Odwiedzin 37795872
Dziś 2907
Wtorek 23 kwietnia 2024

 
 

Józio w Tajlandii

 
 

Tekst: Anna Nagorna
Foto: Jonas Jörneberg

2009.03.20
 



Ferdydurke wg Witolda Gombrowicza wystawiane jest w Turteatern w Sztokholmie do 2 kwietnia: www.turteatern.se/Calendar.aspx.

„Ferdydurke” w Turteatern to następny etap Festiwalu Gombrowiczowskiego, rozpoczętego w październiku zeszłego roku przez młody zespół teatru z Kärrtorp. Inscenizacja powieści Gombrowicza łączy się w widoczny sposób z inscenizacją „Ślubu”, który rozpoczął Festiwal, pomimo że inscenizacje miały dwóch różnych reżyserów, „Ślub” reżyserował Nils Poletti, a „Ferdydurkę” Erik Holmström. To co jest wspólne dla obu przedstawień to wydobycie z tekstów Gombrowicza motywu fizyczności, cielesności jako formy, zniewolenia cielesnością. U Gombrowicza forma zniewala z zewnątrz, ale również od wewnątrz.

W „Ślubie” międzyludzkie wzajemne deformacje ocierają się o kanibalizm, ich znakiem scenicznym są charakteryzacje aktorów i wątek żywych trupów. W „Ferdydurke” to zniewolenie cielesnością jest mniej turpistyczne, za to bardziej naturalistyczne. Rozmemłanie narratora, strzecha nieuczesanych włosów, gombrowiczowskie gołe łydki i „pupa” wystająca spod koszuli, nogi, które idą tam gdzie same chcą, onanistycznie podkrążone oczy chłopców w scenach szkolnych.

To, co zazębia oba przedstawienia to również pasja (dojrzało-niedojrzała) gry w Gombrowicza, która ze sceny udziela się również publiczności. Zachowanie rytmu między farsą, a powagą. Już już, widz sobie myśli, oni zaraz przegną i farsa przejdzie w wygłup, a tu nagle zmiana światła, muzyki, tonacji gry i nagle farsa nabiera innych sensów.

„Ferdydurke” jest powieścią o matematycznej strukturze, podzieloną na części, które stanowią zamkniętą całość. Inscenizacja Turteatern podąża śladem powieściowych części. Emma Broström w scenicznej adaptacji kondensuje tekst do kilku wątków. Wstęp. Część pierwsza - „upupienie” trzydziestoletniego Józia w szkole przez profesora Pimkę, lekcja o Słowackim, pojedynek na miny, gwałt na Syfonie, ucieczka. Cząstka o Filiforze podszytym dzieckiem.

Część druga - Józio na stancji u nowoczesnej rodziny Młodziaków, uwiedzenie przez Zutę Młodziakównę, ucieczka. Cząstka o Filibercie podszytym dzieckiem. Część trzecia - Józio u wujostwa, Miętus w poszukiwaniu parobka, „szkolenie” parobka przez Jaśnie Państwo, ucieczka.

Scenografia przedstawienia sama w sobie jest teatralnym znakiem, który oddaje główny motyw „Ferdydurke”. Wszystko tu prowizoryczne, plastykowo-sztuczne, niedoskonało-obdrapane, chciałoby się użyć terminu gombrowiczowskiego, niegotowe czyli niedojrzałe.

We wstępie, na tle niedokończonych dekoracji teatralnych, jakby od kulis, narrator Józio (tutaj Witold, alter ego pisarza), niegotowy, w szlafroku, rozczochrany próbuje ulepić swoją formę z własnej niedojrzałości, wydobyć siebie prawdziwego z tyranii sztucznych form, gęb i upupień. Na tej intymnej niegotowości przyłapuje go profesor Pimko, zapięty na ostatni guzik, w czarnym, skórzanym płaszczu, Gestapo Formy, uosobienie perfekcji, zwarty i gotowy.



Wobec tej gotowości profesora Witold jest bezradny. Profesor narzuca mu gotową formę, formę niedojrzałego sztubaka. Zawstydza go i umniejsza, upupia - piszemy powieść, Gombrowicz, tak? Dwója. Marsz z powrotem do szkoły. Żeby nałożyć spodnie narrator musi zdjąć szlafrok i obnażyć przed profesorem gołe pośladki. Ucieczkę ze szkoły, mimo najszczerszych chęci, uniemożliwia Witoldowi własne ciało, wepchnięte w gotową formę. Nogi niosą go same z powrotem.

Witolda gra świetnie Nils Poletti. Jego sposób gry, rodem z commedii dell´arte, ale z działającym hamulcem, sprawdza się doskonale w inscenizacjach tekstów Gombrowicza. Gombrowiczowskich postaci nie da się grać psychologicznie, są raczej znakiem, wyrazem pewnych stanów, charakteryzuje je powtarzalność gestów i słów.

Szkoła w scenicznej „Ferdydurke” to przygnębiająca przestrzeń z szarego celofanu, oświetlona sztucznym, streboskopowym światłem, szkolna klasa zawężona do czterech ławek-pulpitów, stylizowanych na okres międzywojnia. Chłopcy o podkrążonych oczach onanistów, gładko przylizani, ubrani w tyrolskie, krótkie spodenki przywodzą na myśl młodych z Hitlerjugend. Wtłoczeni w tę samą formę, w automatycznym marszu ciągną za sobą ławki na powrozach, przy monumentalnej muzyce. Ta scena przywodzi na myśl również „The Wall” Pink Floydów. Skojarzenie kończy się jednak tutaj. Im dalej brniemy w Ferdydurkę, tym więcej farsy.

Doskonała jest lekcja o Słowackim z recytacją wiersza, przetłumaczonego dla potrzeb przedstawienia przez Tomasa Håkansona. Sceny pojedynku na miny i gwałtu na Syfonie są fizycznie brutalne. Charakterystyczne dla gombrowiczowskich inscenizacji Turteatern jest właśnie to częste przechodzenie z farsy w okrucieństwo, silnie obecne u Gombrowicza.

W polskich inscenizacjach aspekt okrucieństwa i cielesności jest raczej tonowany, za wyjątkiem może klasycznej już inscenizacji Teatru Provisorium, chociaż „Ferdydurke” Provisorium jest bardziej rableaise´owska, „Ferdydurke” Turteatern raczej fassbinderowska. Z okrucieństwa gwałtu rodzi się oniryczna scena gry na flecie. Narrator wbrew swojej woli musi podążać za muzyczną formą fletów prowadzących, mówiąc językiem Gombrowicza, grać tak, jak inni mu grają.

Po części pierwszej następuje to, co dla wizualizacji scenicznej najtrudniejsze. Przerywnik powieści, filozoficzny i absurdalny zarazem wykład myśli autora, cząstka o pojedynku pomiędzy Syntetykiem Filiforem i analitykiem Anty-Filiforem, tutaj zagrany graficznie, planszami rodem z teatru dziecięcego i rekwizytami z komedii slap stickowych. Zabawne i scenicznie udane, w przeciwieństwie do drugiej cząstki, cząstki o Filibercie podszytym dzieckiem, która na scenie gubi się w karanawałowym korowodzie.



Mniej udana jest również druga część powieści/przedstawienia, gdzie Józio/Witold zostaje uwiedziony nowoczesną nieprzytępnością Zuty Młodziakówny, a profesor Pimpko ujawnia niedojrzałość, pławiąc się w fatnazjach na temat pensjonarki. Utrzymana w podobnej szaro-celofanowej tonacji, co część pierwsza, zabrakło jej jednak ciekawego przełożenia zawiłych form międzyludzkich na język teatru, więc przedstawienie dobiegało przerwy na jałowym biegu.

Za to po przerwie... hmmm... można polemizować, krytycy byli podzieleni, według mnie Turteatern strzelił w dziesiątkę, mimo, że oddalił się od stylistyki pierwszego aktu. W części trzeciej Józio/Witold ucieka ze stancji Młodziaków razem z Miętusem, który pragnie znaleźć parobka. Podteksty homoseksualne są obecne w „Ferdydurke”, pomimo że krytycy Gombrowicza często i żywiołowo intelektualizują te motywy.

Oczywiście spłaszczanie wątku parobka do tematyki homoseksualnej jest bardzo jednostronnym odczytaniem powieści. Fascynacja parobkiem ma kilka warstw. Te warstwy udało się Holmströmowi przenieść na scenę w trzecim akcie. Parobek jest dla Miętusa znakiem tego, co naturalne, jeszcze niewtłoczone w formę. Ale również tego, co niskie, przeciwstawionego wyższości Jaśnie Państwa.

Tylko gdzie znaleźć parobka w roku 2009? Nie na polskiej i nie na szwedzkiej wsi przecież. Przeciwstawienie dworu parobkowi nie jest w dzisiejszych czasach nośnikiem treści, bo takie przeciwstawienie już nie istnieje. Erik Holmström znalazł parobka w Tajlandii. Ciotka Józia/Witolda, bogata arystokratka kupiła hotel w Tajlandii. Mieszka tam większą część roku z synem Zygmuntem. Relacje między nimi, a miejscowym służącym Wa są analogiczne jak między Walkiem, a Jaśnie Państwem w oryginale.

To przeniesienie wątku dworu i parobka do Tajlandii nabiera nagle wielu różnych konotacji. To, co u Gombrowicza jest zarówno znakiem, jak i socjologicznym wyczuciem swoich czasów – poszukiwanie naturalnego we wszechogarniającej sztuczności, potrzeba bratania z niższym (z ludem), w Turteater zachowuje wartość znaku, a jednocześnie też jest socjologicznie prawdziwe. Gdzie współczesny Miętus jedzie, by szukać wytchnienia przed cywilizacyjną sztucznością, gdzie szuka naturalnego jedzenia, prostszego stylu życia? Jedzie do tzw. egzotycznych krajów, gdzie może zaspokoić potrzebę zbratania się z miejscowymi, „niższymi cywilizacyjnie”.

Ciotka i Zygmunt to turyści masowi, Miętus to turysta ekskluzywny, szukający zbratania z tambylcami. Zbratanie, w którym jednocześnie zawarty jest strach przed niższym. Dlatego Miętus przyparty do muru przez ciotkę i Zygmunta zasłania się parobkiem, a nawet przyłącza do linczu.



Tajlandski wątek bratania się Miętusa z Wa, ma również w inscenizacji Turteatern wymiar homoseksualny, w liryczno-komicznej scenie baletowej między rozchełstanym Miętusem i Wa ze skrzydłami elfa. Miętus prostytuuje Wa, chociaż pieniądze daje mu wcześniej, w geście bratania. To, co podminowuje formę, to co wywołuje histeryczne reakcje ciotki i Zygmunta, to jednak nie sam fakt homoseksualnej prostytucji, to mieści się w normach. To fakt, że Miętus żada od Wa, by ten uderzył go w twarz w ramach zbratania.

Więc mimo zarzutów upraszczenia, stawianych mu przez któregoś z krytyków, Holmström zachowuje to, co u Gombrowicza istotne. Formie zagraża zachwianie hierarchii między wyższym-niższym, dojrzałym-niedojrzałym. Przeniesienie wątku dworu i parobka do Tajlandii i aktualizuje gombrowiczowskie wątki, niższy-wyższy, naturalny-sztuczny, które są lwią częścią „Ferdydurke”. To świetne pociągnięcie reżysera, nawet mimo stylistycznej niespójności z pierwszym aktem, mimo, że zamiast końcowego tumultu mamy wyrachowany lincz parobka (miejscowego Wa), tchórzliwy zwrot Miętusa w stronę formy i Józia/Witolda, który po zaakceptowaniu status quo, ucieka w popłochu przez rzędy widowni.

Widownia na czas drugiego aktu została przeniesiona na scenę, jak w teatrze elżbietańskim, w pobliże ogromnej „pupy” rozgrywającej się przed jej twarzami, zarówno w sensie wydarzeń na scenie, jak i obnażonej pupy narratora. Wyrwany z onanistycznego snu przez ciotkę i Zygmunta, którzy odkryli bratanie się Miętusa z parobkiem, skrywa przed nimi tylną część ciała, upupiając jednak w ten sposób publiczność. Od „PUPY” nie uciekniesz. 10 cm. przed twarzami publiczności rozgrywa się PUPA. Wstydliwa, skrzętnie skrywana, a jednak namacalna, międzyludzkie deformacje, przemoc formy.

Przedstawienie Turteatern jest odważne i witalne, doskonałe aktorsko, ze świetnym przekazem tekstu. Gombrowicz inaczej, a jednocześnie w zasięgu wzroku. Idź do Turteatern, a sam zobaczysz.
 

Anna Nagorna
Foto: Jonas Jörneberg
PoloniaInfo (2009.03.20)



 









Personlig assistans Södertälje (Södertälje)
Firma zatrudni (Bandhagen )
Mycie okien (Stockholm)
Szukam do pracy. (Stockholm )
DAM PRACE / SPRZATANIE (Ödeshög)
Pracownik lesny ( röjning) (FAGERSTA)
zatrudnie , (Tanumshede)
Sprzątanie (Stockholm )
Więcej





Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 36 gości
oraz 3 użytkowników.


Sklepy Budowlane
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony