 Fot. Paweł Macieszonek
Z Martą Hirmani, polską malarką mieszkającą w Stora Vika koło Nynäshamn, o jej twórczości, pasji i nadchodzących (w kwietniu i maju) wystawach rozmawia Paweł Macieszonek.
Paweł Macieszonek: Jak długo mieszkasz w Szwecji i czym się zajmujesz?
Marta Hirmani: Mieszkam w Szwecji od 19 lat. Codzienność, oprócz wychowywania dzieci, wypełniają mi nowe pomysły, szukanie nowych idei i konceptów na obrazy czy ilustracje.
Od kiedy malujesz?
Maluję od dziecka, od najmłodszych lat byłam bardzo kreatywna, już w szkole miałam wystawy, robiłam znajomym ilustracje na różnego rodzaju egzaminy. Dużo rysowałam i malowałam wodnymi farbkami, nie tylko na papierze, ale też po ścianach i tapetach. Aby je uchronić, Mama, która zawsze umożliwiała mi malowanie, kładła na podłodze wielkie arkusze papieru, żebym mogła sobie pomazać.

Czasami ta moja fantazja i kreatywność były tak intensywne, że przelanie ich na papier nie wystarczało. Pamiętam na przykład, jak mając może 12 lat nie mogłam spać i spędziłam całą noc przemalowując swój pokój a właściwie sufit. Nie był to może Michelangelo, ale tej nocy cały sufit przemienił się w kosmos, planety, kratery, statki kosmiczne, gwiazdy. Później zabrałam się za obmalowywanie kaloryferów, drzwi wejściowych do mego pokoju i dekorowanie go w jakiś inny szokujący sposób. Do dziś moją drugą pasją jest dekoracja wnętrz.
Najlepsza w tym wszystkim była reakcja mojej Mamy, którą do dziś pamiętam: nie skarciła mnie, mimo, że w tamtych czasach w Polsce inne dziecko dostałoby za to lanie. Moja Mama tylko popatrzyła i powiedziała coś w stylu: "no skoro już musiałaś to zrobić" czy "skoro już potrzebowałaś być kreatywna..." - dokładnie nie pamiętam. Kolorowy pokój pozostał taki jeszcze wiele lat po moim wyjeździe, a Mama miała kłopoty z przemalowaniem go.

Dlaczego wybrałaś malarstwo a nie np. rzeźbienie w kamieniu?
Dlaczego malowanie a nie rzeźbienie? Myślę, że dla mnie rysunek czy malowanie to jest właśnie to "coś". Nigdy nie próbowałam rzeźbić, wiem tylko, że potrafiłam lepić niezłe figurki i stworki z kolorowej modeliny, ale na tym poprzestałam.
Jesteś po jakiejś szkole związanej z Twoją pasją czy po prostu odkryłaś w sobie talent i zaczęłaś go rozwijać?
Nie, nie byłam w żadnej szkole plastycznej, choć bardzo chciałam. W Polsce, tam, gdzie mieszkałam, nie było takiej możliwości.. W Szwecji to z kolei bardzo kosztowna sprawa. Zresztą teraz myślę, że nie znając żadnych zasad w malarstwie i malując to, co chcę i tak jak chcę, raz łamiąc zasady, innym razem się im podporządkowując, osiągam najlepszy efekt.

Jak powstaje Twój obraz? Czy najpierw "tworzysz" go w głowie przez miesiące, by potem przelać go na płótno, czy raczej malujesz spontanicznie?
Nigdy nie tworzę obrazu w głowie miesiącami. Gdy jakiś pomysł chodzi mi po głowie parę dni, biorę się do pracy. Najczęściej jednak " tworzy się sam" podczas pracy, bez wcześniejszego planowania.
Mówiłaś, że niedługo w Nynäshamn odbędzie się wystawa Twoich prac. Gdzie i kiedy będzie można je podziwiać?
Będą dwie wystawy. Pierwsza to Vårsalongen w Nynäshamn, która odbędzie się w Godsmagasinet między 10 a 15 kwietnia.

Druga to Konstrundan 29-30 maja, w godz. 11-16, gdzie okoliczni artyści zapraszają do swoich atelier. Do pracowni zainteresowani pojadą na własną rękę lub darmowymi, specjalnie wynajętymi autobusami. W ten sposób mogą jeździć „od artysty do artysty” i podziwiać lub kupić ich prace: obrazy, rzeźby, szkło i inne.
***
Obrazy Marty charakteryzuje wspaniała, bujna kolorystyka, wprowadzająca w inny, ciekawszy świat. Wszystkich gorąco zachęcam do wybrania się na wystawę prac Marty a samej Artystce życzę połamania pędzla oraz wielu sukcesów.

|