|
![](/obrazki/teksty/2010/moj_dzikus/moj_dzikus_01.jpg) Justyna Sieńczyłło. Fot. Katarzyna Śliwa
Na monodram ”Mój dzikus” szłam z mieszanymi uczuciami. Nie przepadam za teatrem jednego aktora. Uważam, że na scenie musi być co najmniej dwóch lub dwoje aktorów (lub dwie aktorki) ażeby przedstawienie było dynamiczne. W tym wypadku moje obawy okazały się płonne. Justyna Sieńczyłło ma tyle energii, że wystarczy za cały teatr.
![](http://www.poloniainfo.se/obrazki/skin/pixel_gray.gif)
![](http://www.poloniainfo.se/obrazki/skin/pixel_gray.gif)
![](http://www.poloniainfo.se/obrazki/skin/clear.gif)
![](http://www.poloniainfo.se/obrazki/skin/pixel_gray.gif)
![](http://www.poloniainfo.se/obrazki/skin/pixel_gray.gif)
To człowiek (kobieta)-orkiestra: na scenie jest na przemian żoną, mężem, matką, teściową i przyjaciółkami. Mówi na jednym oddechu przez półtorej godziny! Oczywiście jest to niemożliwe, ale takie robi wrażenie. Śpiewa. Daje imponujący popis wyśpiewania listy zakupów swojej bohaterki z szybkością pociągu ekspresowego. Niesłychanie łatwo nawiązuje kontakt z publicznością i zyskuje jej sympatię. Scenografia? Prawie jej nie ma. Scenografia to mała ścianka z papieru z kwadratem na portret męża-dzikusa, za którą kryje się parę ciuchów i butów, i mop do sprzątania. I to wszystko. Ale to wystarczy.
Podstawą przedstawienia jest oczywiście świetny, dowcipny tekst pióra małżonka aktorki Emiliana Kamińskiego. Tekst wykazuje dogłębną znajomość psychiki kobiecej, aż dziw że go napisał mężczyzna. No, ale jak się ma żonę-treserkę... Wydawałoby się, że na temat stosunków męsko-damskich nic już nowego nie można powiedzieć. Okazuje się, że można. Różnice w zachowaniach i reakcjach obu płci to nadal wdzięczny obiekt eksploatacji. Tekst omija wszelkie rafy wulgaryzmu i pospolitości, na które łatwo wpaść przy tego rodzaju problematyce.
![](/obrazki/teksty/2010/moj_dzikus/moj_dzikus_02.jpg) Publiczność jak zwykle dopisała. Fot. Bogusław "Bobo" Rawiński
Pani Justyna zdradziła mi, że jest to… szesnasta wersja monologu. Mocno złagodzona. I że dostosowuje go do rodzaju publiczności, jaką ma na sali. Wymaga to natychmiastowego wyczucia i oceny sytuacji, ażeby nie przeholować tam, gdzie nie należy. Aktorka od przeszło dwóch lat jeździ z monologiem do Polonii w całym świecie i ma w tym dużą wprawę.
”Mój dzikus” to jedno z kilku przedstawień jakie wystawia, oficjalnie otwarty zaledwie rok temu, teatr ”Kamienica” w Warszawie. Teatr ten to owoc heroicznych, ponad siedmioletnich, zabiegów o dotacje i ciężkiej pracy nad remontem starej kamienicy, owoc samozaparcia obojga małżonków-aktorów. To marzenie, które stało się ciałem. Oboje włożyli w teatr duszę, ciało i pieniądze. Własne i kredyty z Unii Europejskiej.
Entuzjazm i zaangażowanie, z jakim mówi o swoim teatrze pani Justyna nasuwa mi myśl, że warto sprowadzić do Sztokholmu również inne spektakle tej sceny. I tu ukłon w stronę Agencji PolArt, która przedstawiła nam tę komedię. Teatr, powstały z głębokiego zaangażowania, musi być dobry. Autentyczność, wdzięk i energia Justyny Sieńczyłło w one woman show ”Mój dzikus” to najlepsza wizytówka.
|
|