Fot. Elżbieta Gieysztor-Ingvarsson
Były dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie, poeta, pisarz i
publicysta znany z felietonów w "Newsweeku" oraz "Zwierciadle" Tomasz
Jastrun spotkał się ze sztokholmską Polonią w siedzibie OPON.
Opowiedział, jak przestał być pesymistą, dlaczego uważa, że stan
wojenny był żartem, oraz czemu nowy film Andrzeja Wajdy o Lechu
Wałęsie może być klapą. Jastrun ocenił również działalność Instytutu
Polskiego.
"Polska daje sobie radę. Niesłusznie kiedyś tak się o nią martwiliśmy.
Według opinii mojej, a nie tych 40 proc. społeczeństwa, które uważa,
że Polska jest rozkradana przez obce mocarstwa, że wpada w przepaść,
Polska rozwija się, trochę w bok, ale naprawdę idzie do przodu. Tego
nie doceniłem w swoich tekstach w paryskiej "Kulturze". Nie sądziłem,
że Polska będzie sobie radzić lepiej ekonomicznie niż Czechy, Węgry,
Grecja, Portugalia" – powiedział Tomasz Jastrun.
Przyznał, że dziś trochę wstydzi się swoich krytycznych tekstów o
Polsce. "Pisałem przesadnie pesymistycznie, chociaż generalnie okazuje
się, że miałem rację. W sensie oceny tego zawirowania duchowego, jakie
jest w Polsce. Jerzy Giedroyć ze mną się zgadzał. Mówiąc krótko, że
Polacy są nieźle popaprani duchowo, że to popapranie będzie dochodziło
do głosu w postaci różnych partii, dziwnych polityków, decyzji,
konfliktów. To sprawdziło się w stu procentach, ale nie jestem z tego
dumny. Najłatwiej być pesymistą. Na ogół pesymista ma rację, ale to
jest kiepski interes" – podkreślił publicysta. "Nauczyłem się
korzystać z nieszczęść, jak się korzysta na nieprzyjacielu. Artysta ma
przywilej, aby z nieszczęścia zrobić temat, a wtedy nieszczęście traci
na wadze. Ważne, aby korzystać z dowcipu i ironii. Tę sztukę opanowała
Wisława Szymborska" – powiedział.
Jastrun odniósł się do zmian, jakie zaszły w Polsce przez 22 lata,
czyli od czasu, kiedy ostatnio spotkał się z Polonią w Sztokholmie.
"Podziały sprzed 20 lat bardzo się pogłębiły i żyjemy teraz w bardzo
dziwnym kraju, gdzie patrząc na to samo widzimy zupełnie co innego.
Kolory, oceny tych samych rzeczy. Z tych samych faktów można wyciągnąć
zupełnie inne wnioski, a co więcej tworzyć fakty, których nie było,
mówiąc, że one są" – ocenił.
Fot. Elżbieta Gieysztor-Ingvarsson
"Są w Polsce partie, które twierdzą, że im gorzej tym lepiej. To
dokładnie, jak ja myślałem za komuny, czekałem na katastrofę. Bardzo
liczą na problemy z euro, bankructwo Grecji. Wtedy chcą przejąć władzę
w Polsce i wtedy Polska będzie Polską. Ja się tego nie boję. Jakoś
sobie poradzimy, coraz więcej ludzi myśli w kategoriach zdrowego
rozsądku" – powiedział.
Publicysta zacytował historyka prof. Henryka Samsonowicza, który
stwierdził, że narody niekochane przez historię są jak dzieci
niekochane przez rodziców. "To w dużej mierze odnosi się do Polski. Te
nasze wspólne przypadłości wypływają z tego, że nas historia nie
kochała. To nagle się zmieniło! Historia nas polubiła. Polska ma teraz
genialną sytuację geopolityczną, jakiej nie miała nigdy. A co my
robimy? Kłócimy się, jakbyśmy szukali swojego wroga" – zauważył
Jastrun.
Tomasz Jastrun, który w latach 80. działał w opozycji, powiedział, że
po latach inaczej patrzy na stan wojenny. "To był żart, taki wielki
dowcip. Myśmy w to uwierzyli okropnie. Stan wojenny był potrzebny nam
wszystkim" – powiedział. Wyjaśnił, że "ze stanem wojennym było jak z
większość zdarzeń, które jawią nam się wielkim nieszczęściem, służą
potem dobrym rzeczom, a większość szczęścia służy nieszczęściom".
