Odwiedzin 37873446
Dziś 1826
Piątek 17 maja 2024

 
 

Agnieszce Osieckiej ku pamięci

 
 

Tekst: Andrzej Szmilichowski

4
 

W Sztokholmie odbyła się - w świetnie od lat prowadzonym przez dyrektora Jerzego Sawkę teatrze REPLICA, premiera przedstawienia zespołu BAGATELA, z programem "PIJMY WINO ZA KOLEGÓW", poświęconym pamięci poetki Agnieszki Osieckiej, w piątą rocznicę jej śmierci.

Na scenie wystąpiła Teresa Tutinas w towarzystwie: Alicji Hernhut, Gra Misiowiec, Beaty Porembskiej, Dany Rechowicz, Jana Hernhuta, Jacka Polaka. Gościnnie uczestniczyły Jolanta Borusiewicz i Dominika Depczyk. Oprawę muzyczną zapewnili: Witold Robotycki, Stanisław Rejment, Janusz Słotwiński, Kazimierz Dąbrowski, oraz gościnnie Leszek Jarmuła. Scenariusz i reżyseria: Maria Kabała-Rejment. Opracowanie muzyczne: W. Robotycki, S. Rejment. Scenografia: Tadeusz Szymoński. Sprawy organizacyjne: Lula Robotycka.

Już z samej ilości ludzi biorącym w tym ewenemencie udział wynika, że było to przedsięwzięcie wyjątkowe, i jak na tradycje sztokholmskiej polonii niespotykane (nie zapominając o niestety nie istniejącej już trupie teatralnej Marka Terpiłowskiego), za co należą się specjalne podziękowania Marii Kabała-Rejment, bez której nie doszłoby do powstania tego widowiska.

Wśród wykonawców - jak było do przewidzenia, rolę pierwszej damy grała z powodzeniem, ogólnie znana i lubiana Teresa Tutinas. Tutinas była zawsze i jest nadal pewną kartą, jej muzykalność, wielki głos, i ogromna rutyna, nie pozostawiają miejsca na niepowodzenie, jest podporą tego programu. Jedynie w "Kochankach z ulicy Kamiennej" mniej mnie uwiodła niż zazwyczaj, ale to nie jest piosenka dla niej. Pięknie śpiewała Dominika Depczyk, cóż za tembr i ciepło w tym głosie!, trudno zrozumieć dlaczego śpiewała tylko jedną piosenkę. Natomiast Jola Borusiewicz zrobiła mi ogromną przyjemność piosenką "Hej dzień się budzi". Bardzo muzykalna osoba, bardzo. Nie pozostawia słuchaczom cienia wątpliwości, że "rządzi" frazą, ma świetny i współgrający z pulsem utworu ruch sceniczny, ogromnie przekonywująca artystka.

Towarzyszące wokalistom combo muzyczne mniam-mniam! Niema co się dziwić, gentlemani przy instrumentach to pełnej krwi zawodowcy, i jeśli może ich cokolwiek w życiu zaskoczyć, to tylko niskie honoraria. A wśród nich Staś Rejment, który wprost rewelacyjnie zaśpiewał "Balladę dla okruszka". To prawdziwa rzadkość słyszeć artystę, który operując tak skromnymi, powiedziałbym wyrafinowanymi środkami, śpiewając w dodatku - co naturalnie sam wybrał, na granicy falsetu, potrafiłby przekazać słuchaczom tyle ciepła i romantyzmu, tyle duszy. Brawo Staszku!

Wśród śpiewających aktorów wyróżniłbym Janka Hernhuta, choć nie jest jak się słyszy w najlepszej formie zdrowotnej, i to odbija się nieco na jego scenicznym temperamencie. Dana Rechowicz ładnie zaśpiewała "Mój pierwszy bal", ale po co i dlaczego śpiewała także coś po francusku? O ile wiem Osiecka nie pisała tekstów w tym języku. Przy okazji, co w tym programie robił Okudżawa? Rechowicz należało bardziej wykorzystać w momentach narracyjnych, ma dobrą dykcję i miły głos.

Jacek Polak ładnie zaśpiewał piosenkę Okudżawy (!), ale jest zbyt refleksyjny jak na tę formę sceniczną. Scenografia pana Szymońskiego oszczędna, stylowa. Beata Porembska potrzebuje jeszcze trochę czasu, i popełniono błąd przy jej ubieraniu na scenę, ale powinna na niej pozostać. Gra Misiowiec sprawiała wrażenie jakby nie bardzo wiedziała jaką rolę ma spełniać - a jaką miała? Ala Hernhut zbyt szybko uwierzyła w siebie i swoje możliwości wokalne. Praca na scenie to trudny i mozolny w nauce zawód. Ale wyglądała ładnie. Wrażenie ogólne - aktorzy reagowali jakby nie do końca wiedzieli czego się od nich oczekuje. Cóż, "kod Osiecka" nie załatwia wszystkiego, to dopiero pół drogi.

I tak dobrnęliśmy do najważniejszego, wrażenia jakie pozostawia po sobie spektakl, i jego oceny. Ale zanim co, cofnijmy się o rok. Mniej więcej rok temu ten sam zespół, za inspiracją i reżyserią Marysi Kabały, zaprezentował w Instytucie /dzięki przychylności dyrektora Piotra Cegielskiego/ program oparty na świetnym pomyśle powrotu do ech "czerwonej" przeszłości, zatytułowany "Hejnał wolności". Było to przedstawienie nad wyraz udane. Dzięki dobremu pomysłowi nie tylko poradzili sobie, ale odnieśli sukces. Amatorskie grupy aktorskie muszą mieć pomysł bo inaczej klapa. Brak im mianowicie oręża którym można pokryć niedostatki pomysłu czy reżyserii - zawodowej biegłości. Tu zabrakło pomysłu na całość, pomysłów na wykonanie poszczególnych piosenek, zabrakło umiejętności wykreowania spektaklu muzycznego.

To co piszę nie jest linczowaniem Kabały. Wykonała wielką pracę, pokazała konsekwencję w realizacji swoich idei, utrzymała w ręku projekt i zespół, i doprowadziła do premiery. To wielki wyczyn. Rzecz w tym, że zabrakło jej wyobraźni, mam wątpliwości czy zdawała sobie klarownie sprawę z tego za co się bierze. Kabaret to piekielnie trudna forma wypowiedzi, o wiele trudniejsza od dramatu, i wymagająca wielkiego wyczucia gatunku. Między innymi dlatego tak niewielu reżyserów bierze się za kabaret. Szkoda, że Kabała liczyła tylko na siebie, w jej zespole i poza nim istnieją ludzie znający się nieco na kabaretach. W rezultacie oglądaliśmy okolicznościową składankę ku czci. W pierwszej odsłonie wzbudzili zaciekawienie, w drugiej już tylko łkali nad prochami Agnieszki Osieckiej. Z pełnej życia, uwielbiającej zabawę, wódeczkę i panów, pełnokrwistej kobiety i szampańskiej poetki, zrobili ikonę.

Droga BAGATELO, zdajcie sobie sprawę z jednego, to już nie był występ przyjaciół dla przyjaciół, powstały za przyczyną i z inspiracji wspólnie spędzonych towarzyskich wieczorów. To był spektakl teatralny na który widzowie kupowali bilety, a to jest kolosalna różnica w odbiorze i ocenie. Ludzie przyszli tłumnie, ale to nie może zamazywać obrazu, budować wrażenia sukcesu, polscy sztokholmianie przyjdą zawsze, oni już tak mają!

A spektakl uratowały wypróbowane zawodniczki - Teresa Tutinas i Jola Borusiewicz, mające przyzwoite oparcie w zespole i rutynowanych muzykach.

Kończąc już, życzę nam wszystkim, aby ten mniej udany spektakl nie podciął skrzydeł Marysi Kabale. Kulturze polskiej w Sztokholmie bardzo jest potrzebna jej energia.
 

Andrzej Szmilichowski
Most (4)



Artykuły w temacie

  Osiecka w Sztokholmie
     Apetyt na Osiecką
     Pijmy wino za kolegów
 






brukarz - kostka granitowa (Knislinge )
Praca przy sprzataniu w Sztokholmie (Älvsjö)
Renovering av lägenheter- Stockholm (Stockholm)
PRACOWNIK ROBÓT NAZIEMNYCH (Sztokholm)
Städjobb- Stockholm (Stockholm)
Pracownik budowlany -stawianie scianek gipsowych (Sztokholm)
Sprzatanie Uppsala / Knutby (Uppsala )
Restauracja (Edsbro )
Więcej





Zakładnicy Nocnego Duathlonu na pokładzie Ryanair.
Agnes na szwedzkiej ziemi
8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 16 gości
oraz 1 użytkowników.


Trollfabriken poloniainfo.se ?
Niechciani lokatorzy
Szwecja gospodarzem Eurowizji 2024.
Jak kupowano zbiory Czartoryskich
Nakretki i co mnie w##wilo
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony