 Prezentacja filmu w kinie "Rival" w Sztokhomie. Od lewej: pełniący rolę szwedzkiego prezentera Kay Engelhart, reżyserka filmu Teresa Kotlarczyk oraz tłumaczka Halina Goldfarb.
Stało się już tradycją, że Instytut Polski prezentuje sprowadzane filmy w kinie "Rival". 2 kwietnia odbyła się projekcja filmu Teresy Kotlarczyk "Prymas". Jak zwykle zainteresowanie duże, sala wypełniona szczelnie publicznością. Przed projekcją gospodarze wieczoru przedstawili nam Teresę Kotlarczyk - wzruszająco skromną kobietę, która stworzyła tak wielki film i zechciała o nim opowiedzieć. A film opowiada o kardynale Stefanie Wyszyńskim - o trzech latach, które spędził w komunistycznym więzieniu w latach pięćdziesiątych. Ten film poruszył wszystkich, przypomniał nie tak dawną historię naszego kraju i pokazał cierpienie i wielkość człowieka będącego ogromnym autorytetem moralnym Polaków.
Prymasa i Jego sobowtóra zagrał Andrzej Seweryn, który od lat mieszka i pracuje w Paryżu, dwie pozostałe główne role zagrali Zbigniew Zamachowski i Maja Ostaszewska.
Po projekcji - owacja, wielkie brawa od publiczności, a mnie udało się zadać pani reżyser kilka pytań:
Krystyna Stochla: Wspominała Pani, że scenariusz mieli w swoich rękach i Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi, a jednak to Pani zrobiła film. Dlaczego?
Teresa Kotlarczyk: Zanim producent zwrócił na mnie uwagę, scenariusz leżał już dwadzieścia lat i wiele osób przymierzało się do niego. Uznaliśmy, że najwyższy czas zrobić film o Prymasie. To bardzo trudny temat, bo kino to akcja, to dzianie się. W tym przypadku trzeba było stworzyć obraz wewnętrznego świata człowieka, pokazać to dzianie się wewnętrzne, świat myśli. Jego zapiski to wielki materiał filozoficzny i bardzo głęboko zastanawialiśmy się, jak to przełożyć, jakie stworzyć obrazy i sceny, by oddać ten świat, który byłby metaforą zapisanego słowa.
Zresztą opowiadanie o szlachetności, o dobru, bywa nudne i dlatego stworzyłam postać sobowtóra. Nie tylko w kontrapunkcie do postawy Prymasa, ale by pokazać też dwa światy: duchowy i świat cynizmu, moralnego brudu, w którym tak bezwzględnie manipuluje się człowiekiem. I jeszcze po to, abyśmy sobie zadali pytanie: a co by było, gdybyśmy nie mieli Prymasa o tak wielkiej sile duchowej i gdyby dał się złamać - jakie byłyby losy naszego narodu? I mam nadzieję, że tę siłę, która nasz naród pociągnęła, udało mi się pokazać.
KS: W "Rivalu" mówiła Pani o projekcji w Watykanie. Film oglądał Papież i 20 osób u Jego najbliższego otoczenia. Milczał długo, a potem powiedział: chodź! Co Pani wtedy powiedział?
TK: Jeśli nie posądzi mnie Pani o brak skromności, to zacytuję Papieża: Zrobiłaś wspaniały film. To wielkie dzieło!
Bardzo wnikliwie potem film analizował i to nie tylko pokazaną w nim prawdę historyczną, ale też szczegóły techniczne; światło, pracę kamery, grę aktorów. Świetnie się na tym zna.
KS: Czy miała Pani jakieś szczególne trudności podczas pracy nad filmem?
TK: Ciągła i żmudna praca nad scenariuszem i wprowadzanie zmian, drobiazgowe analizowanie postaci, każdego słowa i gestu, m.in. dlatego wszedł do filmu Krzysztof Wakulinski grający pułkownika, bo zrozumiałam, że postać komendanta to za mało, że ta rola wszystkiego nie uniesie.
Nakręciliśmy również cały materiał pokazujący odosobnienie Stefana Wyszyńskiego w Komańczy, ale film sam to już odrzucił.
KS: I kończy się dość nieoczekiwanie, a wykorzystanie materiału dokumentalnego z Papieżem uzmysławia nam, że przecież nie tak dawno Prymas był i żył wśród nas. A nad czym teraz Pani pracuje?
TK: Jak wielu reżyserów i mnie nie ominęły seriale. Pracuję przy realizacji serialu "Na dobre i złe", a równocześnie nad filmem "Klasztor".
KS: To znaczy, że znów pokaże Pani zamknięte, hermetyczne środowisko?
TK: Tak, życie klasztorne, lecz tym razem akcja toczy się w średniowieczu.
KS: Czy Pani film przypomni nam "Imię Róży" Umberto Eco?
TK: Właśnie tak, a praca nad filmem jest już bardzo zaawansowana.
KS: Czekamy więc na Pani nowe dzieło. Po projekcji "Prymasa" widziałam wokół zapłakane, wzruszone twarze. Odbiór filmu był bardzo głęboki. Serdecznie Pani gratuluję!
TK: O Boże, a tak bardzo się bałam!!!
Ta rozmowa toczyła się na tarasie pięknej willi Instytutu Polskiego, była więc okazja do rozmowy z dyrektorem Piotrem Cegielskim.
|