W podziemiu Jastrun spotkał wielu wspaniałych ludzi, a po przemianach
i wygraniu przez opozycję wyborów otrzymał propozycję wyjechania na
placówkę do Sztokholmu. "Stan wojenny był przecież dolegliwy,
mieszkałem w różnych miejscach, ale dzięki temu jestem tutaj w
Sztokholmie. Nie był bym tym, kim jestem. Nie zostałbym dyrektorem
Instytutu Polskiego" – podkreślił Jastrun.
Były działacz opozycji powiedział, że gdyby w czasie stanu wojennego
Cyganka przepowiedziała mu, że będzie w przyszłości dyplomatą w
Sztokholmie (dyrektorem Instytutu Polskiego), upadnie Związek
Radziecki, a Polska będzie z wojskami NATO walczyć w Afganistanie z
talibami uznałby to za nierealne. Jastrun podobnie nie przewidział, że
nie będzie miał złych uczuć do Wojciecha Jaruzelskiego, za to będzie
bardzo nie lubił Jarosława Kaczyńskiego. "Sen wariata. To kompletne
wariactwo. Ile to lat musiało minąć, abym uznał to wszystko za
realne" – powiedział.
Publicysta "Newsweeka" oraz "Zwierciadła" obawia się, że film o Lechu
Wałęsie, nad którym pracuje Andrzej Wajda, może okazać się klapą. "To
jest piekielnie trudne przedsięwzięcie. Problem z Wajdą jest taki, że
on nie ma za bardzo poczucia humoru. Wałęsa to jest taka postać, jak
Szwejk. My nie wiemy, czy to jest idiota czy mędrzec. A jak to pokazać
bez talentu Haska? Myśmy nie mieli takich pisarzy, my mieliśmy
Sienkiewicza".
Jastrun uważa, że Polacy w ogóle nie potrafią robić filmów
biograficznych o osobach, które żyją. "Nie chciałbym, aby film Wajdy
pokazywał nieprawdę o Wałęsie. Chciałbym, aby był to obraz uczciwy,
takie filmy potrafią robić Anglicy o królowej Elżbiecie" – podkreślił.
Publicysta zdradził, że być może on również będzie miał swój mały
udział w filmie o Wałęsie. "Przekazałem Wajdzie interesującą
informację na temat Wałęsy, to pewien zabawny incydent, który powinien
znaleźć się w filmie" – powiedział. Nie chciał jednak wyjaśnić, o co
dokładnie chodziło. "Ja nawet Wałęsy nie lubię, serdecznie nie lubię,
ale jednocześnie widzę wszystkie jego wspaniałości. Pamiętam go ze
Stoczni Gdańskiej, teraz też mówi sensowne rzeczy obok całkowicie
bezsensownych" – powiedział.
Były dyrektor Instytutu Polskiego ocenił dzisiejszą działalność
instytucji, która w 2009 roku przeprowadziła się z wilii przy ul.
Villagatan do biura przy Mosebacke torg. "Intencje były dobre, ale nie
bardzo to wyszło" – stwierdził. "Być może w ogóle jest tak, że kultura
nie potrzebuje takiego wsparcia. Dobry polski film sam sobie poradzi.
Jeżeli film Agnieszki Holland dostanie Oscara, to od razu wchodzi na
ekrany, a jeśli nie, to będzie z nim problem, gdyż jest on ciemny i
mroczny. Nie wierzę w skuteczne sposoby promocji. Można pomóc, ale nie
za bardzo".
Według publicysty "nieszczęściem jest, że budynek Instytutu Polskiego
(przy ul. Villagatan) od 3 lat jest prawie nieużywany". "Można by tym
lepiej zarządzać" – powiedział. "Gdybym ja miał decydować, to
podjąłbym próbę, aby instytut w nowej wersji jednak mieścił się w
dawnej siedzibie. Ponadto walczyłbym, aby powstał przy okazji polski
klub czy dom" – dodał Jastrun.
***
Zobacz także:
O wizycie w Sztokholmie Tomasz Jastrun napisał na swoim blogu:
Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna: Poniedziałek
Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna: Wtorek
Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna: Środa
Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna: Czwartek
Spotkanie z Tomaszem Jastrunem w siedzibie OPON zorganizowało
Stowarzyszenie Polek w Szwecji:
PoloniaInfo - Kalendarz Imprez: 2012.02.19 Spotkanie z Tomaszem Jastrunem
|