Odwiedzin 37782718
Dziś 3041
Piątek 19 kwietnia 2024

 
 

Nigdy normalnie

 
 

Tekst: Jolanta Jabłońska-Gruca

1/2001
 

Kilka dni temu jadąc pociągiem byłam mimowolnym świadkiem rozmowy między dwoma Polakami. Siedziałam z tyłu za nimi i nie zdawali sobie sprawy, że jestem ich rodaczką. A że rozmawiali dość głośno, chcąc nie chcąc, usłyszałam ich wymianę zdań. Opowiadali najwięcej o Norwegach - że głupie dzięcioły, bez kultury i poczucia humoru, że ich nie lubią i że w ogóle strasznie tu żyć. Ale jakoś nie wspomnieli, że noszą się z zamiarem opuszczenia tego okropnego miejsca.

Konwersacja ich skłoniła mnie do zadumy i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego u nas w kraju dręczy nas poczucie niższości i często odczuwamy kompleksy w stosunku do obcokrajowców, szczególnie tych z Zachodu. Na marginesie dodam, że tych uczuć nie przejawiamy wobec przybyszy ze Wschodu, nawet gdyby byli profesorami Uniwersytetu Łomonosowa, czy wybitnymi uczonymi z Bukaresztu lub Sofii. Raczej uczucie wyższości, a nawet pewnej pogardy. Ten stan rzeczy wydaje się niepokojący, gdyż nieuchronnie musi prowadzić ­ i istotnie prowadzi ­ do ogromnego kompleksu niższości wobec jednych narodów i kompensującej to uczucie wyższości wobec innych.

Przeprowadzając się do innego kraju przeciętny Polak może podświadomie liczy, że jego inność będzie fascynująca dla tubylca, że teraz będąc sam obcokrajowcem wzbudzi sympatie, uznanie i prestiż. Otóż nie. Trudno bowiem szukać tyle wylewnej serdeczności wobec przybyszów, jaka cechuje nas Polaków. Każdy tubylec, odwrotnie niż dzieje się to w Polsce, uważa się przeważnie za lepszego od obcokrajowca. Ma wysokie poczucie własnej wartości i sądzi, że w swoim kraju jest niewątpliwie obywatelem pierwszej kategorii.

W tej sytuacji po pewnym czasie zmienia się spojrzenie Polaków na stawianych przedtem na piedestale ludzi z Zachodu. Staje się wówczas niemal regułą, że Polacy mieszkający w Austrii, we Francji czy w Norwegii krytykują i nie darzą już sympatią tubylców. Krytykowanie różnych przejawów życia w Norwegii ma wyrażać poczucie wyższości wielu polskich emigrantów. Gdy przyjrzymy się jednak bliżej temu zjawisku - jest to najczęściej obrona przed tym, co nieznane i przekraczające nasz tradycyjny sposób myślenia.

Zresztą zawsze wyszydzanie innych ma przynosić poczucie umocnienia się we własnej racji. Potencjał nietolerancji jest w każdym z nas, bo potrzeba narzucania innym własnego spojrzenia na świat jest zwykle bardzo silna. Na ogół chcemy, aby wszyscy podzielali nasze przekonania i wierzyli w to samo. Czujemy się wówczas dużo bezpieczniejsi i nie musimy stawiać czoła w walce o własne poglądy.

Do osiągnięć innych kultur i zwyczajów odnosimy się zazwyczaj z nieufnością i z poczuciem megalomańskiej wyższości. Mamy tendencję do bezkrytycznego dostrzegania zalet we własnym narodzie. Dlaczego uważamy porównując się np. z Norwegami, że jesteśmy od nich lepsi, mądrzejsi lub lepiej wykształceni? Niestety, niektóre fakty wzięte ze statystyk przeczą naszemu dobremu samopoczuciu. Wystarczy, że przytoczę kilka danych.

Po latach PRL odziedziczyliśmy prawie najniższy w Europie wskaźnik ludzi z wyższym wykształcaniem - zaledwie 7 procent, co plasuje nas na przedostatnim miejscu jedynie przed Albanią. Jeśli porównamy z Norwegią, to ludzi z wyższym wykształceniem jest 19 procent w całym kraju, ale w samym Oslo nawet 33 procent. (podejrzewam, że są w tych obliczeniach również osoby po studiach pomaturalnych bez cenzusu naukowego). Nie mniej jednak porównanie wypada znacznie na naszą niekorzyść.

Czytelników książek w Polsce (według badań CBOS) nie ma więcej niż 5 proc, czyli tylko 1,3 miliona czytających. Z tej grupy jeszcze trzeba odjąć czytelników romansów - 16 procent, kryminałów -13 proc, poradników 14 proc., literatury młodzieżowej - 7 proc., science fiction - 7 proc. Zostanie ok. 700 tys. ludzi czytających poważniejsze pozycje. Niestety taka statystyka nie daje naszemu narodowi powodu do dumy. Można raczej zaryzykować stwierdzenie, że nastąpiła w narodzie pewna zapaść cywilizacyjna. Efekty jej widać na każdym kroku zarówno w zachowaniach na co dzień jak i w mizernej konsumpcji "dóbr kultury". W Norwegii natomiast czytelnictwo przedstawia się dużo lepiej. Czytających książki jest 19 proc., natomiast prasę aż 81 procent. Pozostawiam to bez komentarzy.

Mamy za to 25 milionów widzów telewizyjnych w kraju. Ale ich satysfakcjonuje z reguły łatwa rozrywka, nie zaś ambitniejsze, na wysokim poziomie intelektualne programy. Ktoś złośliwie kiedyś skomentował mi tę sytuację mówiąc: "Jeśli naród je głównie kluchy, wkrótce rynkiem zawładną producenci makaronu, a nie wytwórcy wykwintnych serów francuskich..." Statystyczny Polak ogląda więc telewizję 4 godz. 18 min. dziennie, a tylko 12 min. rozmawia z bliskimi, najczęściej przy włączonym telewizorze. A tam są non-stop podobne filmy - bicie, mordowanie, gwałt.

Nie jesteśmy narodem wybranym, jak czasem sobie uzurpujemy, lub lepszym niż inne. Można nawet z przykrością zauważyć, że przybyło nam wiele niesympatycznych cech, bowiem rządy komunistyczne wypaczyły w znacznym stopniu nasze charaktery. Wyzwoliły szereg negatywów. Dodały wielu ludziom takich cech jak - krętactwo i spryt, brak pracowitości, uczciwości, przekupność, donosicielstwo. Pod tym ostatnim względem plasujemy się na drugim miejscu w Europie, jak słyszałam w Polskim Radiu. Bywamy małostkowi, zawistni i mściwi. A nawet często ziejący nienawiścią. Drukując wywiady z Polakami z Oslo lub dając szersze biogramy o nich - chciałam byśmy więcej o sobie wiedzieli.

Tymczasem zdarzają się złośliwe komentarze z pewnymi zapytaniami - po co ludziom dodaję niepotrzebnej chwały. A przecież powinniśmy się cieszyć, a nawet przejawiać słuszną dumę, że są wśród nas ludzie bardziej aktywni, którzy robią coś pożytecznego dla swego środowiska, do czegoś doszli zawodowo, którzy mają coś do powiedzenia. Chyba w tych pretensjach zawiera się najczęściej zwykła, bezinteresowna zawiść. To tak jakby szewc zazdrościł księdzu wikaremu, że został proboszczem. Ktoś złośliwie niedawno mi powiedział, że u Polaków zawiść jest silniejsza niż popęd seksualny. Wcale to nie zabawne, raczej smutne.

Inicjatywy pewnych ludzi, czy organizacji, które zapraszają z Polski, np. znanych aktorów, pisarzy, naukowców, profesorów nie zawsze odbierane są z wdzięcznością za ponoszony trud. Mała jest też frekwencja na tych spotkaniach, zaledwie 20-30 osób. Jest to niewiele, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w Oslo mieszka kilka tysięcy Polaków. Dlaczego wciąż wzajemnie się krytykujemy i obciążamy nie dostrzegając pozytywów społecznych ludzkich działań? Rozmawiając z ludźmi zastanawiam się czemu dużo pewniejsi w wygłaszaniu poglądów bywają ludzie o małej wiedzy. Bertrand Russel ocenił to dobitnie - "To smutne, że głupcy są tacy pewni siebie, a ludzie mądrzy tacy pełni wątpliwości."

Istnieją ludzie, którzy mają skłonność do skrajnych ocen. Myślą kategoriami białe - czarne, słuszne - mylne, dobre - złe. Obce im są obszary szare. Możliwe, dlatego mają trudność w dostrzeganiu różnych opcji w życiu. Dla nich istnieje jedna, tylko jedyna właściwa odpowiedź. W stosunkach z innymi ludźmi często kierują się zasadą: "Jeśli nie zgadzasz się całkowicie ze mną, jesteś całkowicie przeciwko mnie". Nie umiemy się więc ładnie różnić i trudno porozumieć się nam między sobą. A szkoda. Spotkałam się kiedyś z taką opinią - "gdy zbierze się trzech Niemców zaraz tworzą związek, a trzech Polaków - to cztery zwalczające się stronnictwa".

Podzieleni zawsze będziemy słabi i bez znaczenia. Ciągle jednak dzielimy się na azylantów, emigrantów postsolidarnościowych, na tych, co przybyli z przyczyn ekonomicznych, tych starych, tych nowych. Pozwólmy każdemu mieć własne poglądy, a niekoniecznie uparcie ich nawracać, czy też rzucać na nich gromy. Każdy ma prawo prezentować swoje racje i przekonania. Tolerancja polega na szanowaniu jednostki ludzkiej, ale też nie możemy się godzić z czyimiś poglądami, jeśli jawią się w naszej świadomości jako niezgodne z prawdą. Kultura dialogu pozwala na rzeczowe prowadzenie dyskusji.

Najlepsze cechy charakterologiczne Polaków ujawniają się dopiero w chwilach ciężkich prób dziejowych, w czasach niewoli, powstań i wojen. Polacy walcząc o niepodległość, potrafili stworzyć szczególne więzi społeczne i podporządkować je naczelnej Idei Wolności. Gdyby nie gorące umiłowanie tej wolności nie byłoby państwa polskiego na mapie Europy. To nasz naród zapoczątkował również "jesień ludów" w 1989 r. poprzez ruch Solidarności i doprowadził do obalenia komunizmu w Europie. Chociaż historycy i politolodzy na świecie doceniają zasługi ruchu Solidarności, to jednak dziś głośne spory w Polsce dzielące jego politycznych spadkobierców i fakt, że daje to korzyści głównie ekskomunistom - dezawuuje w dużym stopniu ogromne zasługi tego ruchu w latach 80-tych.

Walcząc z wrogiem o swój kraj potrafimy zdobywać się na postawy heroiczne. Można powiedzieć, że nie ma wręcz takiego drugiego dzielnego narodu. Ale gdy tylko nadejdą chwile spokoju, kiedy nic już nam nie zagraża, to radzimy sobie z wolnością niestety znacznie gorzej. Bo Polakom łatwiej umierać niż żyć dla ojczyzny. Cyprian K. Norwid rozgoryczony sformułował opinię o Polakach jako "wielkim narodzie, ale marnym społeczeństwie". W czasach braku zagrożeń zewnętrznych zaczynają się podziały, kłótnie i niezgody.

Wystarczy przypomnieć fakty z historii po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. natychmiast rozpoczęła się nagonka na prezydenta Gabriela Narutowicza kończąca się dramatem - bo jego zabójstwem. Wybuchł również skandal wokół "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego - pisarza oskarżano o szerzenie krypto komunizmu i pornografii. Parlament i tzw. "partyjniactwo" nie pozwalało w II RP na sprawne funkcjonowanie rządu, co doprowadziło do zamachu majowego w 1926 r. Później Sejm nadal prowadził jałowe debaty, a partyjni przywódcy trwonili pokłady społecznego zaufania, jakimi obdarzyło je społeczeństwo. Czyli nihil novi sub sole (nic nowego pod słońcem) nie dzieje się teraz - wszystko to już przerabialiśmy. Kłótnie, podziały i intrygi. Pojęcie dobra wspólnego zwykle było dla Polaków terminem nazbyt abstrakcyjnym.

Któregoś dnia wpadł mi w ręce wierszyk, który jest chyba często adekwatny dla polskiej rzeczywistości, choć powstał prawie pół wieku temu. Zacytuję go więc na koniec dzisiejszego artykułu.

Leon Pasternak "Albo - albo"

W mojej ojczyźnie
Nigdy normalnie
Albo wstydliwie,
Albo nachalnie,
Albo jest zdrajca,
albo jest bożek,
albo jest odwilż
albo przymrozek,
albo jest klęska,
albo powstanie,
albo do piwnic,
albo na szaniec,
albo entuzjazm,
albo nie wierzym
albo niech żyje,
albo precz reżim.....
 

Jolanta Jabłońska-Gruca
Relacje (1/2001)


 






Sprzatanie minimum 50% lub 100% grafiki (Täby)
Praca (Värmdö )
Praca-sprzatanie (Täby)
Brukarstwo (Täby)
Praca dla ogólno budowlańca (Skåne)
BLACHARZ, LAKIERNIK (SKOGAS)
mechanik samochodowy (SKOGAS)
Firma sprzątająca (Helsingborg)
Więcej





Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Muzeum tramwajów w Malmköping.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 24 gości
oraz 1 użytkowników.


TEMU
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony