Odwiedzin 37865329
Dziś 2939
Wtorek 14 maja 2024

 
 

Rozmowa miesiąca z... Aleksandrem Orłowskim

 
 

Rozmawiał: Andrzej Szmilichowski

 

...Etnicznie czuję się Żydem, jestem związany z historycznymi losami narodu żydowskiego. Ale jestem Żydem polskim, więc kulturowo i językowo należę do kultury polskiej. Językiem domowym był u nas polski, nie znam jidish...

Andrzej Szmilichowski:- Jesteś Olku filozofem, docentem emeritusem Instytutu Filozofii Uniwersytetu Sztokholmskiego.

Aleksander Orłowski:- Tak, od paru lat jestem ma emeryturze.

Szmilichowski:- Dlaczego poszedłeś ich śladem, śladem tych wielkich Greków?

Orłowski:- Otóż kierunek ten wybrałem już w trakcie studiów, gdyż początkowo studiowałem chemię. To był koniec lat czterdziestych, królowało planowanie socjalistyczne i skierowano mnie na Politechnikę, do studiowania paliw syntetycznych. Wcześniej jeszcze, gdy byłem w szkole z internatem na Śląsku Opolskim, pomagałem nauczycielowi geografii porządkować bibliotekę i natknąłem się na "Historię Filozofii" Tatarkiewicza. To mnie bardzo zainteresowało, zupełnie zafascynowało, i tak się zaczęło. Wkrótce przerwałem studia nad chemią, a rozpocząłem nad filozofią. Uważam, że miałem szczęście, udało mi się z hobby zrobić zawód na resztę życia.

Szmilichowski:- Los był Ci życzliwy, niewielu udaje się tak udany gambit ze swoim życiem zawodowym. Ale dlaczego Szwecja, przypadek czy wybór?

Orłowski:- Jedno i drugie. Do Szwecji przyjechałem po wydarzeniach 1968 roku...

Szmilichowski:- Przypomnijmy młodszym czytelnikom, że był to okres schyłku władzy Gomułki i rozprawa z "żydowskimi rewizjonistami, wrogami Polski Ludowej" była grą polityczną wymierzoną przeciw niemu.

Orłowski:- Tak to wyglądało. Najłatwiej było wyjechać do Izraela, do innego kraju były już potrzebne wizy. Mnie udało się zdobyć aż dwie - do Danii i Szwecji, ale pojechałem z rodziną do Wiednia. Znałem to miasto z okresu wojny i bardzo lubiłem.

Szmilichowski:- Jest to również moje ulubione miasto europejskie.

Orłowski:- Tak, Wiedeń jest czarujący. A więc wylądowaliśmy tam i zaraz odnowiłem moje filozoficzne kontakty. Nie udało mi się jednak uzyskać więcej, niż przyrzeczenie półrocznego, maksimum rocznego stypendium. A ja miałem przecież ze sobą rodzinę, więc krótkoterminowe stypendium to było jednak za mało. Wykorzystaliśmy więc wizy szwedzkie.

Szmilichowski:- I tak znalazłeś się na Uniwersytecie sztokholmskim.

Orłowski:- Ale nie od razu. Początkowo był to obóz dla uchodźców i nauka języka szwedzkiego. Zmarnowane, z powodu bardzo zróżnicowanego poziomu uczniów, osiem miesięcy. Gdy żona dostała pracę w szwedzkim radio, zdecydowaliśmy się na Sztokholm i zacząłem szukać zajęcia. Złożyłem ofertę w Bibliotece Królewskiej, potem w Instytucie Slawistyki, w końcu zatrudniono mnie w Instytucie Filozofii.

Może warto tu dodać, że będąc jeszcze w obozie, napisałem listy do Leszka Kołakowskiego - który był wtedy w Kanadzie, i do Baczki do Francji, z prośbą o rekomendację. Obaj znali mnie, Kołakowski był recenzentem, a Baczko promotorem mojej pracy doktorskiej. Na podstawie ich listów oraz dlatego, że przez pierwszy rok płacił mi pensję AMS, przyjęto mnie do pracy w Instytucie Filozofii i w 1970 roku poprowadziłem pierwsze seminarium. Nie znałem jeszcze na tyle dobrze języka szwedzkiego, więc pozwolono mi prowadzić zajęcia w języku niemieckim. To pierwsze seminarium - z "teorii poznania" Kanta, wzbudziło dość duże zainteresowanie, tak że zaproponowano mi jeszcze drugie, z Hegla. Potem przeprowadziłem przewód habilitacyjny na szwedzkiego docenta i wkrótce stanąłem do konkursu na etat docenta, który akurat był vacat. Konkurs wygrałem i tak rozpoczęło się moje normalne życie na Uniwersytecie. Stopniowo dochodziłem do coraz bardziej zaawansowanych zajęć, a ponieważ mój profil...

Szmilichowski:- Pozwól, że ci przerwę i zadam pytanie, które chciałem postawić już na początku naszej rozmowy - jaka jest Twoja specjalizacja zawodowa?

Orłowski:- Wiesz, zawsze interesowałem się historią filozofii nowożytnej, gdzieś powiedzmy od czasów Oświecenia i Romantyzmu do czasów współczesnych, ze szczególnym uwzględnieniem filozofii niemieckiej.

Szmilichowski:- A więc Hegel, Schopenhauer ....

Orłowski:- Tak, i inni. Głównie jednak zaciekawił mnie nurt, który wywodził się z filozofii niemieckiej a nazywany jest fenomenologią. Ale wykładałem całą historię filozofii, począwszy od starożytności. Udało mi się, oczywiście po latach, zgromadzić interesującą grupę młodych naukowców, i tak powstało pierwsze na terenie Szwecji seminarium doktoranckie z fenomenologii. Ten projekt badawczy sfinansowała Fundacja Axelssonów sumą trzech milionów koron. Z tej grupy seminaryjnej wyszło paru znaczących dziś intelektualistów szwedzkich, takich jak Hans Ruin, Daniel Birnbaum, czy Sven-Olov Wallenstein.

Szmilichowski:- Pierwsze seminaria prowadziłeś w języku niemieckim. Skąd tak dobra znajomość tego języka, urodziłeś się przecież we Lwowie?

Orłowski:- To jest związane z moim dzieciństwem. Moja macocha, która wychowywała mnie od piątego roku życia gdyż mama zmarła przy porodzie młodszej siostry, była guwernantką władającą biegle językiem niemieckim, co starała się mi przekazać.

Szmilichowski:- Wspomniałeś o starożytności. Jakie miejsce zajmują w "twojej" filozofii Grecy, a szczególnie Platon, nazywany ojcem filozofii.

Orłowski:- Głównie zajmowałem się dwoma kierunkami: teorią poznania i czymś co można nazwać filozofią historii. A Platon, cóż, należy do moich ulubionych filozofów. Jak ktoś powiedział - cała filozofia jest jakby komentarzem do Platona.

Szmilichowski:- W Twoim życiu ważne miejsce zajmuje nie tylko filozofia, byłeś członkiem PPS. Już go w Szwecji niema, ale działałeś w tej partii w okresie bohaterskim, czasach wykluwania się niepodległego państwa polskiego.

Orłowski:- Mnie na dobrą sprawę przez całe życie interesowało po prostu wszystko, a więc polityka też. Po przyjeździe do Szwecji zbliżyłem się do środowiska "Kultury" paryskiej, a więc Norberta Żaby, następnie do PPS-u. Byli to początkowo panowie Winiarski i Lisiński. Wtedy jeszcze nie znałem swojego miejsca w polityce, ale wydawało mi się, że jestem nieco na lewo od liberalizmu. Potem - mówię naturalnie skrótowo, powstał KOR i zbliżyłem się do Marii Borowskiej i Jakuba Święcickiego. Utworzyliśmy wtedy wspólnie grupę kontaktową mającą służyć pomocy ruchom demokratycznym w kraju. Tu, w tym mieszkaniu w połowie lat 70-tych, nocował profesor Edward Lipiński, trochę później Adam Michnik, był na obiedzie Onyszkiewicz.

Szmilichowski:- Czy w tym czasie zetknąłeś się w jakiś sposób z SÄPO lub wywiadem PRL-u?

Orłowski:- Czy się z nimi zetknąłem? Prawdę mówiąc nie wiem. Przychodzili żeby pogadać różni ludzie. W paru przypadkach byłem prawie pewien kim byli naprawdę. Ja uczyłem się konspiracji w czasie wojny i potrafiłem tę kategorię ludzi rozpoznawać. W każdym razie nigdy nie otrzymałem, ani od jednych ani od drugich, propozycji współpracy.

Szmilichowski:- PPS była ideowo bliska szwedzkiej socjaldemokracji.

Orłowski:- Oczywiście. Mieliśmy systematyczne spotkania z Pierrem Schorri, zaprosił nas na rozmowę premier Olof Palme. Było to okres gdańskich strajków i pani Borowska, wykorzystując swoje szerokie kontakty, doprowadziła do tego spotkania. Poszliśmy do Palmego w trójkę i apelowaliśmy o podjęcie przez rząd szwedzki kroków powstrzymujących użycie przemocy do strajkujących stoczniowców. Palme zapytał wtedy czy możliwe jest uzyskanie więcej informacji i zaproponowaliśmy mu, że jeśli wydeleguje kogoś to my załatwimy, że wejdzie do stoczni. Zgodził się i jego człowiek pojechał z Ryśkiem Szulkinem. Przywieźli piękne zdjęcia strajkujących stoczniowców.

Po wprowadzeniu stanu wojennego, dzięki naszej inicjatywie powstało sztokholmskie biuro "Solidarności". Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to biuro było bardzo ważne. Wszystkie środki z całego świata, głównie pieniądze, szły do Polski początkowo wyłącznie przez Szwecję.

Szmilichowski:- Jak oceniasz sztokholmską emigrację, w ogóle Polonię?

Orłowski:- To ogromnie trudno oceniać, prawie niemożliwe. To są jednak ciągle poszczególni ludzie. Moim zdaniem każda emigracja jest chorobą. I jak to choroba, ujawnia wiele drzemiących w każdym człowieku cech negatywnych i wzmacnia je jak w powiększającym szkle.

Szmilichowski:- Ale przecież i pozytywne. W decyzji o emigracji jest jednak coś z pionierstwa.

Orłowski:- Tak, oczywiście tak. Ale tak się jakoś złożyło, że nie jestem - oprócz okresu o którym rozmawialiśmy - aktywny w emigracyjnych kręgach.

Szmilichowski:- Urodziłeś się we Lwowie?

Orłowski:- Tak. I do 15 roku życia tam mieszkałem.

Szmilichowski:- A więc byłeś we Lwowie gdy weszli tam sowieci?

Orłowski:- Oczywiście. Byłem również przy wejściu Niemców. Była kolosalna różnica pomiędzy tymi dwoma armiami. Gdy mnie pytają, co najlepiej zapamiętałem z wejścia Rosjan, odpowiadam - zapach dziegciu, był wszechobecny. W czasie gdy Lwów był w rękach sowieckich chodziłem do szkoły, ale pamiętam naturalnie aresztowania i strach przed wywózkami.

Szmilichowski:- W jakiej orientacji politycznej wzrastałeś.

Orłowski:- Mówiąc prawdę, to nie wiem. Myślę, że ojciec trochę lewicował, pamiętam gdy kiedyś przyszedł do domu pobity po jakiejś demonstracji. Jak wiesz jestem Żydem i jak wybuchła wojna byliśmy, jak wszyscy lwowscy Żydzi, prześladowani. Wiosną 1942 roku ojca aresztowano i zniknął bez śladu na zawsze, myślę, że go Niemcy od razu zabili. Latem tegoż roku rozpoczęto akcję wywożenia Żydów do Bełżca. Uciekłem gdy pędzili nas na Umschlagsplatz, mijaliśmy wysepkę tramwajową i wskoczyłem między stojących tam ludzi. Ten moment, chwila gdy szepnąłem do macochy - uciekam!, i puściłem rękę mojej małej siostry, jest jednym z najtrudniejszych w moim życiu.

Szmilichowski:- Nie miałeś na rękawie gwiazdy Dawida?

Orłowski:- Nie miałem. Obowiązywała od czternastego roku życia, a ja miałem trzynaście. Uciekłem i wróciłem z powrotem tam gdzie mieszkaliśmy.

A potem... Wiesz, mnie nie było tak trudno jak innym. Byłem dzieckiem ulicy, a ulica wychowuje ostro. Siostra matki załatwiła mi polskie papiery, nazywałem się teraz Brałkowski, i zostałem konikiem pod kinem. Jednym z koników był Jasio. Mówił jak my wszyscy po polsku, ale jego matka była Ukrainką a ojcem rumuński Niemiec. Więc gdy do Lwowa weszli Niemcy, ojciec Jasia włożył mundur SA i stał się "kimś", choć poprzednio należał do marginesu społecznego, grał przed dworcem w trzy karty i pił. Jasio zaś był w Hitlerjugend i to bardzo nam pomagało przy zakupie biletów, gdyż szedł do kasy zawsze w mundurze.

Kiedyś Jasio zaproponował mi szmuglerski wypad do Warszawy. Nie bardzo wiedziałem jak to ma wyglądać, ale Jasio miał radę na wszystko. Przyniósł odpowiednie papiery i mundur Hitlerjugend. Okazało się, że ukradł wcześniej w biurze Hitlerjugend pieczątkę i odpowiednie blankiety. Pojechaliśmy, dobrze zarobili i wrócili, ale munduru już nie oddałem. I tak rozpoczęły się nasze szmuglerskie podróże. Podróżowaliśmy wyłącznie w przedziałach "Nur fur Deutche" i byłem dla niemieckich oficerów czternastoletnią dumą narodu niemieckiego.

Szmilichowski:- Czy Jasio wiedział kim naprawdę jesteś?

Orłowski:- Nie. Początkowo nie wiedział, ale myślę, że coś podejrzewał. Gdy kiedyś zadał to pytanie - bo inni chłopcy mu je stawiali, to mu powiedziałem, że jestem Żydem.

Szmilichowski:- I co się stało?

Orłowski:- Nic się nie stało. Myśmy byli blisko zaprzyjaźnieni, jak to chłopcy. On mi na przykład podsunął pierwszą dziewczynę, bo ja się bardzo bałem. Jasio powiedział im, że był ze mną w łaźni, sprawdził, i wszystko jest w porządku. Gdy rodzice Jasia zdecydowali się przenieść do Wiednia, wzięli mnie z sobą, jako swego wychowanka.

Szmilichowski:- Tak więc gdy pojechałeś w 1968 roku do Wiednia, czułeś się jak u siebie w domu?

Orłowski:- Naturalnie. Dlatego właśnie wybrałem Wiedeń. Ale jak już mówiliśmy, nic z tego nie wyszło.

Szmilichowski:- Ukraina, Polska, Austria, Niemcy, kim jesteś?

Orłowski:- Żydem oczywiście. Etnicznie czuję się Żydem, jestem związany z historycznymi losami narodu żydowskiego. Ale jestem Żydem polskim, więc kulturowo i językowo należę do kultury polskiej. Językiem domowym był u nas polski, nie znam jidish. Polski i niemiecki gdyż mieliśmy sporo rodziny w Austrii, oraz, jak pamiętasz, moja macocha była guwernantką w tym języku. Znam też język ukraiński, gdyż uczyłem się go w szkole. Najbliższe prawdy będzie gdy powiem, że czuję się Żydem europejskim.

Szmilichowski:- Jakie miejsce zajmowała w waszym domu religia.

Orłowski:- Żadnego. Nasz dom był zupełnie areligijny. Nie byłem wychowywany religijnie.

Szmilichowski:- Jesteś więc ateistą?

Orłowski:- Nie, chyba nie. Nie jestem w każdym razie ateistą w tym sensie, że chodzę i twierdzę iż Boga niema. Uważam się za religijnego sceptyka, za agnostyka.

Szmilichowski:- Gdybyś to mógł uczynić, co byś ze swego życia wymazał?

Orłowski:- Nie wiem. To trudno powiedzieć, prawdopodobnie wszystko co przeżyłem było mi potrzebne. Na pewno nie wymazałbym filozofii.

Szmilichowski:- Dziękuję Ci za rozmowę.
 

Rozmawiał: Andrzej Szmilichowski
Relacje 


 






Pomoc sprzatanie (Stockholm)
Brukarz, - prace ziemne (Tyresö )
Sprzątanie (Stockholm)
Cleanflat-firma sprzatajaca (Sztokholm i okolice)
Praca (Stockholm )
Markarbetare /pracownik robót ziemnych (Stockholm)
ZBROJARZ BETONIARZ (Sztokholm)
Firma sprzątająca zatrudni panie do sprzątania (Helsingborg)
Więcej





8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 28 gości
oraz 1 użytkowników.


Jak kupowano zbiory Czartoryskich
Nakretki i co mnie w##wilo
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony