Odwiedzin 37829485
Dziś 2420
Piątek 3 maja 2024

 
 

Trauma Marca 1968

 
 

Tekst: Dana Platter
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński

2008.04.07
 


Przewodniczący Rady Miejskiej Sztokholmu Bo Bladholm wraz z Leo Kantorem, organizatorem obchodów.

W Sztokholmie odbyły się obchody czterdziestej rocznicy wydarzeń marcowych 1968 roku. Wydarzenia owe rozpoczęły się zdjęciem z afisza przez cenzurę przedstawienia „Dziadów” w Teatrze Narodowym w Warszawie, a zakończyły wypędzeniem z Polski około 20 000 polskich Żydów.

Był to okres głębokiego komunizmu, dyktatury PZPR-u, partii rzekomo robotniczej, ślepo podporządkowanej Związkowi Radzieckiemu. W czerwcu 1967 Izrael w wojnie sześciodniowej rozgromił kraje arabskie, które miały armię uzbrojoną i szkoloną przez ZSRR. Tej hańby pierwsze państwo robotników i chłopów nie mogło przełknąć – trzeba było na kogoś zwalić winę za klęskę. I znaleziono: Żydów. Szybko skonstruowano mit syjonistycznej piątej kolumny i nagonka ruszyła na całego. Polska zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Przedstawienie „Dziadów” partia uznała za antyradzieckie i zdjęła z afisza. Zaprotestowali studenci. Partia w odpowiedzi wyrzuciła z Uniwersytetu Warszawskiego studentów Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Rozpętało się piekło.


Red. Jacek Poprzeczko podczas dyskusji o tolerancji.

Demonstracje studenckie rozpędzano pałkami i gazem łzawiącym. „Prasa kłamie!”. „Nie ma chleba bez wolności!”, „Precz z bezpieką!” „Dziady na scenę!” „Robotnicy z nami!” widniało na transparentach; „Precz z cenzurą! Chcemy prawdy! Gestapo!” krzyczeli studenci. Odbył się też strajk okupacyjny na Uniwersytecie Warszawskim i na Politechnice. Demonstracje trwały od 8 do 12 marca. 13 marca studenci wywiesili na gmachu Politechniki rezolucję , gdzie w kilkunastu punktach przedstawili swoje żądania. Pomimo, że zakończyli deklaracją wierności ustrojowi socjalistycznemu, który chcieli tylko zreformować, partia nie spełniła ani jednego żądania. Dopiero po czterdziestu (!) latach pokazano w telewizji sceny pałowania studentów na Krakowskim Przedmieściu. Milicjanci śmiali się. Studentom nie było do śmiechu - uderzenia pałą są bardzo bolesne. Niektórym obcinano też włosy... Filmy nakręcili agenci UB.

To, co działo się potem, to był groteskowy teatr absurdu. Z asymilowanych, polskich Żydów zrobiono wrogów socjalistycznego państwa i syjonistów, słowo-potworek, którego nikt właściwie nie znał, a które stało się nagle obelgą, piętnem. Partia rzuciła hasło „Syjoniści do Syjonu”, często przekręcane na „Syjoniści do Syjamu”, co odzwierciedlało poziom wiedzy tzw. dyktatury ciemniaków. Pierwszy sekretarz KC PZPR, Władysław Gomułka, w pocie czoła wygłaszał horrendalne przemówienia, w których zarzucał polskim Żydom działania na rzecz syjonizmu, czyli ideologii utworzenia państwa żydowskiego w Palestynie. Swoją szansę w wewnątrzpartyjnej walce o władzę zobaczyli również tzw. „partyzanci” gen. Mieczysława Moczara, ministra spraw wewnętrznych. Żydów zaczęto zwalniać z pracy, wyrzucać z uczelni, z wojska, z MSW.


Zbigniew Zapasiewicz w przedstawieniu "Kwiaty Polskie".

Wiele osób nie wiedziało nawet o swoich żydowskich korzeniach, czuło się Polakami. Oskarżenie ich o nielojalność wobec Polski było dla nich szokujące. Ale to nie miało znaczenia, kim się czuli, partia potrzebowała kozła ofiarnego. I stało się nieważne, że większość nagle napiętnowanych, tych na stanowiskach, była członkami PZPR: rewolucja, jak wiadomo, pożera własne dzieci... W sumie wyrzucono z partii ponad 8 000 członków pochodzenia żydowskiego. Wyrzuconym przedstawiono możliwość opuszczenia Polski z biletem w jedną stronę i dokumentem podróży na wyjazd do Izraela. Jeżeli się decydowali, do paszportu nie mieli prawa, ponieważ odbierano im wówczas polskie obywatelstwo. Tyczyło się to również ich żydowskich lub nie-żydowskich współmałżonków i oczywiście, dzieci. Chcieli więc czy nie chcieli – wyjeżdżali. Pozbawiono ich przecież możliwości utrzymania się. Wyjeżdżali do USA, Kanady, Szwecji, Danii oraz Izraela. Do tych krajów, które zgodziły się ich przyjąć.

Większość społeczeństwa nie rozumiała, co się dzieje. Ludzie po cichu zazdrościli Żydom, że mogą wyjechać na atrakcyjny, bogaty, wolny Zachód! Rdzenni Polacy nie mieli takiej szansy, a życie w PRL-u obrzydło niejednemu. Jak długo można bowiem znosić dyktaturę (chociaż „proletariatu”), niskie płace, nieobecność większości potrzebnych do życia artykułów („Za Gomułki puste półki”) i wszechobecne kłamstwo. Natrętna propaganda haseł typu „Partia przewodnią siłą narodu” „Niech żyje przyjaźń ze Związkiem Radzieckim”, „Socjalizm najlepszym ustrojem na świecie” stawała kością w gardle. Ciągłe szpiegowanie, czy ktoś nie jest przeciwko „przewodniej sile narodu” doprowadzało do nerwicy; życie w kłamstwie rujnowało psychikę. Nikt nie wierzył, że kiedykolwiek ten ustrój runie. I dlatego zazdroszczono Żydom możliwości wyjazdu... Sami jednak Żydzi nie byli szczęśliwi z tego powodu, że wyjeżdżali w tak bolesny, upokarzający sposób. Nikt nie chce być napiętnowany jako wróg kraju, który do tej pory uważał za swój. Trzeba też pamiętać, że taki wyjazd to nie była żadna turystyka, to było opuszczenie ojczyzny bez możliwości powrotu! Często rozdzielały się rodziny, wyjeżdżały np. dorosłe dzieci, w kraju zostawali starzy rodzice. Tragedia ludzka była wręcz niewymierna.


Aleksander Perski opowiada o protestach studenckich w marcu 68 roku.

Żydzi w większości wyjeżdżali z Polski pociągami z Dworca Gdańskiego w Warszawie. Reżyser Maria Zmarz-Koczanowicz z pomocą scenarzystki Teresy Torańskiej nakręciła film dokumentalny, złożony ze wspomnień tych Żydów, którzy rozstali się z Polską właśnie na Dworcu Gdańskim. Około pięciuset osób z emigracji marcowej od roku 1988 spotyka się w Izraelu w mieście Aszkalon. Reżyser utrwaliła na taśmie rozmowy z nimi. Materiału jest znacznie więcej niż pokazano i ma zostać jeszcze udostępniony, obiecuje reżyser. Film wyprodukowano w 2007 roku i w Polsce obejrzało go ponad półtora miliona osób. Publiczność płakała. W Sztokholmie obraz zobaczyło tylu widzów, ile mieści kino „Zita”, czyli 140 osób plus grupka zdeterminowanych na schodkach i w przejściu. Film pokazano tylko raz. A szkoda. Powinni byli go obejrzeć wszyscy niezależnie od korzeni. Wszyscy ci, którzy myślą, czują, rozumieją i chcą poznać oraz zrozumieć ten okres; szczególnie osoby z młodszego pokolenia, dla których te wypadki to już historia.

Film chwyta za gardło. Nie można patrzeć obojętnie na ludzi, którzy mówią nadal po polsku tak jakby dopiero wczoraj wyjechali z Polski, są polscy w zachowaniu, myśleniu, reakcjach i którzy zostali siłą wciśnięci w kostium „syjonistów” i zmuszeni do opuszczenia swego kraju. Ludzie, których życie wywróciła do góry nogami polityka pierwszego na świecie raju komunistycznego. Nie wszyscy z nich są całymi Żydami, są też i tacy, których tylko jeden rodzic był Żydem. Zabawna jest opowieść jednej z uczestniczek zjazdu, która z przejęciem opowiada, że jej mama była „gojką” (czyli nie-Żydówką), a ojciec był Żydem o aryjskim wyglądzie, który potwornie się ciągle bał i w ogóle tym Żydem nie chciał być i nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o jego pochodzeniu. Ale mama- gojka nie dała... Wychowała dzieci w świadomości, że mają żydowskie korzenie.


Minister oświaty Lars Leijonborg przemawia podczas uroczystości w Ratuszu.

Inny uczestnik opowiada z goryczą, że w jego zakładzie pracy, kiedy go opuszczał i rozniosło się, że wyjeżdża, nikt nie poprosił go, żeby został... Ten pan po latach zapomniał widocznie, że jego koledzy z pracy nie prosili go, żeby został, bo nie mogli mu dać pracy ani utrzymania, ani brać odpowiedzialności za jego dalsze życie. Żyli w dyktaturze i nie mieli nic do gadania. Najwyżej mogli skandować na wiecach-spędach to, co im kazała partia. Za odmienne poglądy można było wylądować na Rakowieckiej (czyli w więzieniu).

Po marcu ’68 do roku 1971 Polskę opuściło m.in. 230 pracowników naukowych wyższych uczelni, w tym 25 profesorów, 37 docentów i 10 kierowników katedr, 200 pracowników instytutów naukowych, w tym 40 profesorów, 13 docentów (m.in. z Instytutu Badań Jądrowych, z którego wyjechało 40 naukowców), 407 adiunktów, 200 pracowników prasy i wydawnictw (w tym kilku redaktorów naczelnych), kilka tysięcy studentów, 525 wysokich urzędników ministerialnych (w tym 90 dyrektorów i 130 naczelników wydziałów), 61 pracowników radia i telewizji, 23 muzyków, 26 aktorów, 20 plastyków, 370 lekarzy. Wyjechali również inżynierowie.


Uroczyste przekazanie listu Arnolda Spiro do Muzeum Historii Zydów Polskich.

Emigracją zostały najbardziej dotknięte Uniwersytet Warszawski, Politechnika Warszawska, Akademia Medyczna oraz Instytut Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą. W sumie Polskę opuściło około od 15 000 do 20 000 Żydów (dane szacunkowe); ponad 3 000 znalazło się w Szwecji. Polska została zubożona o pokaźną grupę inteligencji i intelektualistów. W kraju, który utracił już większość swojej inteligencji i oficerów w wyniku wymordowania przez hitlerowców oraz przez komunistów m.in. w Katyniu, taka strata nie powinna była mieć miejsca. A jednak rządząca partia poświęciła tę grupę obywateli... Tak duża grupa osób z wyższym wykształceniem wzbogaciła niebiedne przecież kraje Zachodu, które zyskały wartościowych często specjalistów z różnych dziedzin.

Nie od rzeczy jest przypomnieć, że kiedy w Polsce w 1968 walczono z dyktaturą komunistyczną, w krajach Zachodu, m.in. we Francji, studenci walczyli o... społeczeństwo socjalistyczne czy raczej o to, co pod tym pojęciem rozumieli. Francuscy intelektualiści zawsze byli zachwyceni ZSRR i nie przyjmowali rzeczywistości do wiadomości.


Udekorowani Kawalerskim Krzyżem Orderu Zasługi RP, Jackie Jakubowski i Gabryela Bromberg.

Obchody wydarzeń marcowych w Sztokholmie nie miałyby miejsca gdyby nie starania Leo Kantora, duszy przedsięwzięcia. Leo Kantor, sam emigrant marcowy, jest przewodniczącym Internationellt Kulturforum (Międzynarodowe Forum Kultury), organizacji walczącej od chwili powstania (rok 1980) z uprzedzeniami rasowymi. Zorganizował on serię imprez pod wspólnym tytułem „Z cienia do światła”, poświęconych wydarzeniom marcowym w ich czterdziestą rocznicę.

Poza filmem „Dworzec Gdański” pokazano w Uppsali film „Rachela na Dworcu Gdańskim”, w teatrze Studio Lederman w Sztokholmie odbyło się przedstawienie „Kwiaty Polskie” Juliana Tuwima w wykonaniu Zbigniewa Zapasiewicza, Olgi Sawickiej i Włodzimierza Nahornego. Na Uniwersytecie Sztokholmskim Leo Kantor rozmawiał z zastępcą red. naczelnego „Polityki” Jackiem Poprzeczko na temat tolerancji i nietolerancji, a na zakończenie w Instytucie Polskim prof. Leonard Neuger rozmawiał z Danutą Kuroń, wdową po jednym z założycieli Komitetu Obrony Robotników, Jacku Kuroniu. Tematem była przyzwoitość. Obchody zorganizowało Międzynarodowe Forum Kultury we współpracy z miastem Sztokholm, Instytutem Polskim, Ambasadą Polską, Instytutem Adama Mickiewicza w Warszawie oraz Uniwersytetem w Uppsali.


Tańce do akompaniamentu klezmerskiej grupy "Davaj".

Kulminacyjnym punktem obchodów wydarzeń marcowych było uroczyste przyjęcie w Złotej Sali ratusza sztokholmskiego z udziałem szwedzkich i polskich polityków, które odbyło się 15 marca 2008. Przyjęcie otworzył przewodniczący Rady Miejskiej Bo Bladholm, następnie przemawiał minister oświaty Lars Leijonborg, który podkreślił, że Polska czterdzieści lat temu straciła grupę swoich najlepiej wykształconych obywateli. Część z nich znalazła schronienie w Szwecji i teraz, po tylu latach, zdarzył się paradoks: wypędzeni, zamieszkali w Szwecji, są w tej samej wspólnocie, co Polska – w Unii Europejskiej, powiedział Lars Leijonborg.

Następnie wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Mediów Jerzy Fedorowicz odczytał list Marszałka Sejmu RP Bronisława Komorowskiego, adresowany do zebranych. Marszałek brał udział w wydarzeniach marcowych jako licealista i został pobity przez milicję. Odczuwał je wówczas jako powstanie narodowe, kolejną walkę o wolność narodu polskiego. Dzisiaj, z perspektywy czasu, marszałek uważa, że marzec ’68, jako bolesny przejaw antyintelektualizmu i antysemityzmu, jest wspólnym doświadczeniem Polaków, które położyło podwaliny pod opozycję i utorowało drogę powstaniu „Solidarności”. Największym dorobkiem marca ’68, zdaniem marszałka, było zapoczątkowanie myślenia wspólnego oraz koniec złudzeń, że ustrój da się zreformować.


Marek Beylin, gość specjalny dyskusji na temat "Strachu" Jana Tomasza Grossa.

W czasie uroczystości ambasador RP Michał Czyż udekorował Kawalerskim Krzyżem Orderu Zasługi RP Gabryelę Bromberg, bibliotekarkę, za organizowanie wyjazdów młodzieży szwedzkiej do muzeów- obozów Auschwitz-Birkenau i za wieloletnie działania na rzecz dialogu polsko-żydowskiego oraz Jackie Jakubowskiego, również za promowanie dialogu polsko-żydowskiego na łamach redagowanego przez siebie czasopisma „Judisk Kronika” (kronika żydowska), a także za pracę na rzecz budowy Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Uroczystość uświetnił koncert Henryka i Leo Kowalskich (ojciec i syn), Jakuba Moszkowicza, wiersz Anny Frajlich oraz muzyka sztokholmskiego zespołu klezmerskiego Davaj. Isabel Sommerfeld odczytała tekst Leo Kantora „Vi människor” (my ludzie).

Wzruszającym momentem było też przekazanie do Muzeum Historii Zydów Polskich (w budowie) listu Arnolda Spiro, który wysłał on z warszawskiego getta w 1941 roku do swego syna na Syberii, który to list był dotąd przechowywany w Sztokholmie. Uroczystość podkreśliła wagę marcowych wydarzeń, była pełna emocji, nostalgii i wrażeń.


Danuta Kuroń i Leonard Neuger podczas dyskusji o przyzwoitości.

Marzec ’68 to wielki temat. Niesposób omówić go w jednym artykule. Zainteresowanych odsyłam do strony Instytutu Pamięci Narodowej www.marzec1968.pl/portal/m68/ oraz do Wikipedii, hasło ”Marzec 1968”.

Więcej zdjęć


Dyskusja o tolerancji z zastępcą red. naczelnego Polityki Markiem Poprzeczko.




Przedstawienie "Kwiaty Polskie" w Teaterstudio Lederman.


Włodzimierz Nahorny.


Olga Sawicka i Zbigniew Zapasiewicz.






Debata w kinie Zita po pokazie filmu "Dworzec Gdański".


Przewodniczący Rady Miejskiej Sztokholmu Bo Bladholm podczas uroczystości w Ratuszu.








Ambasador RP Michał Czyż dekoruje Gabryelę Bromberg Kawalerskim Krzyżem Orderu Zasługi RP.


Ambasador RP Michał Czyż dekoruje Jackie Jakubowskiego Kawalerskim Krzyżem Orderu Zasługi RP.








Gabryela Bromberg i Jackie Jakubowski odbierają gratulację od Konsula Generalnego RP w Sztokholmie Radomira Wojciechowskeigo i jego małżonki.




Tańce do akompaniamentu grupy klezmerskiej "Davaj".




Anders Bodegård podczas pogawędki z Markiem Beylinem.


Danuta Kuroń.


Spotkanie z Danutą Kuroń w Instytucie Polskim.

 

Dana Platter
Foto: Bogusław "Bobo" Rawiński
PoloniaInfo (2008.04.07)



 






Praca w firmie sprzatajacej w Sztokholmie (Stockholm)
Praca od zaraz Stolarz (Stockholm )
DAM PRACE / BUDOWLANKA (Odeshog)
sprzatanie (Vändelsö)
Praca w firmie sprzątającej (Bjärred)
Praca w lesie (Gagnef)
LAKIERNIK SAMOCHODOWY/Stockholm (TÄBY)
Firma sprzatajac Skura (Älvsjö)
Więcej





8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 35 gości
oraz 0 użytkowników.


Dzis palạ koran w Skärholmen
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony