Odwiedzin 37825548
Dziś 1688
Czwartek 2 maja 2024

 
 

Pasje i domek z kart

 
 

Tekst: Michał Haykowski

2/1994
 

- Mam dwie pasje, książki i taniec. - Mówi Grażyna - Książek sama nie piszę lecz je oprawiam. W introligatorstwie jest coś ze sztuki. Tu w Szwecji jest introligator - były tancerz. Wielu innych introligatorów maluje. Po tym zawodzie pęta się gdzieś artystyczna dusza.

Książki

Grażyna Piątek ukończyła w Szczecinie szkołę introligatorską. Po przyjeździe do Szwecji i po początkowej, przypadkowej pracy wróciła do swojego zawodu. Związała się z introligatornią istniejącą przy szpitalu psychiatrycznym w Beckomberga. Od 14 lat kieruje nią, przechodząc wraz ze swoim warsztatem najróżniejsze, organizacyjne zmiany. Teraz musi działać jako szef samodzielnej ekonomicznie firmy, która powinna zarobić na swoje istnienie. Równocześnie Grażyna jest w swej introligatorni nauczycielem zawodu i opiekunem pracowników. Kim są ci pracownicy?

- To jest ogromny i trudny temat - mówi. Bo jak w prosty sposób opowiadać o ludziach, których niespodziewanie dotknęła choroba. Mam wśród nich lekarza, inżynierów, absolwentów Politechniki Sztokholmskiej, człowieka po studiach bibliotekarskich. Przychodzą do pracy dobrowolnie. I albo się im podoba albo nie. Jedni zostają, inni odchodzą bo introligatorstwo nie daje im satysfakcji. Nie możemy ich zatrzymywać. Niech szukają jej w innych, podobnych warsztatach. Bo naszym zadaniem jest dopomóc im w wydobyciu się z "szarej strefy" bytowania. Namówić by nie siedzieli w domach i wegetowali. Dla wielu z nich praca u nas jest prawdziwym ratunkiem. Często widać jak ci ludzie po tygodniu lub dwóch wspólnej pracy, gdy zobaczą, że to co robią ma jakąś wartość jak gdyby wracają do życia.

Warsztat kierowany przez Grażynę wyrobił sobie stałych klientów. Wielu kolekcjonerów książek oddaje zakupione w antykwariatach zdobycze do oprawy właśnie introligatorom w Beckomberga. Od dawna oprawiane są tu też książki z Polskiej Biblioteki istniejącej przy Ośrodku Polskich Organizacji Niepodległościowych - OPON - w Sztokholmie.

Taniec

Grażyna tańczy od piątego roku życia. Najpierw w Ognisku Baletowym w Szczecinie potem w Pałacu Młodzieży. Nie był to taniec folklorystyczny a tradycyjny balet, w którym tańczy się w specjalnym obuwiu, puentach, poruszając się jak gdyby na palcach. Choć zespoły, do których należała nazywały się młodzieżowe były właściwie profesjonalne.

- Zdarzało się, że prawie codziennie byłam na scenie występując w najróżniejszych przedstawieniach. Gdy przyjechałam do Szwecji chciałam tańczyć dalej. Szukałam więc możliwości. Trafiałam na szwedzkie kursy tańca, ale to było wszystko bardzo amatorskie, 45 minut i koniec. Poszukiwałam więc dalej. Miałam 18 lat i nie chciałam utracić kontaktu z tańcem. Kiedyś dowiedziałam się, że istnieje w Sztokholmie polski zespół taneczny. Znalazłam w książce telefonicznej numer "Ogniwa". Zadzwoniła moja młodsza siostra Elżbieta, która też tańczyła już w Polsce. Rozmawiała z przewodniczącą Związku panią Zofią Kraszewską. Okazało się, że zespół istnieje i możemy przyjść na zajęcia. To był mój pierwszy kontakt z dzisiejszymi "Piastami".

Polski zespół to przede wszystkim tańce ludowe. Tymczasem Grażyna nigdy ich przedtem nie tańczyła. Najwyżej poloneza. Folklor wydawał się jej z początku obcy i równocześnie łatwy. Potem jednak począł się komplikować. Z kraju, na pewien czas, przyjechał zawodowy choreograf, Zofia Marcinek. Pokazała jakie możliwości taneczne tkwią w kujawiaku, oberku, krakowiaku, w tańcach Beskidu Śląskiego. Mimo to udział w zajęciach i występach zespołu nie satysfakcjonował Grażyny. Tak było do 1975.

Domek z kart

Namówiona przez Zofię Kraszewską wyjechała do Lublina na kurs w Studium Folklorystycznym dla instruktorów zespołów polonijnych.

- Pojechałam nie licząc się z konsekwencjami. - wspomina - Stałam się fanatyczką folkloru. Polskę opuściłam jako osiemnastolatka i poza Szczecinem właściwie nie znałam kraju. Tymczasem w Lublinie pokazali mi inną Polskę z jej przebogatą, ludową kulturą. Zupełnie mnie oczarowała.

Kurs lubelski trwał trzy lata. Trzy coroczne, letnie miesięczne pobyty zakończone egzaminami. I równoczesna decyzja przejęcia kierownictwa zespołu, którego dotychczasowy szef, Aleksander Dybowski rezygnował z funkcji. Pomagał jej w nowej roli, RoIf Johansson, rodowity Szwed zafascynowany polskim folklorem.

- Zaczęliśmy rozszerzać repertuar. Narodziła się we mnie chęć przygotowywania nowych układów choreograficznych. Porównywania naszego zespołu z innymi. Prezentowania polskiej kultury ludowej Szwedom. Wtedy jeszcze uważali, że tylko Węgrzy i narody ówczesnego Związku Sowieckiego mają godny uwagi folklor: tańce, muzykę, stroje. Nasz zespół przekonał ich, że i Polacy mają wiele do zaprezentowania. Osiągnęliśmy to wszyscy razem, trudem całego zespołu "Piastów". Ile to nas kosztowało wysiłku i pracy wiemy tylko my. Przecież taniec nie jest naszym zawodem. Każdy z nas równocześnie ma własną pracę i życie rodzinne.

Dla Grażyny taneczna pasja to nie tylko kierowanie zespołem i cotygodniowe treningi. To również kłopoty organizacyjne i troska o przyszłość "Piastów". Dlatego między innymi trzy razy w tygodniu prowadzi zajęcia taneczne dla najmłodszych w lokalu "Ogniwa". Latem właśnie najmłodsza jedenastoosobowa grupa zespołu wybiera się wraz z nią do Polski, do Sopotu na dziecięcy festiwal polonijny.

- Dzieciaki są fantastyczne, ale po dniu pracy i zajęciach z nimi wracam do domu tak wykończona, że tylko marzę o miękkim fotelu i o odpoczynku dla nóg.

Taniec jest bardzo trudną dziedziną sztuki. Wymaga ogromnego nakładu pracy. Ponadto natura działa przeciwko tancerzowi. Zdobywając coraz więcej doświadczeń i umiejętności równocześnie zbliża się nieuchronnie do końca swej kariery. Grażyna sama już przestała tańczyć, najwyżej w awaryjnej sytuacji gotowa jest zastąpić kogoś na scenie. Ale kierowanie zespołem, które jak mówi, najpierw było przyjemnością, potem pasją przekształciło się obecnie w obowiązek.

"Piastowie" są zespołem amatorskim, ale zespołem doskonałym, uważanym za jedną z lepszych grup polonijnych. W Szwecji znajdują się w czołówce folklorystycznych zespołów cudzoziemskich. Równocześnie taki zespół według określenia Grażyny Piątek można porównać do domku z kart. Gdy przed występem zabraknie kogoś, wali się cały program - rozpada karciany domek. Dlatego członkowie zespołu muszą być ogarnięci podobną pasją tańca jak jego kierowniczka. A to Grażyna osiągnęła w ciągu długich lat kierowania "Piastami".
 

Michał Haykowski
Polonia (2/1994)


 






Personel sprzatajacy do hotelu (Nacka)
Sprzątanie (Stockholm )
Remonty łazienek (Stockholm )
Sprzątanie (Linderöds )
Firma sprzątająca zatrudni pracowników (Vellinge)
Dam prace sprzątanie (Stockholm)
Praca od zaraz Personlig assistans (Södertälje)
Szukam pracownika ogolnobudowlanego (Malmö)
Więcej





8 najładniejszych miejsc z drzewami wiśniowymi w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Wielkanocna wyprawa do wschodniej Albanii.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 24 gości
oraz 0 użytkowników.


nie uczciwi pracodawcy
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony