|
FOLKAN, Östermalmstorg 1, Sztokholm.
Teatr KWADRAT znowu w Sztokholmie!!! Tym razem ze styczniową prapremierą
sztuki ZŁODZIEJ w reżyserii Janusza Majewskiego.
Tylko jedno, jedyne przedstawienie!!!
Bilety w cenie:
250 kr (parter rząd: 3 - 14; balkon rząd: 1 - 3), 200 kr (parter rząd: 15 - 20; balkon rząd: 4 - 9), do nabycia od 7 lutego w sklepie POLFOOD,Torsgatan 49.
Informacja i rezerwacja biletów: tel. 08-556 45 255, 0707-55 21 77, 08-91 91 54 oraz 0704-25 79 48.
Materiały prasowe:
... Pierwszą pozycją sezonu 2000/2001 w teatrze Kwadrat będzie sztuka angielskiego
pisarza Erica Chappela pt. Złodziej w reżyserii Janusza Majewskiego, scenografii
Józefa Napiórkowskiego i Wojciecha Stefaniaka.
W głównej roli wystąpi Jan KOBUSZEWSKI w towarzystwie debiutującej
w Kwadracie znanej aktorki Ewy KASPRZYK oraz Renaty DANCEWICZ, Andrzeja KOPICZYŃSKIEGO i Pawła WAWRZECKIEGO.
Eric Chappell w swoim utworze nie tylko zawarł wątki sensacji i humoru,
ale również pewne elementy problemów społecznych drążących społeczeństwo
angielskie, a jednocześnie dziwnie odnoszące się do naszej sytuacji, której wyrazem
jest ostatnia kwestia głównego bohatera: "... co się dzieje w tym kraju!".
"Co ci strzeliło do głowy?!"
Wypowiedź reżysera spektaklu Janusza Majewskiego,
znanego reżysera filmowego m.in. z takich filmów jak "Zazdrość i medycyna", "Zaklęte rewiry" i "C.K. Dezerterzy"; który po raz pierwszy reżyseruje sztukę teatralną.
Dawniej jakoś nie przepadałem za teatrem. Chodziłem czasem na wybrane spektakle, na głośne wydarzenia artystyczne, bo wypadało brać udział w życiu kulturalnym, albo zapraszali mnie aktorzy, którzy grali w moich filmach, ale zawsze musiał koło mnie siedzieć ktoś, kto czuwał, żebym głośnym chrapnięciem nie wywołał skandalu.
Męczyła mnie solenna atmosfera, archaiczna konwencja i ograniczoność środków inscenizacyjnych, nużyła jednostaność perspektywy, brakowało mi zmienności planów, możliwości przyjrzenia czemuś z bliska, tak jak to jest w kinie, niecierpliwiło zbyt wolne na ogół tempo, denerwowała zbyt duża ilość słów – inaczej mówiąc byłem profanem nie czułym na magię spektaklu teatralnego i do tego podstępnym złodziejem, bo kradłem stąd aktorów do swoich filmów czy do teatru telewizji.
To wszystko odnosiło się zwłaszcza do teatru klasycznego, do repertuaru dramatycznego, jakoś nie mogłem wierzyć dorosłym ludziom, których znałem prywatnie jako całkiem normalnych i rozsądnych, gdy na scenie rozdzierali szaty z rozpaczy, płakali, przeżywali tragedię, umierali.
Co innego kiedy się śmiali, kiedy żartowali, kiedy mnie rozśmieszali – o, wtedy byli prawdziwi, byli tacy, jakich ich znałem, wtedy wyrażali moje z wiekiem ugruntowujące się przekonanie, że jedyną godną postawą wobec coraz większego absurdu życia jest śmiech – śmiech oceniający, komentujący, dystansujący, ale także śmiech rozumiejący i wybaczający. W końcu śmiech jest podobno jedyną cechą różniącą nas od zwierząt (tu mam
wątpliwości: znam psa, który się śmieje).
No, i wtedy polubiłem teatr, a zwłaszcza jeden szczególnie – Teatr Kwadrat. Polubiłem go za inteligentny repertuar, za szczególny
klimat, za jakiś specyficzny klimat, za jakiś specyficzny, cywilizowany, europejski
urok tego narożnika ulic Czackiego i Dowcip, a przede wszystkim za zespół aktorów,
z których większość, to moi przyjaciele lub dobrzy znajomi.
I to oni właśnie, podstępni kawalarze, od wielu lat namawiali, żebym spróbował coś wyreżyserować na scenie, tak,
że w końcu uległem i teraz, niestety, dałem się wpuścić w maliny. Więc jeśli ktoś zapyta
co mi strzeliło do głowy z tym teatrem lub pokiwa z politowaniem głową, że zabieram się
do czegoś na czym się nie znam, wskażę na nich, na aktorów, na nich zwalę całą winę, a ponieważ wiem, że ich kochacie, tak jak zresztą i ja nieuleczalnie ich kocham, to jestem
pewny, że im (i mnie) wybaczycie tę lekkomyślność.
|