Ale mało tej Polski w tym Skansenie - zauważył mój znajomy gdy wychodziliśmy z "Dni Polskich". Pojechaliśmy do Skansenu jak zwykli turyści, bez żadnych oczekiwań, w niedzielę po południu. Chcieliśmy zobaczyć to, co widzi "typowy Szwed", który odwiedza Skansen nie wiedząc, że są akurat organizowane polskie dni. Dotarliśmy, gdy na scenie Solliden występował kaszubski zespół Sierakowice.
Publiczność była spora, występ ciekawy. Co mnie jednak trochę zdziwiło, to fakt, że po występie było sporo mówione w języku polskim, bez tłumacza. Dla bądź co bądź szwedzkiej publiczności... niedopatrzenie?
Po występie chcieliśmy udać się dalej, lecz za bardzo nie wiedzieliśmy dokąd, ponieważ przy scenie Solliden rozwieszony był program na... sobotę. Niedopatrzenie? Dopiero słysząc donośny głos pana Franka Godlewskiego trafiliśmy do sceny, na której występowała grupa śpiewaków, muzyków i przede wszystkim tancerek ze sztokholmskiego Klubu Seniora.
Po drodze natknęliśmy się na stoiska polskich biur podróży: POiTu, Lotu i Orbisu. Dyrektor Polskiego Ośrodka Turystycznego w Szwecji pan Juliusz Sochan był zadowolony.
- Dużo ludzi jest dziś zainteresowanych Polską - mówił wystawiając nowe materiały reklamowe - przede wszystkim Szwedzi, ale też i Niemcy.
Poszliśmy dalej, rozglądając się za polskimi rzemieślnikami, którzy mieli ponoć gdzieś pokazywać swoje prace, ale jakoś ich nie znaleźliśmy. Niedopatrzenie? Poszliśmy więc w zamian obejrzeć niedźwiedzie, do których droga oznaczona była strzałkami.
|