Odwiedzin 37875298
Dziś 960
Sobota 18 maja 2024

 
 

Małgorzata Lewkowicz i Krystyna Bochenek. Polskie artystki w Galleri Hantverket.

 
 

Rozmawiała: Marta Górnik
Foto: Katarzyna Śłiwa i Michał Dmitruk

5/2007
 

Małgorzata Lewkowicz i Krystyna Bochenek. Rzeźbiarka i malarka. Artystki inspirowane życiem ludzi i zwierząt. Wrażliwe na piękno, nie odwracające się od istot potrzebujących pomocy, cierpiących. Ich prace mogliśmy podziwiać w jednej z najbardziej prestiżowych sztokholmskich galerii Galleri Hantverket.



- Małgosiu, jak rozpoczęła się Twoja znajomość z Krysią?

Małgosia:
Mieszkam w Sztokholmie od 1981 roku, także to już bardzo długi czas. Na początku spotykałyśmy się z Krysią okazjonalnie na imprezach kulturalnych organizowanych w Instystucie Polskim, bywałyśmy na różnych wernisażach u naszych wspólnych znajomych artystów. Miałyśmy kiedyś razem wystawę w Skogås. Wtedy organizowano tam zbiorowy pokaz prac artystów polskich. W ten sposób nasz kontakt zaczął się rozwijać.

- Przyjaźnicie się?

Małgosia:
Przyjaźń to może zbyt duże słowo. Po prostu znamy się między sobą w tej branży, bardzo się lubimy. Jeśli możemy sobie pomóc, to zawsze to robimy, np. przy okazji wspólnych wystaw.

- Krysia maluje, Ty natomiast rzeźbisz. Tematem przewodnim, o ile nie głównym, w Twoich pracach są konie. Jak zaczęła się Twoja przygoda z rzeźbiarstwem? Czy to zawsze były konie?

Małgosia:
Zawsze były konie. Od wczesnego dzieciństwa zawsze były zwierzęta, ponieważ bardzo się z nimi utożsamiam. To widocznie od samego początku była moja misja. Pamiętam jak inne dzieci miały różne zabawy, dziewczynki bawiły się lalkami, inne dzieci lepiły babki z piasku. Ja natomiast w tym czasie chodziłam po parkach i szukałam opuszczonych albo chorych zwierząt. Bardzo się z nimi identyfikowałam. Przeżywałam ich ból i cierpienie. Zresztą, będąc już w Szwecji, przez osiem lat byłam w zarządzie i pracowałam w organizacji, która zajmowała się leczeniem i rehabilitacją dzikich zwierząt. A konie......hmm, nie wiem dlaczego. Ja nawet nigdy nie jeździłam konno. Mój kontakt z tymi zwierzętami ograniczał się do ich oglądania, gdy wozy przyjeżdżały na jarmarki, które kiedyś, w czasach mojej młodości, były organizowane. Byłam nawet raz kopnięta przez konia i ciągnięta za włosy, ale o dziwo nigdy się ich nie bałam. Konie były chyba dla mnie jakimś symbolem, moim przebiciem.

- Czy można zatem powiedzieć, że Twoją pasją są konie?

Małgosia: Raczej nie. Moją pasją są ogólnie zwierzęta. Konie podziwiam tak, jak każde inne zwierzę. Ale koń jest dla mnie jakimś symbolem twórczym. Dzięki temu mogę tworzyć.

- Konie Cię inspirują?

Małgosia: Zdecydowanie tak. Koń jest pięknym zwierzęciem. A poza tym, te moje konie nie są zwyczajne, są przerysowane. Są bardziej swojskie.

- Tak, faktycznie tak jest. Są charakterystyczne. Mam wrażenie, że każdy z nich coś odzwierciedla, coś oznacza. Są abstrakcyjne.

Małgosia: Zgadzam się z Tobą. Poza tym, to są moje wszystkie uczucia i uczucia tych zwierząt, które ratuję. Każdy z nich jest inny, nie znajdziesz dwóch takich samych. Ja nie powtarzam siebie i szczerze powiedziawszy, nie potrafiłabym powtórzyć dwóch takich samych motywów. Gdzieś mogą mieć coś wspólnego, np. pod kątem wystawy próbowałam zrobić je podobne, żeby była harmonia. Ale przede wszystkim, to są uczucia, która są dzisiaj i tylko dzisiaj. Nie wiem dlaczego. Ja nigdy nie szkicuję tych koni, nie myślę, co będę robiła. Po prostu siadam i spod moich rąk zaczyna wychodzić to, a nie coś innego. Dlatego nie potrafiłabym pracować na zamówienie. Nie mogłabym robić rzeczy, które nie wychodzą ode mnie z wewnątrz. A konie to zawsze był też symbol piękna, symbol szlachetności i przez to ich piękno chciałam pokazać, że wszystkie zwierzęta są piękne. Koń jest takim starym motywem, zawsze był motywem na obrazach, w rzeźbach. Od początku naszej cywilizacji koń nam towarzyszył. I według mnie, to dzięki nim nasza cywilizacja mogła również powstać, gdyż konie pomagały w bitwach, transporcie, przy budowach, itd. Niestety, przestały być doceniane, kiedy przestały być potrzebne. Dziś bardzo często konie są wykorzystywane i źle traktowane.

- Rzeźbiarka to Twój zawód, czy tylko hobby?

Małgosia: W tej chwili to jest mój zawód. Do jakiegoś czasu to było faktycznie tylko hobby.

- Czy masz już jakieś sukcesy na swoim koncie?

Małgosia: Wiesz, ja dopiero od nie dawna zaczęłam wystawiać. To chyba dopiero 5 lat, właściwie nawet nie pamiętam dokładnie od kiedy. I te wszystkie wystawy, które miałam, były bardzo spontaniczne. Współcześnie trzeba umieć się promować, trzeba mieć to „coś” w sobie, aby potrafić to robić, a zazwyczaj artyści są tylko od tego, żeby robili swoje prace, a reszta ich nie interesuje. Jak się nie ma kogoś dobrego, kto będzie o to walczył, to troszkę trudno o sukces. Trzeba mieć dużo szczęścia. Wszystko zależy też od tego gdzie, w jakim miejscu i w jakim środowisku człowiek się obraca. A ja kocham naturę. Latem każdą wolną chwilę spędzam na łodzi albo po prostu z dala od takich skupisk wielkomiejskiego zgiełku. Wiem, że to mój błąd, bo przecież, żeby coś osiągnąć, mieć jakieś sukcesy na rynku, to trzeba się promować.

- Jak to się stało, że prace Twoje i Krysi można zobaczyć w tak prestiżowej galerii jaką jest Galleri Hantverket ?

Małgosia: Mieszkam bardzo blisko, przechodziłam koło niej wiele razy i zdecydowałam złożyć tam swoje portfolio. Standardowo kolejka w oczekiwaniu na odpowiedź może trwać nawet 5 lub więcej lat. Minęły dwa, a ja wciąż nie dostawałam odpowiedzi. W końcu postanowiłam się przypomnieć. Od razu otrzymałam propozycję wystawienia swoich prac. Zapytali, czy nie mogłabym tego zrobić razem z jakimś artystą-malarzem. Zaproponowałam to Krysi i jesteśmy tutaj.

- Czy nie uważasz, że właściwie każdy rodzaj sztuki jest stworzeniem sobie wyimaginowanego świata i ucieczką przed rzeczywistością, przed szarym życiem?

Małgosia: Oczywiście, że tak. Można powiedzieć, że to jest jakiś proces oczyszczania, bo to jest tak, jakby się medytowało. Człowiek oddziela się od rzeczywistości. Przez te kilka godzin zapomina, że gdzieś tam za oknem istnieje świat. Jest to ścisła koncentracja nad tym, co robi.

- Poprzez swoje prace chcesz coś przekazać ludziom, czy jest to tylko dla Ciebie?

Małgosia: Chcę przekazać miłość do zwierząt. One są kochane. Cieszą się i cierpią tak samo jak my - ludzie.

- Ciebie inspirują zwierzęta, konie, a Krysię zdecydowanie ludzie, co widać po jej pracach.

Małgosia: Tak. I z tego, co jest mi wiadome, Krysia maluje też dlatego, bo musi, bo ma taką wewnętrzną potrzebę. Ja, kiedy nie miałam jeszcze własnego atelier, byłam bardzo nieszczęśliwa, bo potrzeba tworzenia jest taka silna...Próbowałam robić różne rzeczy. Znajomi śmiali się, że do mnie można przyjść ze wszystkim, wyszywałam nawet smycze dla zwierząt. Brakowało mi, jak gdyby, tej pracy ręcznej.

- A dlaczego rzeźba? Dlaczego nie, np. tak jak Krysia, malarstwo?

Małgosia: Ja też malowałam. Uczyłam się i malarstwa i rzeźby, ale w tej drugiej jakoś lepiej się czuję, spełniam się jako artysta. Dla mnie ta trójwymiarowa bryła bardziej przemawia do otoczenia. Mogę się lepiej wyrazić przez bryły.

- Wielu artystów inspirują istoty ponadludzkie, np. anioły, czy Ciebie też to „nakręca” do działania?

Małgosia: Nie. Jestem osobą bardzo przyziemną i twardo stąpam po ziemi, ale jestem też bardzo wrażliwa. Nie mam stanów chimerycznych, staram się być raczej spięta w sobie. Ale oprócz tego, tak jak wspomniałam, jestem bardzo, ale to bardzo wrażliwa, przede wszystkim na cierpienie. W obecnej chwili nie ma dla mnie różnicy pomiędzy życiem a śmiercią. Kiedyś wydawało mi się, że umieranie to jest coś strasznego, ale teraz już się nie boję. Zdałam sobie sprawę z tego, że umieranie to jeden z procesów naszego życia, dlatego właśnie staram się żyć dzisiaj, teraz.

- Jakie są Twoje marzenia związane z twórczością?

Małgosia: Chciałabym, żeby to się bardziej rozwinęło. Nie chcę się martwić, że np. zabraknie mi pieniędzy na materiał. Jestem przyziemna (śmiech).

Chciałabym, aby nie zabrakło mi motoru do tworzenia. Chciałabym, aby moje prace się sprzedawały. To, co robię, nie jest sztuką dla sztuki. To forma dekoracyjna. Cieszyłabym się, gdyby moje prace podobały się i ktoś chciałby przyozdobić sobie jedną z nich swoje zacisze domowe. I może nie tylko postawi, ale popatrzy i zastanowi się, pomyśli...

- Życzymy Ci tego z całego serca i dziękujemy za rozmowę.




















 

Rozmawiała: Marta Górnik
Foto: Katarzyna Śłiwa i Michał Dmitruk
PL Magazyn (5/2007)


 






Sprzatanie (Bandhagen)
brukarz - kostka granitowa (Knislinge )
Praca przy sprzataniu w Sztokholmie (Älvsjö)
Renovering av lägenheter- Stockholm (Stockholm)
PRACOWNIK ROBÓT NAZIEMNYCH (Sztokholm)
Städjobb- Stockholm (Stockholm)
Pracownik budowlany -stawianie scianek gipsowych (Sztokholm)
Sprzatanie Uppsala / Knutby (Uppsala )
Więcej





Zakładnicy Nocnego Duathlonu na pokładzie Ryanair.
Agnes na szwedzkiej ziemi
8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 16 gości
oraz 1 użytkowników.


Trollfabriken poloniainfo.se ?
Żart na stronę
Jak kupowano zbiory Czartoryskich
Nakretki i co mnie w##wilo
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony