Gdy zabraknie rodziny lub rodzice nie spełniają swoich obowiązków, a ich zachowanie nie sprzyja właściwemu rozwojowi dziecka, pojawiają się zastępcze środowiska opiekuńczo-wychowawcze, pospolicie mówiąc - domy dziecka. Ponoć pierwszy dom dziecka powstał w VIII w. w Mediolanie. W roku 1204 papież Innocenty II założył zakład im. Św. Ducha dla dzieci porzuconych, co zapoczątkowało rozwój instytucji tego typu. Wedle danych statystycznych w Polsce jest 351 domów dziecka, a w nich 20 000 wychowanków.
Domy dziecka są potrzebne i sprawują na pewno opiekę nad dziećmi jak najlepiej tylko potrafią, ale jest to nadal tylko i wyłącznie instytucja, która żyje swoim życiem i ustalonym rytmem. Brak w niej spontaniczności, prywatności i przede wszystkim brak uczuć rodzicielskich.
Wychowankowie domów dziecka są w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami - często traumatycznymi, które najczęściej powodują, że dziecko jest pełne niepokoju i lęku. Pomimo, że ma schronienie i dach nad głową, nie ma najważniejszego - miłości.
Otoczeni opieką pedagogów i "cioć", dla których nigdy nie będą tymi jedynymi, ukochanymi i własnymi. Dlatego tak ważne dla tych dzieci jest uczucie, że ktoś o nich pamięta, ktoś je darzy uczuciem i docenia. Szansą na zbliżenie dziecka z osobą dorosłą jest utworzenie rodzin zastępczych, nawet tymczasowych, które wspierają dziecko finansowo i emocjonalnie. W Polsce jest wiele takich rodzin, ale nie tylko w Polsce.
W Szwecji od 15 lat funkcjonuje fundacja Polenprojektet. Jest to organizacja całkiem bezinteresowna mająca na celu organizowanie i skupianie rodziców zastępczych, opiekunów, którzy chcą i mogą pomóc dzieciom w domach dziecka. Polenprojektet ma pod swoja opieką około 400 dzieci z pięciu różnych placówek wychowawczych na terenie Szczecina i okolic. Większa cześć członków i rodziców zastępczych to Szwedzi.
Opiekunowie z Polenprojektet utrzymują kontakt z dzieckiem za pomocą listów, kartek i pamiętają o ważnych datach jak urodziny, imieniny i święta itp. Przesyłają paczki z odzieżą, przyborami szkolnymi a czasami tez pieniądze. Poza tym rodzice odwiedzają dzieci kilka razy do roku oraz zapraszają „swoje” dziecko na kilkutygodniowe wakacje lub święta do Szwecji, co dla wielu dzieci jest ogromnie ważnym i ekscytującym przeżyciem. Fundacja sama organizuje wyjazdy autobusowe dla dzieci 2 razy do roku - podczas świąt Bożego Narodzenia i w okresie wakacyjnym. Dzieci maja możliwość wypocząć, pokąpać się w morzu, pochodzić po lesie, poznać szwedzka kulturę i szwedzkie zwyczaje. Najważniejszym elementem jest oczywiście ten kontakt miedzy dzieckiem a dorosłym, który o dziecko się troszczy. Mały człowiek nagle staje się kimś ważnym. Zaczyna dla kogoś coś znaczyć i uczy się jak funkcjonować w normalnym społeczeństwie.
Ludzie zaangażowani w Polenprojektet wykonują fenomenalną pracę i poświęcają wiele swojego wolnego czasu na to, aby dzieci miały lepszy byt, uśmiechniętą twarz i więcej wiary w siebie.
Pomimo niekiedy trudności językowych i praktycznych, nie poddają się i nie opuszczają swoich wychowanków. Rola opiekuna nie kończy się bowiem na jednym liście lub jednej wizycie. Wielu członków jest zaangażowanych od samego początku powstania organizacji. Utrzymują kontakt również z wychowankami, którzy już dorośli i dawno opuścili dom dziecka.
Polenprojektet potrzebuje jednak więcej zaangażowanych opiekunów i osób, które mogą pomoc finansowo. Nie jest to wysoki koszt, bo oplata członkowska wynosi zaledwie 250 kr na rok, a każda pomoc się liczy. Dzięki temu, że w organizacji brak specjalnych organów administracyjnych, wszelka pomoc idzie bezpośrednio do dzieci. Niedawno odnowiona strona internetowa zawiera wiele informacji na temat działalności organizacji oraz ich członków. Oprócz zdjęć i informacji praktycznych są podane numery do przedstawicieli domów dziecka, którzy z chęcią udzielą informacji i rad na temat jak w najlepszy sposób pomóc dzieciakom w szczecińskich domach dziecka.
"Sierotą jest dziecko, gdy umarli rodzice, sierotą jest i to dziecko,
któremu nie urodził się jeszcze rodzic i opiekun jego ducha"
(Janusz Korczak z artykułu "O ratunek dla dzieci" w "Naszym Przeglądzie" 1937, nr 362, str.10)
|