Odwiedzin 37847645
Dziś 436
Czwartek 9 maja 2024

 
 

List ze Szwecji do mamy

 
 

 
 

Opowiadanie nagrodzone na I Ogólnopolskim Konkursie Literackim "Szwedzkie Inspiracje" im. C.M. Bellmana w Katowicach w ubiegłym roku.

Szwecja, październik 1997r.

Kochana Mamo,

Dopiero minęły dwa tygodnie naszego tutaj pobytu, ale piszę, ponieważ na gorąco pragnę podzielić się moimi wrażeniami.

W pociągu do Świnoujścia było bardzo wesoło. To nic, że w naszym przedziale siedział facet jak z plakatu WANTED, ale nie nudziłyśmy się. Na zmianę trzymałyśmy straż i przez cały czas miałyśmy tego typka na oku.. Zmieniałyśmy się co godzinę. Mój dyżur przypadł między 2 a 3 w nocy. Wszyscy smacznie spali kołysani monotonnym stukotem kół, a ja ... razem z nimi. Dopiero, gdy pociąg gwałtownie szarpnął, obudził wszystkich. Nikt jednak nawet nie przypuszczał, że również mnie obudził w samym środku przyjemnego snu.

Nad morze miała dojechać nasza Miss od angielskiego, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy w porcie czekała na nas Madame - pani od francuskiego. Ona nie zna polskiego, a z angielskim radzi sobie tak, jak nasze klasowe ogonki. Upatrzyłyśmy w tym niezłą zabawę. Postanowiłyśmy, że nie może zmarnować czasu i wykorzysta go na naukę polskiego. Nauczymy ją kilku mało przyzwoitych słówek. Będzie dumna i po powrocie pochwali się dyrektorce ze swoich osiągnięć lingwistycznych. Nie mogłyśmy doczekać się tej hecy.

Zaokrętowałyśmy się z naszymi tobołkami na statek. Po wypłynięciu z portu zaczęło wiać. Nie przejmuj się jednak Mamuś kochana. Początkowo było nawet zabawnie. Pierwsza zaczęła Agnieszka, potem już nie pamiętam kto był następny. Przechodziłam wszystkie fazy morskiej choroby, a cera zmieniała mi się szybciej niż szerokości geograficzne - biały, czerwony, żółty, granatowy i siny - to w zależności od wielkości kołysania. Wymarzone morze, które nie wiem dlaczego, ale kojarzyło mi się z plażami Wysp Kanaryjskich albo Hawajami, przypominało cuchnący ściek w kolorze brudnej ścierki. Po prostu śmierdziało smarami, rybami i nie wiem czym jeszcze.

Na domiar złego zaczęło lać. My, jak tobołki przywiązane do rufy, oddawałyśmy się urokom morskiej choroby. Myślałam, że ten koszmar nie będzie miał końca. Mamo, pewnie myślałaś w tym czasie, że ja płynę spokojnie po wspaniałym morzu, a w tym czasie wyrywałam się z okropnych szponów śmierci.

W porcie czekała na nas piękna słoneczna pogoda. Pragnęłam tylko jednego - jak najszybciej stanąć na stałym lądzie. Ludzie na ulicy dziwnie na nas patrzyli i przyglądali się nam ze zdziwieniem. Od razu zawieźli nas do tamtejszej szkoły. W niczym nie przypominała naszego gimnazjum. Każda z dziewcząt ma granatowy mundurek - 100 lat temu mundurki były takie same. Tam - dziewczyny i chłopaki ubrani w szałowe ciuchy. Nie można rozróżnić nauczyciela od uczniów. U nas od razu wiadomo - "who is who". Szwedzi drwili sobie na nasz widok. Byłam wściekła, bo tylu chłopaków przyglądało się nam, a ja? - włosy mokre i pozlepiane, po fryzurze nie zostało śladu, spodnie na tyłku całe przemoczone. Wyglądałam jak uratowany przed chwilą topielec. A przecież liczy się pierwsze wrażenie. Pomyśl Mamo, jak byś się czuła w takiej sytuacji.

Po przemówieniach i powitaniach wreszcie domyślili się, że dawno niczego nie miałyśmy w ustach. Żadna z nas nie tknęła jedzenia, ale gorąca herbata zniknęła niemal od razu. Dziewczyny stwierdziły, że taki rejs to nawet dobry sposób na odchudzanie. Myślę jednak, że istnieją lepsze sposoby.

Muszę Ci Mamuś opisać nasze mieszkanie. Z Misią zamieszkałyśmy w osobnym pokoju, który sąsiaduje z sypialnią Olsena. Mamo, co to za chłopak. Ma 14 lat. Misię poraziło, jak go zobaczyła. Ma jasne włosy, niebieskie oczy, a zęby jak w reklamie pasty do zębów. Wiesz jaki ładny chłopak. Tak naprawdę, to mi się też podoba. Miśka zakochała się od pierwszego wejrzenia. Wodzi za nim nieprzytomnym wzrokiem. Diagnoza jest prosta - albo jest ciężko chora, albo się śmiertelnie zakochała. Nic, tylko on to, a on tamto. Oszaleć można. Ale miało być o mieszkaniu. W pokoju mamy kolorowy telewizor z satelitą, wieżę stereo, komputer i ... ogromną kolekcję lalek z całego świata. Ich właścicielką jest mała Ani, która właśnie wyjechała do dziadków do Stanów.

Oprócz pomieszczenia, które jest pokojem, bawialnią, jadalnią, kuchnią, holem i nie wiadomo czym jeszcze, do najważniejszych należy sauna. Na samą myśl o niej przelatują po mnie mordercze ciarki.

Ale proszę nie denerwuj się, zaraz opowiem jak było. Rano, ledwie obudziłyśmy się, przed śniadaniem poproszono nas do sauny. Ubrałyśmy nasze piękne kostiumy kąpielowe i dalej, niech Olsenowi oczy wychodzą z orbit. Sauna była zajęta, więc grzecznie czekałyśmy na swoją kolej. Mama Olsena zaprosiła nas do środka i ... kazała się nam rozebrać. Mamo, a tam same golasy. Olsen, jego mama i tata siedzieli na nagusa na drewnianej ławeczce. Ze wstydu zrobiło mi się gorąco. Za nic w świecie nie chciałam oderwać się od ręcznika. Usiadłyśmy w kąciku.

Było jak w piekle - bardzo gorąco, duszno i parno. Nagle Misia i inni też zniknęli mi z oczu. Przypomniałam sobie ranek, gdy w takiej mgle musiałam iść rano do szkoły. Nie widziałam wtedy nawet własnej ręki. Początkowo było przyjemnie, ale po pewnym czasie, Mamuś, urwał mi się film. Oni chyba chcieli mnie zamordować. Wyobraź sobie co ze mną zrobili. Ci barbarzyńcy wrzucili moje nieprzytomne ciało do wanny z zimną wodą. Już nigdy nie wejdę do sauny. Najadłam się tyle wstydu, a oni wszyscy śmiali się ze mnie. Wyglądałam idiotycznie. Jak mogłaś Mamuś nie być wtedy ze mną. Zostawiłaś mnie na pastwę losu. Żałowałam, że ziemia nie rozstępuje się na każde życzenie. W tym momencie pragnęłam z całą pewnością zapaść się pod nią. Na samo wspomnienie chce mi się płakać.

Mamusiu, Szwedzi to bardzo dziwni ludzie. Wiesz, oni nie marudzą swoim dzieciakom i nie zwracają im uwag. Ty chyba byś zwariowała, a Twoje "Nie garb się, nie mów z pełną buzią, wypij ciepłe mleko, zjedz jabłuszko" i jeszcze " zrób to czy tamto" nie miałyby tu racji bytu. Patrzyliby jak na relikt z przeszłości. Ale nie przejmuj się tym. Obok naszego domu, tego w którym mieszkamy, urządzono przyjęcie urodzinowe. Zaprosili dzieciaki chyba z całego osiedla. Każdy dostał prezent. My także otrzymałyśmy zaproszenie. Właściwie to język szwedzki w wydaniu dziecięcym nie jest bardzo trudny - bolały nas jedynie ręce i buzia od śmiechu. Rodzice tych dzieciaków chyba oszaleli. Na wielkim drzewie w ogrodzie zawieszali różne słodkości i zabawki, po które trzeba było się wspinać po linach, drabinkach, wchodzić na drzewo albo poradzić sobie z pomocą kija. Fruwały dziesiątki baloników uwiązane tasiemkami. Nikt nie wyzywał, że muzyka jest za głośna, ani że dzieci mogą spaść z drzewa i zrobić sobie krzywdę. Nie poznałabyś mnie wśród tłumu tych małych barbarzyńców. Na początek jakiś maluch rozlał sok malinowy na mojej nowej bluzce, a potem usiadłam na ciastko z kremem. Poszłam się przebrać, ale gdy wracałam ubrana w nowe rzeczy, jakiś smarkacz wyrzucił na trawnik skórkę od banana. Przy moim pechu oczywiście pojechałam na tej skórce prosto w niewielką kałużę, a jakże, jedyną w całej okolicy. Śmiałam się sama z siebie - naprawdę byłam początkowo wściekła, ale gdy wszyscy mieli nowe atrakcję, nie pozostało mi nic innego, jak śmiać się najgłośniej. Wiesz, jakie to wspaniałe uczucie. Przepraszam Cię, ale byłam szczęśliwa, że byłaś daleko ode mnie.

Stoły były zastawione ogromną ilością słodyczy, czekolad, ciasteczek i owoców. Dzieciaki - my też - napychały się do oporu, szczególnie Kasia była w swoim łakomym żywiole.

Mamuś, nawet nie wyobrażasz sobie jaki śmieszny jest język szwedzki. Kiedy się go słucha, to można odnieść wrażenie, jakby oni mówili od końca. A wiesz jak trudno przeczytać napisy? Nawet patrząc na nie to wyglądają jak zbiór przypadkowych liter ułożonych do tego w taki sposób, aby bardzo utrudnić odczytanie. Żal tylko dzieciaków, które już od najmłodszych lat muszą uczyć się tego języka. Ciekawe co myśli sobie taki maluch, do którego rodzice mówią nie wiadomo co. Ale to ich problem. My zajęłyśmy się intensywnie edukacją naszej Madame. Z uśmiechem na ustach i bardzo niewinną miną uczyłyśmy ją różnych wyrazów i zdań, które u nas zaliczane są, mówiąc naukowo, do określeń nieprzyzwoitych. Przyznaję, że dała nam całkowicie dobrą wiarę, bo gdzież przyszłoby jej do głowy, że dobrze wychowane panienki z elitarnej szkoły były tak wredne. Przez skórę czułyśmy już konsekwencję tych działań, ale jesteśmy daleko od domu i szkoły.

Mamo, Mamo, żałuj, że tego nie widziałaś. Byłyśmy w Muzeum Ziemi. Obłęd. Kiedyś nasz Globusik, czyli pan od geogrrafii, opowiadał nam z zachwytem o tym miejscu, patrzyłyśmy na niego dość dziwnie. Ale tym razem nie przesadził. Jak wiesz, zwiedził dosłownie cały świat, począwszy od bieguna, przez Mount Everest, Amerykę Południową i Północną, Saharę i Kongo, Szwecję i Anglię i nie wiadomo jeszcze, gdzie nie było Globusika. Zazdrościłyśmy mu, gdy opowiadał nam o dinozaurach, a teraz stałyśmy przed nim oko w oko. No, może niezupełnie, bo był ogromny. Gdyby stanął na naszej działce, to akurat sięgnął by od płotu do płotu - wzdłuż. Brzuch był wielkości autobusu, a na bardzo długiej szyi była mała główka - zupełnie łysa, jak u Globusika.

To co tam zobaczyłyśmy spowodowało, że nas zapchało. W gablotach leżały różne minerały, kawałki meteorytów, nawet kamień z Księżyca. Oglądałyśmy komputerowy film o powstaniu Ziemi. Wszystko było jak prawdziwe. Duże wrażenie zrobiły na mnie jaja dinozaura (oczywiście w gnieździe). Były skamieniałe i wielkie. Obok leżało kurze jajko, które wyglądało przy nim dość niepoważnie. Gdyby zrobić jajecznicę z jednego, to myślę, że razem z naszymi sąsiadami mielibyśmy obfity posiłek. Do tego muzeum na lekcje przychodzą całe klasy. Dziwne jest to, że wszystkiego można dotykać i nikt niczego nie niszczy, ani nie bierze na pamiątkę. Niesamowite. Bawiłyśmy się wspaniale. Przyciskałyśmy czerwony guziczek, który powodował, że dinozaur ryczał przeraźliwie, a gdy do tego dusiłyśmy na zielony - obracał ze zdziwieniem główką, żuł coś w paszczy i podnosił nogę. Gdybyśmy były tam dłużej, po naszym manipulowaniu, zapewne dinozaur ruszyłby z miejsca. "Nagadał się" z nami i chyba wszyscy byli szczęśliwi, że musiałyśmy wracać. Mówię Ci Mamuś, zabawa była fantastyczna.

Nie dziw się proszę, że dopiero teraz piszę. We wtorek zwiedzałyśmy zamek Wazów. Mamuś, siedziałam na prawdziwym tronie, na którym przede mną siedział prawdziwy król - nic nie szkodzi, że 300 lat temu. Oglądałyśmy piękne komnaty, kosztowności, wspaniałe stroje. Wiesz, że mężczyźni nosili kolorowe stroje z atłasu z koronkami, wstążeczkami, guziczkami, chodzili w bucikach na obcasach z klamerkami - jak baby. Kapelusze z wielkimi rondami udekorowane były ptasimi piórami. Babskie chłopy.

W głowie mam jednak historyczny zamęt. Oni chyba nie lubią Polaków. "Potop" przedstawili w taki sposób, jakbyśmy to my napadli na Szwedów i im stała się wielka krzywda, a pod Częstochową dostali wycisk tylko dlatego, że wynajęli obce wojska, które nie umiały zdobyć twierdzy. Pomieszanie z poplątaniem. Po powrocie muszę przeprowadzić historyczno-literackie śledztwo. Przeczytam "Potop" i wszystko co napisano o nim w książkach historycznych. Nie popuszczę im. Barbarzyńcy. A Wikingowie to skąd się wywodzą? Zrabowali wiele naszych kosztowności i teraz z dumą eksponują jako swoje.

Ale Mamuś, najfajniej było na szkolnej dyskotece. Zawieźli nas do szkoły autobusem, do którego dzieciaki przywiązały skaczące na sznurkach puszki. Robiły wiele hałasu. Z tyłu napisały, że jadą "laski z Poznania". Kierowcy mijających nas samochodów uśmiechali się, machali do nas i trąbili. Nawet było przyjemnie. Madame wymusiła na nas założenie mundurków, ale na szczęście zabrałyśmy normalne rzeczy. Dyskoteka - bomba. Nawet byli chłopaki. W naszej szkole cierpimy na ich brak, a tu - pełno i jakich tylko pragniesz. Trochę byli dziecinni. Madame bawiła się z nauczycielami, a my pojedyńczo wymykałyśmy się do sąsiedniej klasy. Po pewnym czasie nasze mundurki leżały w torbach, a my mogłyśmy normalnie się bawić. Madame straciła nas z oczu.

Dziewczynom bardzo się podobało i co chwilę zmieniałyśmy pojedynczo salę. Tam dopiero była zabawa. Nie martw się proszę, panowałam całkowicie nad sytuacją. Pozwalałam się tylko całować. Nawet było fajnie. Miałyśmy okazję sprawdzić, czy pani od biologii dobrze nam opowiada o ludzkim ciele. Dziewczyny były rozanielone, a Miśka nie wiedziała w kim właściwie ma się zakochać. Wszyscy byli akurat w jej typie, a na widok jasnych włosów dostawała dreszczy. Niektórzy chłopaki mówili do nas "laski" - myśleli chyba, że w gimnazjum tak mówi się do uczennic. Szybko czas minął, a potem przez pół nocy opowiadałyśmy sobie wrażenia.

Mamusiu leciałyśmy śmigłowcem. Widoki były przepiękne, wrażenia nie do opisania. Początkowo, jak trzęsło to bałam się, że spadniemy. Kazali nam założyć słuchawki - myślę sobie - super - piękne widoki z towarzyszeniem szałowej muzyki. Ale gdzież tam. Moje słuchawki były zepsute, bo nie było słychać żadnej muzyki. Zresztą przy takim wielkim hałasie pewnie i tak bym niewiele słyszała. Zdjęłam je. W głowie huczy mi do dzisiaj, taki był hałas. Ale świat z góry wyglądał imponująco - maleńki jak makieta. Na samo wspomnienie hałasu uszy pragną odlecieć od głowy i mózg wpada w drgania.

Mamo, kończę pisanie. Już niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będzie znowu sztormu, bo gdyby tak miało być, to proszę odbierz moje zwłoki jak najprędzej z portu. Szwedzi to dość dziwni ludzie, dlatego skseruję ten list i wyślę go tradycyjną pocztą butelkową. Prądy morskie bezbłędnie odnajdą adresata, czyli Ciebie...

Pa, do zobaczenia. Gdybyś była na nabrzeżu, to będę stała na mostku w czerwonym sweterku z niebieską chusteczką na szyi. To będę ja. I będę machała ręką. Na pewno mnie rozpoznasz.

Twoja Kasia
(która doświadczyła samodzielnego życia.)

Katarzyna Szymoniak (15 lat) - Poznań
 

Relacje 


 






Plytkarz (solna)
Firma sprzatajaca w Staffanstorp (Staffanstorp)
RomDrex Bygg AB zatrudni pracownikow (Albyberg/ Stockholm)
Sprzątanie (Norsnorg)
Poszukiwany stolarz budowlany (Linköping)
Lakiernik (Malmö)
Praca po 17 (Skogås )
Praca na stanowisku recepcjonisty/ki (Sztokholm )
Więcej





8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 3 gości
oraz 0 użytkowników.


Szwecja gospodarzem Eurowizji 2024.
Moze nastepny pomnik glupoty ?
Dzis palạ koran w Skärholmen
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony