W niedzielę 23 listopada mieliśmy przyjemność obejrzeć w Sztokholmie przedstawienie autorstwa Elżbiety Jodłowskiej pt. Klimakterium 2, czyli menopauzy szał.
W Polsce przestawienie Klimakterium 2, podobnie jak jego pierwsza część, odnosi sukcesy i cieszy się wielką popularnością. Dlatego też zgromadzona w sztokholmskim teatrze Maxim publiczność spodziewała się fantastycznej zabawy. I się niewątpliwie nie zawiodła. Trafny wybór sztuki zawdzięczamy agencji Polart, czyli paniom Joannie Janasz i Elżbiecie Jakubickiej.
Na scenie wystąpiły cztery kobiety - Grażyna Zielińska w roli Zosi, Elżbieta Jodłowska zagrała puszystą Pamelę, Elżbieta Panas wystąpiła w roli Maliny, a Małgorzatę Gadecką zobaczyliśmy w barwnej kreacji Angeliny.
Źródło tematu sztuki jest niewyczerpane. Chodzi bowiem o klimakterium, czyli nieuchronną przypadłość (ale nie chorobę!) wieku dojrzałego. Odczuwające mniej lub bardziej dokuczliwie fizjologiczne i psychologiczne objawy przekwitania bohaterki sztuki starają się obrócić to w żart, wyśmiać, oswoić i przyjąć jako zło konieczne, które wcale nie musi oznaczać końca świata.
Rzecz dzieje się w pubie, którego dwie z bohaterek, Malina i Angelina, są właścicielkami. Do lokalu przybywają przyjaciółki z dawnych lat, Pamela oraz Zosia, świętować urodziny Maliny. Które to już urodziny, żadna z nich nie wie, bo strach zliczyć świeczki na torcie.
Na przyjęciu urodzinowym panie spodziewały się również innej koleżanki, Krychy. Ale Krycha wyemigrowała (w bagażniku) do Szwecji „na poniewierkę”. A kiedy się już tam ustatkowała, zmieniła płeć i całkiem dobrze jej się teraz żyje z nową końcówką (chodzi oczywiście o pesel).
Panie, które wiele lat się nie widziały, mają sobie wiele do opowiedzenia. Dzielą się ze sobą plotkami, tajemnicami oraz mądrościami wysnutymi w ciągu „długiego” już życia. Cztery przyjaciółki różniące się od siebie i urodą, i osobowością, bawią się na urodzinach wyśmienicie, dając upust swoim żalom za odchodzącą młodością i gasnącą kobiecością. Żałują, ale jednocześnie wyśmiewają ten stan.
Malina, jubilatka, wydaje się być najmłodsza i niedotknięta fenomenem menopauzy, co jak twierdzi, jest zasługą optymistycznego podejścia do siebie i do świata. W stale dostępnym Internecie szuka właśnie nowej miłości i nawet wybiera się na randkę w ciemno. W stosunku do mężczyzn ma duże wymagania, szuka mężczyzny prawdziwego, który - jak sama mówi - nie je miodu, tylko żuje pszczoły.
Angelina, naiwna i w swej naiwności słodka i niewinna, jest dobrą córeczką przygłuchej mamusi. Samotna od 10 lat, acz pogodzona z losem, poddaje się terapii pozbywania się brudów tego świata. Nie nadąża za nowoczesnością i trochę boi się wziąć życie w swoje ręce.
Zosia, rezolutna pani domu, wierząca w każde słowo swojemu mężowi, próbuje zrozumieć jego zamiłowanie do oglądania filmów erotycznych oraz piłki nożnej. W każdej ludzkiej przywarze znajduje coś pozytywnego, twierdzi, że nawet Alzheimer ma plusy, bo codziennie poznaje się nowych ludzi.
Pamela, bezskutecznie walcząca z nadwagą, posiadająca cenną zdolność do autoironii i poczucie humoru. Dostrzega zmiany zachodzące w społeczeństwie i szkoda jej dawnych czasów: „kiedyś jak się człowiek napił to wszyscy po rusku śpiewali, a dziś to nawet nikt nie częstuje”.
Kipiące radością i energią, wcale nie stare, tylko młode inaczej kobiety, pokazują nam, jak można pogodzić się z nieubłaganie przemijającym czasem. Chcą czuć się młodo i atrakcyjnie, choćby z pomocą chirurga plastycznego, chcą żyć pełną (napompowaną?) piersią.
W jednej z licznych piosenek napisanych do melodii znanych szlagierów śpiewają: "Nie mówcie, że to już starość, to tylko tak się zdaje Wam. Bo życia ciągle nam za mało, jeszcze na życie mamy plan. Życie się jeszcze nie skończyło i trzeba je garściami brać. Ważne jest by z łóżka rano wstać i nad sobą się nie użalać". A zaaranżowana do piosenki żywa i skoczna choreografia tylko podkreśla prawdziwość tych słów.
Choć scenariusz sztuki osadzony jest w realiach polskich, problemy w nim ujęte znane są kobietom na całym świecie. Tematy, które owładnięte klimakterium bohaterki poruszają są trudne. Roztrząsają nie tylko kwestie problemów zdrowotnych, atrakcyjności czy relacji damsko-męskich. Panie mówią też o emancypacji kobiet, toksyczności związku teściowa – synowa oraz o opiece dzieci nad starzejącymi się rodzicami.
Te wartko przeplatające się tematy wskazywałyby na to, że przedstawienie jest idealne dla kobiet w okresie przekwitania, ale nic bardziej mylnego. Te uniwersalne i ponadczasowe wątki nieobce są także kobietom u progu dorosłości. Ba! Nietrudno było zauważyć, że i płeć męska odnajdowała się w tej dyskusji i bawiła wyśmienicie. Wszak wielu mężczyzn zna te problemy z życia swoich partnerek. Kto wie, czy obejrzany spektakl nie pomoże im lepiej zrozumieć świat kobiety?
Ponadto, panowie mogli zobaczyć siebie samych w krzywym zwierciadle, czyli jak wyglądają (wypadają) w oczach kobiet. Jeden z widzów, pan Robert, mężczyzna postawny i o ciepłych dłoniach, miał szczęście zostać wywołany na scenę do zaśpiewania piosenki w duecie z Pamelą. Pan Robert czuł się przy Pameli „prawie jak u mamy”, a w nagrodę za występ oczarowane kobiety podarowały mu wielkie pudełko czekoladek „Merci”.
Aktorki poprzez zabawne dialogi oraz piosenki z porywającymi do tańca układami choreograficznymi (rewelacyjna lambada), rozkołysały i rozbawiły publiczność. Ponad dwugodzinne przedstawienie zakończyło się gorącymi brawami na stojąco, a panie wyraźnie wzruszone naszym przyjęciem zaprosiły widzów na scenę do stolika i wspólnego zdjęcia.
W niedzielny wieczór szał menopauzy ogarnął nas wszystkich. Z objawów klimakterium panie wyleczyły się śmiechem i dały nam przykład, jak zmierzyć się z tym nieuniknionym problemem i nie zwariować.
|