego studiowania, spróbuj tego co już potrafisz".

I tutaj stanęłam przed dylematem, z olbrzymią bazą wiadomości, umiejętności nigdy jakby niewykorzystanych. Nigdy nie pracowałam sama. We Francji trochę projektowałam ubrania, tkaniny.

Teraz, od tylu lat, jest dla mnie naturalne, że tak jest i że nie pracuję w grupie tak jak sobie to kiedyś wyobrażałam. Natomiast gdyby wtedy mi ktoś powiedział, że będę sama w ateljé, nie uwierzyłabym. Pomyślałabym, że to jest droga przejściowa, która mnie do czegoś doprowadzi, do jakiejś współpracy: książek, katalogów...


Danka Jaworska prezentowała swoje obrazy podczas Sztokholmskich Targów Sztuki w marcu 2001 roku.

A jakie były początki w Szwecji?

- Zaraz po przyjeździe do Szwecji myślałam, że spróbuję pracować jako ilustrator. Poszłam do jednej z galerii w Sztokholmie i pokazałam im swoje prace. Pamiętam, że były to czarno-białe rysunki. Galerzysta był zabawny i rzekł: "Tyle pracy poświęcasz, żeby te rysunki zrobić, siedzisz dniami, nie powiem tygodniami i rysujesz tym ołóweczkiem. Dlaczego Ty używasz takiego podłego papieru? Przecież jak już tyle wysiłku w to wkładasz, to czemu robisz to na papierze za 2 korony, a nie za 20 koron. Przecież to naprawdę będzie zupełnie inny efekt".

Poszlam więc do domu i zaczęłam eksperymentować z różnymi rodzajami papieru. Zaczęłam robić rysunki na bardzo twardym niemieckim papierze. Nie nadaje się on za bardzo do rysowania, ale mnie pasował. Jak skończyłam czarno-białe rysunki, a zaczęłam pastele, to robiłam coś czego się generalnie chyba nie stosuje, bo pastela wymaga bardzo miękkiego podłoża. Ale ja w dalszym ciągu robiłam te pastele na tym strasznie twardym papierze i każda taka pastela wyglądała jakby była drukiem.



Jedno zdanie tego Pana pomogło mi żebym sama znalazła sobie jakąś niszę. Przyszłam do niego ponownie po jakimś miesiącu. "O świetnie, właśnie mamy teraz wystawę MIKRO - mały format 30 na 30 cm" - powiedział. I tak wystawiłam pierwszy raz te obrazki, te rysunki. Potem już jakoś poszło.

Dostałam stypendium z Niemieckiego Ministeratwa Kultury i pojechałam na rok do Niemiec, do Warpswede i tam się rozkręciłam, tam się rozmalowałam. Już wtedy zaczęłam malować olejne obrazy, robiłam dużo rysunków i pasteli. Tam też miałam wystawę, a potem w Hanowerze. Był to rok 1981. Tak że jest to teraz 20-sto lecie.

Czy przewiduje Pani wystawę retrospektywną?

- Nie. Nawet nie ma szansy na coś takiego, bo ja jestem na bieżąco - nie wiem czy to dobre słowo - ale znaczy to, że rzeczy, które mają rok albo półtora, to są dla mnie rzeczy stare. I jak przygotowywuję wystawę, to przygotowywuję ją powiedzmy z materiału rocznego i wątpię, żeby prace, które zrobiłam dwa lata temu pasowały na wystawę, którą robię dzisiaj. Bo to jest inny "duch", inny temat, inna myśl, mimo że można na pewno rozpoznać moje pociągnięcia pędzla, itd.. I może nawet te prace są dobre, ale w moim pojęciu nie pasują ze sobą, bo są to zupełnie różne okresy. Wydaje mi się, że byłaby to zbieranina a nie dobrze zorganizowana, zaplanowana i przemyślana wystawa.



A poza tym, to jest też tak, że ja żyję ze sprzedaży tych obrazów. Jeżeli więc te obrazy sprzedaję, to mam nadzieję, że sprzedaję te, które są najlepsze. Zresztą to się czuje, który obraz jest jakoś najukochańszy w danym momencie. Jeżeli więc te najlepsze są sprzedawane to zostają te mniej kochane. Dlatego nie mam najmniejszego problemu żeby je przemalować.

A z której dotychczasowej wystawy jest Pani najbardziej zadowolona?

- A to nie ma takich. Byłabym trochę niesprawiedliwa dla pozostałych, dlatego że dzisiaj maluję to co najbardziej lubię, jutro namaluję lepsze, a najlepszą wystawę to dopiero wszyscy zobaczymy. I mam nadzieję, że jeszcze dużo rzeczy w życiu zrobię, a jakich to nie wiem. Przyniesie to jutrzejszy dzień. Jestem ciekawa życia, pracy, ludzi i obym została ciekawa jak najdłużej.

I tego serdecznie Pani Dance Jaworskiej życzę i dziękuję za rozmowę.
 

Rozmawia: Aleksandra Jarosz
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński
PoloniaInfo (2001.03.26)



Linki

Biografia Danki Jaworskiej na stronie "Galleri Bergman".
Obrazy na stronie "Konstfrämjandet i Halland".

Artykuły w temacie

  POLONIKI 2001 - Nagrody Polonii Szwedzkiej
     Andrzej Nils Uggla - Polak Roku
     Przyjaciółka Polski - wywiad z Miką Larsson
     Bal Polonii - wręczono Nagrody Polonii Szwedzkiej
     Rozmowa z doc. Andrzejem Nilsem Ugglą
     Nagrody Polonii Szwedzkiej
 






Dam Pracę (Värmdö )
Praca (Södertälje)
Praca od zaraz (Uddevalla)
firma sprzątającą poszukuje pracownika od zaraz (Sztokholm)
Dołącz do grona fachowców remontujących łazienki (Täby)
Pracownik återvinningscentral (Sztokholm)
Praca- sprzątanie (Tyresö )
Praca dla operatora koparki (Stockholm)
Więcej





Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 4 gości
oraz 0 użytkowników.


nie uczciwi pracodawcy
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony