Odwiedzin 38255619
Dziś 785
Sobota 5 października 2024

 
 

Teatr to mój drugi dom

 
 

Tekst: Krystyna Stochla
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński

5/2001


2001.04.23
 


Sztokholmska publiczność gorąco przyjęła Jubilata.

Jubileusz "Kobusza"
Chcę ogłosić światu
Aktor to wspaniały
Geniusz do "Kwadratu"


Tak Wojciech Młynarski ogłosił w Warszawie 45-lecie pracy scenicznej Jana Kobuszewskiego, związanego od wielu lat z teatrem "Kwadrat". Teatr przyjechał do Sztokholmu po raz trzeci, a że po raz pierwszy byli w 1991 roku, więc jest to też jakby mały jubileusz.

Bo mieszkają w Sztokholmie dwie dziewczyny, które teatr kochają ogólnie, a teatr "Kwadrat" szczególnie. To panie Joanna Janasz i Elżbieta Jakubicka, co nie boją się ryzyka i trudu organizacyjnego, by wszystko wyglądało lekko, łatwo i przyjemnie. To dzięki nim możemy oklaskiwać znanych i lubianych, a informacja na afiszu, że wszystkie miejsca sprzedane, najlepiej świadczy o celności wyboru.


Dyrektor "Kwadratu" Edmund Karwański i "dwie dziewczyny, które kochają teatr" - Elżbieta Jakubicka i Joanna Janasz.

W ciasnej garderobie "Folkan" rośnie napięcie przed spektaklem, a z panem Rawińskim- fotografikiem gorączkowo szukamy miejsca, w którym spokojnie można porozmawiać z aktorami i zrobić zdjęcia. Nic z tego - trwa czytana próba. Na szczęście niemiłosiernie zagrypiona Joanna Janasz kontaktuje nas z dyrektorem "Kwadratu" panem Edmundem Karwańskim. Jest chętny do rozmowy, ale równocześnie daje do zrozumienia - bardzo delikatnie - że jesteśmy "non grata". - W Warszawie mówię zawsze reporterom, żeby sobie kupili bilet i najczęściej obrażają się i rezygnują...

Krystyna Stochla: Och to w Warszawie, gdzie macie siebie na co dzień. Do Sztokholmu przyjechaliście tylko na jedno przedstawienie, więc proszę raczej opowiedzieć coś o swoim teatrze?

Edmund Karwański: Teatr założył Edward Dziewoński, a ja prowadzę "Kwadrat" od dwudziestu lat. Przez ten czas udało nam się skompletować wspaniały i zgrany zespół ludzi, którzy lubią ze sobą pracować i rozumieją się. To nie było wcale takie proste, bo bywało, że z niektórymi musieliśmy się rozstać. Mam tu na myśli cały zespół: aktorski i techniczny. Teatr zatrudnia na stałe dwudziestu artystów - znacie ich państwo nie tylko ze sceny, ale też z filmów i licznych seriali telewizyjnych. Zdarza się, że dobieramy gościnnie kogoś z zewnątrz, w zależności od repertuaru.


Edmund Karwański prowadzi "Kwadrat" od 20 lat.

KS: A repertuar wyłącznie lekki, komediowy...

EK: Pracujemy w mieście o wielu teatrach, więc niech "Polski" edukuje młodzież, "Narodowy" dmie w tubę klasyki. My gramy wyłącznie komedię i farsę i to tylko autorów współczesnych. Nie ma Bałuckiego, Fredry czy komedii Szekspira. Każda nasza premiera - a jest ich teraz dwanaście - jest sztuką graną w Polsce po raz pierwszy. Niemal w tym samym czasie wystawiają je teatry w Nowym Jorku, czy Londynie. Pozyskaliśmy zaufanie autorów i np. Eric Chappell, autor "Złodzieja", który był na warszawskiej premierze, dał nam wyłączność w polskim przekładzie na trzy lata.

KS: Kto jest autorem przekładu?

EK: To pani Elżbieta Woźniak mieszkająca w Londynie i właściwie ona trzyma rękę na pulsie informując nas, co dzieje się na świecie w teatrach komediowych.

KS: Jakie jest dzisiejsze przedstawienie?

EK: Wyreżyserował je Janusz Majewski, muzyką oprawił Zbigniew Zbrowski. Do willi włamuje się złodziej. Właściciele obchodzą właśnie poza domem rocznicę ślubu w towarzystwie drugiego, zaprzyjaźnionego małżeństwa. Kiedy wracają i zastają pobojowisko, a wreszcie sprawcę włamania - ten zręcznie manewruje w niezręcznej sytuacji i często z oskarżonego zmienia się w oskarżyciela. Okazuje się, że ci nobliwi, ustabilizowani ludzie mają też swoje wstydliwe tajemnice. Lekkie i dowcipne dialogi, świetne aktorstwo, a często śmiejemy się nie tylko z bohaterów, ale i z samych siebie...


Wszystkie postacie w sztuce próbują dostać się do sejfu. Reporterka "Relacji" Krystyna Stochla oraz dyrektor Edmund Karwański postanowili nie być gorsi.

KS: Kto jest autorem scenografii

EK: Józef Napiórkowski i Wojciech Stefaniak. Przywieźliśmy ze sobą wszystko, z najdrobniejszymi detalami włącznie. Nawet gazety i szklanki, nie mówiąc o portrecie gospodyni nad kominkiem, czy sejfie, do którego wszyscy po kolei usiłują się dobrać. Encyklopedia Britannica to tylko grzbiety, by było lżej... Wszędzie, a jeździmy też po Polsce - zabieramy pełną dekorację. Skończyło się granie w prowizorycznych kotarkach. Widz zapłacił za bilet i ma prawo zobaczyć prawdziwy spektakl.

KS: Gracie też w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Czy tam też zabieracie dekoracje?

EK: Tam wysyłamy dokładne fotografie i budują nam wszystko na miejscu.

KS: Prawdziwe dekoracja, powtórka tekstu przed spektaklem - to bardzo poważne podejście do pracy...

EK: No tak, u nas nie ma miejsca na tzw. Chałturę i może dlatego mój jedyny kłopot to nadmiar publiczności. Każdy tytuł gramy 200-300 razy.

KS: Wiele teatrów marzy o takim kłopocie...

EK: Ludzie chcą się śmiać, odprężyć w teatrze i my im tę możliwość dajemy.


Autorka niniejszego tekstu Krystyna Stochla "przepytuje" w kulisach "czterdiestolatka" Andrzeja Kopiczyńskiego...


... oraz Ewę Kasprzyk.

Patrzę ze sceny na pustą jeszcze widownię, tymczasem aktorzy przerobili już tekst. Nasze energiczne organizatorki Elżbieta i Joanna (zwane w umowie z teatrem "impresario" - a jakże) zmieniają się w garderobiane i fryzjerki. Pora przedstawić Państwu artystów. Oto aktorki Ewa Kasprzyk i Renata Dancewicz. Już "zrobione" na obcasach, a na wieczorowych sukniach już to boa, już to norki.


Ewa Kasprzyk

Ewa Kasprzyk - znana z serialu "Złotopolscy" pracuje w "Kwadracie" pierwszy sezon. Wcześniej pracowała w teatrze "Wybrzeże", gdzie jak na ironię pracuje teraz gościnnie. Jest zadowolona, że bez wahania przeniosła się do stolicy i gra w tak znakomitym towarzystwie. Jest jeszcze pod wrażeniem podróży do USA i Kanady, a teraz odwiedza kraj Bergmana!


Renata Dancewicz

Renata Dancewicz - znana z filmu "Ekstradycja" też bardzo lubi podróżować, a praca w tym teatrze bardzo podróże umożliwia. Jest w "Kwadracie" drugi sezon, a "Złodziej" jest jej trzecią premierą.


Andrzej Kopiczyński

Andrzej Kopiczyński - w smokingu i muszce, przystojniejszy od Mikołaja Kopernika, a nawet inżyniera Karwowskiego! W dodatku w Szwecji chce być "ekologiczny" i chowa za siebie papierosa! Ma pani rację - śmieje się - pewnie już na zawsze zostanę tym nieszczęsnym Karwowskim! Mówię to z sympatią, bo to była bardzo miła postać. Mam na swoim koncie duże, dramatyczne role, o jakich aktor tylko może marzyć: Romeo, Otello, Kordian i Konrad w "Wyzwoleniu". Bardzo łatwo jest przejść z dramatu do komedii, ale bardzo trudno to odwrócić. Świetnie czuje się w "Kwadracie" i cieszy go ogromna popularność teatru: - W Chicago graliśmy dwa razy przy pełnej sali na dwa tysiące dwieście miejsc, w Montrealu dwa przedstawienia i znów pełna sala na tysiąc osiemset miejsc! Kiedy wróciliśmy na swą rodzinną scenę do Warszawy, wydawało się nam, że nie ma publiczności.


Paweł Wawrzecki

Paweł Wawrzecki - ekologiczny wędkarz z zamiłowania - nie boi się seriali, chociaż przyznaje, że grozi to zaszufladkowaniem aktora. Znamy go z serialu "Złotopolscy", gdzie gra komendanta policji i równocześnie w serialu "Graczykowie" jest Bułkowskim. - W Polsce nastała era seriali i widzowie często mylą postacie. Pytają mnie: co słychać komendancie Bułkowski? W "Kwadracie" pracuję długo, bo od 1971 roku, czyli 22 sezony, a wcześniej byłem u Erwina Axera we "Współczesnym", w okresie wielkich kreacji aktorskich Tadeusza Łomnickiego. Występuję też od dziesięciu lat w kabarecie Olgi Lipińskiej. Wyznał, że kocha sztokholmską publiczność, która żywiej reaguje niż warszawska.


Mistrz - Jan Kobuszewski

I wreszcie Mistrz Jan Kobuszewski - Jubilat, który bawi nas i wzrusza 45 lat! Uosobienie ciepła i poczucia humoru.

KS: Pańskie każde pojawienie się na scenie, czy ekranie wywołuje uśmiech u wszystkich.

Jan Kobuszewski: Dziękuję za miłe słowa, ale proszę mnie nie wbijać w dumę. A zresztą jak powiedział Huxley: "skromność jest tym rodzajem dumy, który najmniej razi..."

KS: Jak się czuje Jubilat?

JK: Niestety, czuję się już mocno starszym panem.

KS: Ale by zagrać tytułową rolę musiał Pan opanować 60 stron tekstu, w czasie przedstawienia chowa się Pan w skrzyni, a symulując atak serca, przewraca się na podłogę!

JK: Robim, co możem, dopóki nas chce kochana publiczność. Czego tam nie było w tym moim życiu: i film i poważne role w teatrze "Narodowym" i "Polskim" i kabaret "Dudek" i kabaret Olgi Lipińskiej. Był też rok w Łodzi u Dejmka i tak życie szło. Jako młody człowiek bardzo dużo pracowałem, za właściwie żadne pieniądze. Ale to nie tylko ja - moje pokolenie pracowało często po 20 godzin na dobę.


Jak zwykle przy sztokholmskich spektaklach "Kwadratu" owacje nie miały końca.

KS: A gdzie pracuje się Panu najlepiej: w filmie, teatrze czy w telewizji?

JK: Bezsprzecznie w teatrze, to mój drugi dom. Ja uważam, że teatr jest kontynuacją Szkoły Aktorskiej. Pracuje się bez pośpiechu, można dobrze przygotować rolę i wszystko poprawić, jeśli trzeba. Natomiast w telewizji i w filmie już nie ma na to czasu. A jeszcze w telewizji pół biedy, ale w filmie ze względu na koszt taśmy już nie ma miejsca na poprawki. Zresztą w filmie Bogiem jest reżyser i nie można mu rozwalać koncepcji, a ja lubię odpowiadać za to, co robię. Więc na pierwszym miejscu teatr, na drugim estrada, bo też daje człowiekowi wiele przyjemności, wreszcie telewizja i na końcu film.

KS: Czy pracując tak intensywnie w teatrze "Kwadrat" robi Pan jeszcze coś poza teatrem?

JK: Staram się teraz robić jak najmniej, chociaż ciągle są jakieś nowe propozycje i z niektórych się korzysta, np. w telewizji. Ale najbardziej lubię jeździć z tzw. Koncertami - no nie sam - z Jankiem Kociniakiem i Magdą Zawadzką też zjeździliśmy niemal cały świat. Ten program się uaktualnia, zmienia monologi i skecze - to taki mały kabaret, a w "Kwadracie" ze względu na małą widownię każde przedstawienie powtarzamy wiele razy. "Złodzieja" gramy chyba po raz 27-my.

KS: Czuję, że będzie jeszcze 127-my, 227-my itd...

JK: I te kolejne wcale nie będą gorsze od pierwszych. Nie lekceważymy kochanej publiczności.


Jubilat nie wyjechał ze Sztokholmu z pustymi rękami...

KS: Dlatego na "Kwadrat" bilety znikają w mgnieniu oka!

Nie zawiodła też sztokholmska publiczność wypełniając szczelnie salę z tzw. Dostawkami, ku utrapieniu strażaków. Kochanemu "Kobuszowi" - przepraszam - panu Janowi Kobuszewskiemu zgotowaliśmy gorącą owację!

A ja tak pozazdrościłam talentu panu Wojciechowi Młynarskiemu, że i mnie muza lekko grzywkę zwichrzyła:

Jubileusz "Kobusza"
Ogromnie nas wzrusza
Dziś szampana mamy
"Sto lat" zaśpiewamy Dodamy Mu animusza!



Za umożliwienie zrealizowania tego reportażu dziękują "Relacje" i "Poloniainfo".
 

Krystyna Stochla
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński
Relacje (5/2001)
PoloniaInfo (2001.04.23)


 






Personal assistant - Södertälje (Södertälje)
Praca w firmie sprzątającej (Sztokholm)
تصميم ويب (أوبلاندسفيسبي)
Poszukujemy personelu sprzątającego (Stockholm)
Pracownika/kierowca do firmy budowlanej. (Haninge)
Dodatkowa praca sprzątanie (Stockholm )
Praca dla hydraulika (Stockholm )
Praca (Stockholm )
Więcej





Dobry Polak na emigracji czyli Polacy wcale nie są tacy źli.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Pryssgränd uliczka Mikaela Blomkvist
Agnes na szwedzkiej ziemi
Engelbrektskyrka – sztokholmska perła narodowego romantyzmu.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielojęzycznośc czterolatki - podsumowanie
Polska Mama Za Granicą
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji


Odwiedza nas 8 gości
oraz 0 użytkowników.


W imie Boga ?
Teraz nadszedl czas usmiechnietej Polski
Moze nastepny pomnik glupoty ?
Internet z amerykanami plus o smierci
Dzień bobry państwu
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony