W rolach głównych: Grzegorz Wons (po lewej) i Paweł Wawrzecki.
Namolny gość. Tak można by zatytułować sztukę francuskiego komediopisarza Francisa Vebera. W oryginale tytuł brzmi «L'emmerdeur», a w wersji angielskiej – „A pain in the ass”, co nieszczególnie nadaje się na afisz ze względu na mało eleganckie słowo na określenie dolno-tylnej części ciała. Warszawski teatr „Kwadrat” wystawił dziełko pod nieco przydługim tytułem „Co ja panu zrobiłem, Pignon?”.
Francois Pignon to właśnie ów namolny gość, który przez osiem lat zatruwał życie swojej żonie, a przez ostatnią dobę utruł życie zawodowemu mordercy. Żona wpadła w depresję i leczyła się u psychiatry, dla którego opuściła swego nudnego męża. Pignon jest z zawodu fotografem i wynajął pokój w hotelu w celu służbowym, ale właściwie nie ma zamiaru robić zdjęć, tylko chce się powiesić z rozpaczy. Pokój obok zaś wynajął morderca Ralf Milan. Również służbowo.
Na nieszczęście dla tego ostatniego oba pokoje są połączone wewnętrznymi drzwiami. Monsieur Pignon jest taką niezdarą, że nawet powiesić się nie potrafi i przerażony boy hotelowy oddaje go pod opiekę gościowi z sąsiedniego numeru czyli mordercy. Reszta sztuki to proces wykańczania twardziela Ralfa przez mazgaja Pignon'a.
Farsa ta to typowa bulwarowa komedia omyłek. Wezwany lekarz, kochanek żony Pignon'a, bierze Ralfa za zdradzonego męża i wstrzykuje mu silną dawkę środka uspokajającego, a potem znów niemniej silną dawkę pobudzającej amfetaminy i tak dalej w tym samym stylu. Wszystko to jest okraszone słowami, które kiedyś nazywały się
„nieparlamentarnymi” albo wprost „wulgarnymi” a dzisiaj, jak widać, stanowią niezbędny składnik współczesnej polszczyzny. Wykrzyknięte mocnym, męskim głosem ze sceny budzą niepohamowany zachwyt widowni.
W roli Pignon'a Paweł Wawrzecki, w roli Ralfa Grzegorz Wons. W lekarza wcielił się Andrzej Grabarczyk. Charaktery, które kreują, wymagają od aktorów niemałej sprawności fizycznej, tyle jest w sztuce fizycznych ataków i odpierania tychże. Wszyscy trzej radzą sobie z tym świetnie.
Są również sceny pocieszania i czułości między głównymi bohaterami. Sytuacje, w jakich znajduje gości boy hotelowy, są dwuznaczne i skonfundowany boy kojarzy różne pozycje gości z homoseksem, co również budzi niesamowitą wesołość na widowni. Sceny erotyczne męsko-damskie są wszak ograne do znudzenia więc coraz częściej rezygnuje się z nich na rzecz świeżego powiewu – homoseksu.
Sztuka więc, jak widzimy, jest absolutnie na czasie. Prawie dwie godziny minęły niepostrzeżenie, publiczność się ubawiła, odprężyła i nagrodziła aktorów owacjami na stojąco. Teatr „Kwadrat”, jak zwykle, nie zawiódł sztokholmskiej Polonii. Przedstawienie sprowadziła prężna agencja PolArt czyli Joanna Janasz i Elżbieta Jakubicka.
|