Odwiedzin 39643514
Dziś 4185
Środa 17 grudnia 2025

 
 

Inne spojrzenie

 
 

Tekst: Dana Platter
Foto: Katarzyna Śliwa

2009.03.06
 


11 grudnia w Instytucie Polskim w Sztokholmie odbył się wieczór autorski Zygmunta Barczyka (pierwszy z lewej). Spotkanie poprowadził Leonard Neuger (w środku).

Książka Zygmunta Barczyka „Inna jasność” jest powieścią-reportażem z wyprawy samochodowej, którą autor podjął na północ Skandynawii wraz ze swoim ojcem. Autor mieszka już kawał czasu w Szwecji, bo od roku 1983, nie podaje jednak w którym to roku wybrał się na Północ, a szkoda. Jego opis to spojrzenie człowieka, który pierwszy raz znajduje się w egzotycznej dla siebie krainie; spojrzenie wyostrzone dystansem do skandynawskiej kultury i krajobrazu.





Zobacz fotorelację z wieczoru autorskiego Zygmunta Barczyka w Instytucie Polskim w Sztokholmie!!!
Ponad 30 zdjęć!



Autor nie jest jednak nowicjuszem w szwedzkości, zdobył już solidną wiedzę o swoim nowym kraju osiedlenia i dzieli się nią hojnie z czytelnikiem. Barczyk jest bystrym obserwatorem, przygląda się Szwecji ciekawie i życzliwie jak ktoś, kto nigdy tu niczego złego czy przykrego nie doświadczył. Głównym celem wyprawy jest jednak podróż duchowa, próba odnalezienia czegoś nieuchwytnego a tak istotnego dla postrzegania siebie i świata.



Prawdziwą ucztą przy lekturze książki jest język. Nie ucierpiał on ani trochę z powodu emigracji czy oddalenia, przeciwnie – jest bogaty, pełen niuansów, metafor i porównań, bardzo poetycki. Są tu nawet ciekawe neologizmy: wesołkowały, smyczymy się, zalegliśmy się, nadstrzyżone uszy, skoczkini, emilek (to chyba e-mail).

Obcować z taką polszczyzną, to jakby skąpać się w krystalicznie czystej wodzie, to wziąć oddech po wszelkich pseudo-powieściach ostatniego czasu, prześcigających się w brudzie i wulgarności. Znamienne jest, że autor, piszący pięknie po polsku, mieszka od ćwierć wieku poza ojczyzną, a powieści wulgarne i brutalne powstają w kraju. Znak czasu?



A więc zanurzmy się w Skandynawii oswajanej przez rodaka. Barczyk pisze m.in. o „luterańskiej podejrzliwości wobec rozkoszowania się życiem”. Jean-Jacques Rousseau, porównując ludzi Południa z ludźmi Północy, powiadał: niefrasobliwy człowiek Południa pierwsze, co powie, to: kochaj mnie! Człowiek Północy powie za to: pomóż mi!

Autor tu i ówdzie opisuje wydarzenia, naświetlające charakter mieszkańców północnego kraju np. „powiedzieć w tym kraju, że ktoś jest inny, odbierane jest jako zarzut, a nie komplement”.



Wyjaśnia też, dlaczego kobiety nie są ani kobiece, ani eleganckie; a najwyższą cnotą jest przeciętność. Barczyk wplata przypowieści i fakty historyczne, wyjaśnia, skąd się wziął skisły śledź i dlaczego na kawach biurowych z reguły się milczy.

Opowiada o szamanach, o mistyku Larsie Levim Laestadiusie, twórcy laestadianizmu, o magu z Norwegii, o północnym krańcu Europy, sięga do mitologii nordyckiej i tak snuje swoją opowieść o wyprawie po wielką przygodę i inność, po zrozumienie Północy, przyrody, a głównie – siebie. Bo tylko w ciszy można odnaleźć siebie i zrozumieć prawa, żądzące życiem.



Podróż bohatera to swojego rodzaju katharsis, próba ucieczki ze zgiełku świata, z oblepiającej masy wrażeń z kontynentu i zanurzenie się w oczyszczającej, jak mniemał, pustce. Autor nie przewidział jednak, że ta pustka i szarość mogą wessać i rozłożyć człowieka na czynniki pierwsze, że zamiast odnowy można się pogrążyć w nicość. Wystarczy feler motoru w samochodzie i zagłada jest blisko.

Podziwiam odwagę bohatera. A może to była frustracja? Desperacja? Albo chęć sprawdzenia siebie? Niejeden już poległ, kiedy wyruszył w ponure i niegościnne tereny. Tundra lapońska niewątpliwie do takich terenów należy.



Bohaterowie mają jednak szczęście – samochód jest niezawodny, jedzie na benzynie, której nigdy nie tankują (przynajmniej tak wynika to z tekstu) i wysiada tylko raz, na Lofotach, a pomoc w postaci przypadkowego podróżnika-filozofa spada od razu jakby z nieba. W życiu trzeba mieć szczęście! I koincydencję...

Jakby nie było, autor najwidoczniej otrzymał to, czego pragnął: potężną lekcję pokory wobec wielkości natury i własnej znikomości. Surowa, ponura przyroda i cisza, która rzuca na kolana. Z tych kolan wstaje się już innym człowiekiem. Autorowi myśli się „same myślą”, mierzy się z Bogiem, kosmosem i z samym sobą. Usiłuje pojąć niepojęte.



Doświadcza, po raz pierwszy w życiu, jak to jest nie czuć nic. I nie czuć tego, że ... nie czuje. Może właśnie o to chodziło, żeby nareszcie przestać czuć, co, jak wiadomo, często jest źródłem cierpienia. Nie czuć jednak na dłuższą metę się nie da – autor zostaje oszołomiony urodą krajobrazu w Norwegii, czemu daje wyraz w dytyrambie pochwalnym, a także reaguje na wdzięki kobiece, no więc wszystko jest w porządku – czuje!

Ludzie, których spotyka na dalekiej Północy, na pograniczu szwedzko-fińskim i w Norwegii, to albo małomówni Same (Samowie, Lapończycy), albo przybyli z kontynentu nawiedzeni healerzy, magowie, filozofowie i duchowi poszukiwacze wszelkiej maści. Na Północy chcą znaleźć sens życia i odpowiedź na pytania egzystencjalne.



Kulminację opowieści stanowi ostra dyskusja, jaka wywiązała się na tematy ezoteryczne w knajpie w Narwiku między dwojgiem Niemców, zażartych teozofów a dwojgiem naszych o wiele bardziej przyziemnych rodaków, przybyłych z Murmańska marynarzy.

W dyskusji biorą też udział autor i jego ojciec, choć w dość ograniczonym zakresie. Jest tu mowa i o wampirach energetycznych, o aurze, zamkniętych czakrach, wegetarianizmie, i o podwyższonych wibracjach. Nie bardzo rozumiejący w czym rzecz polscy marynarze, dosyć już pijani, przekładają to na swoje myślenie i wychodzą z tego zabawne zderzenia.


Fot. Michał Dzieciaszek

Sam autor przedstawia ścieranie się obu grup z ledwo dostrzegalną ironią, przemycając jednocześnie ważne myśli i światopoglądy. Rozmowa toczy się po angielsku i trochę trudno uwierzyć, że dyskusja toczyła się tak płynnie na bądź co bądź, abstrakcyjne, niecodzienne tematy a dyskutanci potrafili przedstawić w języku obcym wszystkie niuanse skomplikowanych meandrów zagadnienia.

Książka to bogata w obserwacje, opisy, refleksje filozoficzne, doświadczenia, zdecydowanie warta przeczytania. I ten język, język! Nasza ojczyzna-polszczyzna... Polecam!

 

Dana Platter
Foto: Katarzyna Śliwa
PoloniaInfo (2009.03.06)



Zygmunt Barczyk, Inna jasność - Opowieści z podróży na najdalszą Północ.

Wyd. Videograf II Katowice 2008 str. 302 Ilustracje: akwarele wybitnego szwedzkiego malarza Larsa Lerina (ur.1954)

Artykuły w temacie

  Inna jasność - Zygmunt Barczyk
     Lars, Boży Księgowy i warszawianka w kraju Same
 









Serwis (Stockholm)
Zatrudnie pracownikow do pracy przy rozbiorkach (Malmö)
9 ZALUZJI WEWNETRZNYCH (Uppsala)
LAKIERNIK SAMOCHODOWY (TÄBY/STOCKHOLM)
stolarz meblowy (Stockholm)
Praca dla cieśli szalunkowych (Sztokholm)
Sprzątanie domów prywatnych (Älvsjö)
Pracownik do firmy sprzątającej (Lidingö)
Więcej





Härkeberga kaplansgård
Agnes na szwedzkiej ziemi
Czarnogóra latem
Agnes na szwedzkiej ziemi
Brownie z krwią – szwedzki deser
Agnes na szwedzkiej ziemi
Clean flat AB
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2024 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji
Koncert muzyki polskiej w Göteborgu
Smaki życia na obczyźnie
25 lat Chorus Polonicus Gotheborgensis
Smaki życia na obczyźnie


Odwiedza nas 5 gości
oraz 0 użytkowników.


Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2025 PoloniaInfoNa górę strony