Odwiedzin 37783202
Dziś 3525
Piątek 19 kwietnia 2024

 
 

Warto było przeprowadzić zmiany - wywiad z Katarzyną Tubylewicz

 
 

Rozmawiała: Anna Andersson Jasiulewicz

2012.09.22
 


Katarzyna Tubylewicz (druga od lewej) wraz z Agnieszką Holland i pracownikami Instytutu Polskiego w Bio Victoria podczas festiwalu Kinoteka Stockholm 2010

Rozmawiamy z ustępującą po sześcioletniej kadencji dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie, Katarzyną Tubylewicz. O tym czy warto było wprowadzać zmiany w działalności Instytutu, o największych osiągnięciach w ciągu minionych sześciu lat oraz o tym, jak pogodzić aktywną rolę zawodową z rolą żony i matki.

Wywiad znajduję się pod poniższą ramką.

***

Katarzyna Tubylewicz

Krótka biografia i kilka pytań



Urodzona: 1974 w Warszawie

Dziennikarka, kulturoznawca, tłumaczka, pisarka, przez ostatnie sześć lat dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie.

Ulubione zajęcie: Dalekie podróże z mężem i synem, czytanie, pisanie, uprawianie sportów (zwłaszcza bikram yogi), a czasami gotowanie.

Zainteresowania: Literatura, film, antropologia, a poza tym, jak wyżej.

Intryguje mnie: Przemożny wpływ kultury i wychowania na ludzkie, niby samodzielne, myślenie, w sensie negatywnym zastanawiają mnie też ludzie, którzy zawsze wiedzą najlepiej.

Podziwiam: Ludzi niezłomnych, jest ich bardzo niewielu na świecie, ale mam szczęście kilkoro takich znać. Drugą kategorią są ludzie, którym sukces nie przewrócił w głowie, potwierdzający tezę, że prawdziwa wielkość jest skromna, poznałam kilka takich wyjątkowych osób pracując w Instytucie.

Ukryty talent: Podzielność uwagi, jestem mistrzynią robienia bardzo wielu rzeczy na raz.

3 rzeczy, które chciałabym przeżyć/zrealizować, zanim odejdę z tego świata: Hmm, pytanie to brzmi rzeczywiście bardzo ostatecznie, ale dobrze spróbuję na nie odpowiedzieć: napisać kilka dobrych powieści pomieszkać rok czy dwa w Nowym Jorku (niekoniecznie w roli dyplomaty) żyć szczęśliwie z moją wspaniałą rodziną.

Tekst, z którego jestem dumna: Na pewno jednym z takich tekstów jest mój wywiad z Monicą i Tomasem Tranströmerami w Magazynie Gazety Wyborczej: Trudno kłamać, kiedy się nie da nic powiedzieć

Blogi

Po polsku:

http://ktubylewicz.natemat.pl/

Po szwedzku (niedługo ruszy ponownie):

http://ktubylewicz.blogspot.se/

***

Anna Andersson-Jasiulewicz: Po 6 latach intensywnej pracy, opuszczasz stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Jakie to uczucie?

Katarzyna Tubylewicz: Jak to zawsze bywa, kiedy w życiu zbliża się duża zmiana, uczucia są mieszane. Szkoda mi będzie zostawić naprawdę wspaniały zespół Instytutu i pracę, którą zawsze uważałam za ważną, ale z drugiej strony po to, by pracować w Instytucie – a była to praca niesamowicie absorbująca czasowo i emocjonalnie – zrezygnowałam na jakiś czas z innych rzeczy, które lubię i umiem robić. Dlatego melancholia miesza się z radością, na przykład z powodu tego, że znowu będę mogła skupić się przez jakiś czas na pisaniu.

Podczas ostatnich lat zainicjowałaś i przeprowadziłaś wiele zmian – począwszy od zmiany siedziby IP, po nowy program promocji polskiej kultury, w którym położyłaś nacisk na kreowanie wizerunku Polski – zwłaszcza tej współczesnej – metodą wychodzenia w sferę publiczną i współpracy ze szwedzkimi partnerami. Odeszłaś od koncepcji prowadzenia „polskiego domu kultury”, czego efektem były na początku silne protesty Polonii szwedzkiej i krytyka także Twojej osoby. Jak na to patrzysz z dzisiejszej perspektywy?

Myślę, że zmiany wprowadzane w IP, które były częścią – o czym warto pamiętać – większego programu reformy polskiej dyplomacji kulturalnej, a więc nie były programem autorskim, ale realizacją wcielonego już w innych krajach modelu pracy polegającej na dialogu i współpracy z lokalnymi partnerami – miały sens i przyniosły wiele dobrego, choć wiem, że są ludzie, którzy do dziś czują się zawiedzeni, że na Villagatan nie odbywają się już dawne wystawy i koncerty.


Z Anną Grodzką, Robertem Biedroniem i Stefanem Ingvarssonem (Kulturhuset, Stockholm Pride)

Jednak takie rzeczy jak około 550-600 publikacji rocznie na temat polskiej kultury, które dzięki działalności IP co roku pojawiają się w szwedzkich mediach, a także obecność i widoczność polskiej kultury w takich instytucjach, jak przykładowo Dramaten, Kulturhuset, Berwaldhallen czy Nobelmuseet, której na taką skalę bez wkładu pracy Instytutu po prostu by nie było, to dobre argumenty na to, że było warto.

Czy teraz, widząc efekty swojej pracy oraz pracy twoich pracowników, czujesz satysfakcję?

Tak, zdecydowanie. Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy przekształcać Instytut w instytucję o charakterze menadżerskim, częstym argumentem przeciw zmianom było zdanie, że „Szwedzi nie interesują się przecież polską kulturą”, więc bez własnego budynku IP „nic nie będzie się działo”, lub ewentualnie, że nie da się robić zbyt wielu polsko-szwedzkich projektów, bo Polska ma na to zbyt mało pieniędzy.

Udało się obalić obie te tezy. W ciągu tych sześciu lat pozyskaliśmy do współpracy najbardziej prestiżowe szwedzkie instytucje i organizacje. Każdego roku realizowaliśmy po 60-70 projektów w całej Szwecji, do których znaczący wkład finansowy wnosili nasi szwedzcy partnerzy.

Po jakimś czasie już nie tylko my zabiegaliśmy o współpracę, ale o nas także zabiegano. Doceniano to, że Instytut nigdy nie jest jedynie partnerem finansowym projektów, ale także instytucją, której pracownicy mają dużą wiedzę na temat polskiej i szwedzkiej kultury, a także dobre pomysły na wspólne projekty, a do tego jeszcze nasze działania promocyjne i kontakty medialne zarówno w Szwecji, jak i w Polsce, mogą się przyczynić do sukcesu projektów.

Okazało się, że Szwedzi nie tylko mogą się Polską interesować, ale chętnie też dokładają spore sumy pieniędzy do polsko-szwedzkich wydarzeń. Trzeba tylko pokazać im to, co w Polsce jest naprawdę ciekawe i pozwolić im na wybór. Dlatego tak ważne w pracy Instytutu są wizyty studyjne szwedzkich pracowników kultury w Polsce. Wspaniale było słuchać relacji Szwedów powracających z organizowanych przez nas we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza (www.iam.pl) wizyt studyjnych. Wszyscy bez wyjątku byli zachwyceni i chcieli natychmiast robić coś wspólnie z Polakami.

Jak obecnie wygląda relacja Instytutu Polskiego ze środowiskiem polonijnym?

Organizacje polonijne mają zawsze najbliższy kontakt i współpracę z wydziałem konsularnym Ambasady RP, ale co roku odwiedzałam w towarzystwie któregoś z pracowników IP Radę Kultury (nieformalne forum współpracy organizacji polonijnych na terenie Sztokholmu – przyp. red.) i informowaliśmy się wtedy wzajemnie o swoich planach.


Z Grzegorzem Klamanem (Muzeum Noblowskie, Crushing In)

Od paru lat dbamy także o to, żeby projekty realizowane przez IP były widoczne w portalu PoloniaInfo (gdzie IP ma swoją „ramkę programową”), ponieważ zależy nam, żeby Polacy mieszkający w Szwecji także trafiali na polskie projekty w szwedzkich muzeach, teatrach i innych instytucjach kultury. Rzeczywiście na nie trafiają, co zauważają także nasi szwedzcy partnerzy. Na przykład w Dramaten wszyscy ogromnie się cieszyli, że na dyskusje o Miłoszu, Szymborskiej, czy polskim dramacie docierała także liczna polska publiczność.

W Szwecji mieszka wielu znanych i cenionych artystów polskiego pochodzenia. Czy Instytut Polski z nimi współpracuje i angażuje ich w swoją działalność?

Tak, Instytut w ciągu tych lat wielokrotnie współpracował z mieszkającymi w Szwecji ludźmi kultury polskiego pochodzenia. Przykładowo wspaniale nam się współpracowało z reżyserką teatralną polskiego pochodzenia, Natalią Ringler, która reżyserowała sztuki Masłowskiej wystawiane w Sztokholmie i w Göteborgu. Współpracowaliśmy z artystkami Magdaleną Dziurlikowską i Joanną Zawieją, z szefem festiwalu STOFF, Adamem Potrykusem, z projektantką Joanną Ocias, z tłumaczami polskiej literatury Stefanem Ingvarssonem, Ireną Grönberg, Jaremą Bielawskim i Dawidem Szybkiem, z kuratorem Gregorem Wróblewskim.

Nawet na otwarciu nowej siedziby Instytutu zagrał nie kto inny tylko Christian Walz, który jest znanym szwedzkim artystą, ale ma przecież polskiego ojca. To tylko przykładowe nazwiska, współpracowaliśmy też z wieloma innymi zaangażowanymi w kulturę „szwedzkimi Polakami”, no i oczywiście z polskim profesorami w Szwecji, bez ich pomocy i współpracy byłoby nam dużo trudniej.

Program, który IP zaprezentował podczas tych 6 lat był bogaty i różnorodny. Jakie wydarzenia kulturalne lub projekty szwedzko-polskie możesz zaliczyć do najbardziej udanych z punktu widzenia dalszej współpracy ze szwedzkimi instytucjami i kreowania pozytywnego wizerunku Polski w tym kraju?

To trudne pytanie, bo tyczy się sześciu lat bardzo intensywnej pracy i bardzo różnorodnych projektów, z których wiele miało spore znaczenie dla promocji wizerunku Polski w Szwecji. Dla mnie osobiście wyjątkowe znaczenie miały takie projekty, jak wystawa „Bruno Schulz i Franz Kafka – mistrzowie pogranicza” w Muzeum Żydowskim w Sztokholmie, projekt, w który byłam osobiście niezwykle mocno zaangażowana, wystawa poświęcona Marii Curie-Skłodowskiej w Muzeum Noblowskim i koncert „ I, Culture Orchestra” na Östersjöfestivalen promujący ideę Partnerstwa Wschodniego.


Z Ritą Gombrowicz i pracownikiem Instytutu Michałem Piotrowskim

Jestem też dumna i szczęśliwa, że za mojej kadencji IP nawiązał współpracę z festiwalem Pride i zrealizował kilka projektów o tematyce LGBT, za co nawet dostaliśmy szwedzką nagrodę Rainbow Iceberg. Jest to ważne dlatego, że o Polsce w Szwecji często myśli się, że jest krajem konserwatywnym i nietolerancyjnym, a nam udało się zaprosić do Sztokholmu ludzi takich jak Anna Grodzka, Robert Biedroń, Mike Urbaniak czy Paweł Leszkowicz, którzy pokazali, że Polska i pod tym względem ogromnie się zmienia i że zainteresowanie tematyką LGBT oraz dyskusja na temat tolerancji są dziś w Polsce ważne.

Obecnie trwa wybór nowego dyrektora IP w Sztokholmie. Czy znasz nazwiska kandydatów?

Niestety, nie mogę na ten temat wiele powiedzieć, bo proces konkursowy jest tajny. Sama też nigdy nie poznałam nazwisk licznych kandydatów na to stanowisko, którzy brali udział w konkursie, który wygrałam sześć lat temu. Wiem tylko, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, nazwisko nowej dyrekcji IP poznamy na początku września.

Czy chciałabyś, aby nowy dyrektor IP szczególnie pielęgnował lub rozwijał pod swoim kierownictwem jakąś część Twojej działalności?

Mam duży szacunek dla autonomii nowej dyrekcji IP. Świetnie byłoby, gdyby udało się zachować i dalej rozwijać dobre kontakty z licznymi szwedzkimi instytucjami kultury i opiniotwórczymi środowiskami.

Warto przy tym pamiętać, że zespół IP liczy dziś dziewięć osób i menadżerowie projektów IP mają świetne pomysły, rewelacyjne kontakty i są bardzo profesjonalni, tak że oni też będą mieli wpływ na to, jak będzie pracował Instytut. Za mojej kadencji mieli kluczowy wpływ na program Instytutu, to zawsze była praca zespołowa i uważam to za ogromną wartość. Po to istnieje cała instytucja, żeby jej program nie był dziełem jednej osoby, ale efektem dialogu i współpracy, a także zwielokrotnionej kreatywnej siły wszystkich pracowników.

Masz ciekawą, ale też i absorbującą pracę. Prowadzisz dwa blogi, pisujesz dla Gazety Wyborczej, zdążyłaś napisać dwie książki i przetłumaczyć kilka utworów literackich. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Czy Twoja najbliższa rodzina nie „cierpi” z tego powodu, że jesteś „aktywną” żoną i mamą?

Rzeczywiście dość dużo pracuję, choć nie wszystko robię w jednym momencie. Pracując w instytucie właściwie nie uprawiałam dziennikarstwa, dopiero od niedawna, szykując się do zakończenia pracy zaczęłam znów pisać. Z tłumaczenia nigdy nie zrezygnowałam, ale w czasie pracy w IP tłumaczyłam głównie w weekendy lub na wakacjach.


Z Jurim Ledermanem i pracownikami Instytutu, Tomasem Håkanssonem i Michałem Piotrowskim

Jednocześnie zawsze też priorytetowałam mój dom. Moja rodzina jest i zawsze była dla mnie dużo ważniejsza niż praca. Co do tego nigdy nie miałam wątpliwości. Uważam, że da się pogodzić wciągającą i wymagającą pracę z byciem żoną i mamą, ale trzeba być dobrze zorganizowaną i nauczyć się rozpoznawać, co w danej chwili jest najważniejsze. W moim przypadku było tak, że przykładowo właściwie nigdy nie przychodziłam na imprezy instytutowe razem z mężem, ponieważ nie chcieliśmy, żeby nasz syn siedział w tym czasie w domu sam. Zrezygnowałam też z różnych ciekawych zaproszeń i podróży, żeby być na miejscu i mieć czas poczytać dziecku książkę. Będąc w pracy, czy na wyjeździe starałam się za to działać jak najbardziej efektywnie.

Warto pamiętać, że tak jak już mówiłam zespół IP składa się ze świetnych i ambitnych ludzi, którzy byli zaangażowani w swoją pracę tak samo jak ja, więc nigdy nie byłam sama i dzięki temu Instytut mógł pracować tak dobrze, jak myślę, że pracował.

A tak á propos Twoich blogów – co skłoniło Cię do pisania i to w dodatku dwóch oddzielnych blogów?

Te dwa blogi mają zupełnie inny charakter. Blog szwedzki, którego w tej chwili nie piszę, był dość mocno związany z działalnością IP i służył dodatkowemu informowaniu o naszej pracy, choć znajdowało się w nim też miejsce na inne tematy. Był w sumie dość prosty, informacyjny. Blog polski jest częścią coraz bardziej opiniotwórczego portalu NaTemat i składa się z krótkich artykułów, ma dużą i wciąż rosnącą liczbę czytelników. To ten polski blog jest dla mnie ważniejszy, bo zdecydowanie bardziej lubię i umiem pisać po polsku.

Jakie wyzwania czekają na Ciebie po zakończeniu pracy w IP? Możesz zdradzić nam swoje plany?

Na początku chcę przede wszystkim skupić się na pisaniu, ale będę też angażowała się w różne międzynarodowe projekty kulturalne. Na razie nie chcę jeszcze opowiadać o szczegółach.

Dziękujemy za rozmowę.

***

Przeczytaj też inne artykuły z naszego archiwum prasy polonijnej:




Rok dużych zmian w Instytucie Polskim
Rozmowa z dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie Katarzyną Tubylewicz i kuratorem projektów Anną Tomaszewską.
PoloniaInfo (2008.02.26)





Wywiad z dyrektor Instytutu Polskiego - Katarzyną Tubylewicz
PLMagazyn (4/2007)





Dokąd zmierzamy?
Katarzyna Tubylewicz pisze o nowej roli Instytutu Polskiego.
Relacje (3/2007)


 

Rozmawiała: Anna Andersson Jasiulewicz
PoloniaInfo (2012.09.22)


 









MYCIE OKIEN (STOCKHOLM)
Sprzatanie minimum 50% lub 100% grafiki (Täby)
Praca (Värmdö )
Praca-sprzatanie (Täby)
Brukarstwo (Täby)
Praca dla ogólno budowlańca (Skåne)
BLACHARZ, LAKIERNIK (SKOGAS)
mechanik samochodowy (SKOGAS)
Więcej





Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Muzeum tramwajów w Malmköping.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 11 gości
oraz 1 użytkowników.


TEMU
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony