Odwiedzin 37802542
Dziś 2986
Czwartek 25 kwietnia 2024

 
 

Kradzież szyldu oświęcimskiego

 
 

Tekst: Ludomir Garczyński-Gąssowski

2010.01.20
 

Materiał nadesłany


Szyld nad bramą wejściową do obozu. Fot. A. www.viajar24h.com' s na licencji CC BY 2.0

Rankiem 20 grudnia krajem i światem (patrii et orbi) wstrząsnęła wieść straszna: Ukradziono relikwię – portal znad bramy oświęcimskiej z napisem Arbeit macht Frei. Ze względu na napis nazywano to w Polsce tablicą, a w prasie szwedzkiej, gdy uprawdopodobnił się ślad szwedzki, szyldem – co jest najlepszym określeniem. Wszyscy w Polsce, a i na świecie, byli oburzeni tą profanacją.

Dość żenujące były wypowiedzi w dyskusjach telewizyjnych. Znawcy tematu wywodzili hasło Praca wyzwala to z ewangelii, to z Boskiej komedii Dantego. W rzeczywistości twórcą sloganu Arbeit macht Frei był założyciel i pierwszy komendant obozu Rudolf Höss, który swego czasu w Republice Waimarskiej odbywał wyrok paru lat więzienia i najbardziej dokuczała mu bezczynność. Uważał on w dobrej (jak pisał w swojej biografii) wierze, że jego więźniowie też marzą o pracy. Brzmi to jak ironia.

Z dyskusji telewizyjnych zapamiętałem jeszcze wypowiedź jednego z dyskutantów, który uznał, że: naszym obowiązkiem jest szybkie odnalezienie sprawców, bo w obozie zginęło też dużo Polaków. Tu zareplikował redaktor Sierakowski mówiąc, że: gdyby nawet żaden Polak tam nie zginął, to i tak naszym obowiązkiem jest dołożenie wszelkich starań w tej sprawie. Sprawa nabrała wielkiego rozgłosu. Niektóre zagraniczne media krytykowały Polskę za zaniedbania w ochronie byłego obozu w Oświęcimiu.

Tu muszę wyjaśnić dlaczego nie używam obowiązującej dziś ”poprawnej politycznie” nazwy Auschwitz. Jestem z pokolenia, któremu nazwa Oświęcim nie kojarzyła się z pięknym miastem lecz z obozem zagłady. W czasie wojny ludzie obawiali się wywiezienia do Oświęcimia, a na murach wypisywano Oświęcim pomścimy. Po wojnie zaś dowiadywaliśmy się o tych, którzy Oświęcimia nie przeżyli.

Większość tzw. literatury obozowej poświęcona jest obozowi oświęcimskiemu. W najlepszych i najuczciwszych wspomnieniach z obozu takich jak Listy spod morwy Gustawa Morcinka czy Pożegnanie z Marią Tadeusza Borowskiego obóz koncentracyjny nazywa się tylko Oświęcimiem. Krystyna Żywulska swoje wspomnienia zatytułowała Przeżyłam Oświęcim a wersję polską swojej pracy doktorskiej prof. Józef Garliński zatytułował Oświęcim walczący. Można mnożyć przykłady. Mamy ulice Oświęcimiaków, biuletyny i stowarzyszenia oświęcimskie. To jest nie do odrobienia i nie ma również powodu, by to odrabiać.

Auschwitz to niemiecka nazwa Oświęcimia, tak jak Warschau Warszawy a Krakau Krakowa. Podobnie jak my nazywamy Dresden Dreznem a Leipzig Lipskiem, czy London Londynem. Pretekstem do wprowadzenia niemieckiej nazwy polskiego miasta były skróty myślowe w prasie zagranicznej gdzie z racji lokalizacji czasem pisano o polskim obozie... Auschwitz. Wtedy to na całym świecie (z wyjątkiem Polski i Rosji) obowiązywało niemieckie nazewnictwo miejscowości z Europy środkowej i wschodniej. Wiązało się to z doskonałymi pracami geografów niemieckich z XVIII i XIX wieku. Także zmiana nazwy obozu w języku polskim nic nie zmienia w światowym odbiorze czy niechlujstwie publicystycznym. Tak jak obóz theresiński nazywany jest czeskim, tak auschwitzki polskim.

Niesmak spowodowany zaginięciem szyldu minął po trzech dniach, gdy między innymi na skutek wyznaczonej nagrody w wysokości 120 000 zł, szyld oświęcimski się odnalazł, a sprawcy zostali ujęci. Gdy podejrzani złożyli zeznania, tragedia zamieniła się w burleskę.

Całość akcji przypominała sceny ze skandynawskich komedii kryminalnych, takich jak Gang Olsena czy Banda Jönssona. Grupa nieudaczników na zlecenie tajemniczego Szweda jedzie do Oświęcimia małym samochodzikiem, by wywieźć pięciometrowy szyld zawieszony trzy metry nad ziemią. W biały dzień (około 18-stej) wchodzą po siatce na ogrodzenie i próbują prymitywnymi narzędziami odkręcić szyld. Gdy im się to nie udaje, schodzą na dół, i nadal nie wzbudzając niczyjego zainteresowania, jadą kupić odpowiednie narzędzia oraz drabinę. Wracają po północy, odkręcają szyld i tną go na trzy kawałki (bo naturalnie w całości nie mieści się on im do samochodu) przy okazji gubiąc jedną literę z napisu. Wracają do domu gdzieś w województwie Kujawsko-Pomorskim. W pobliżu domu jednego z nich zakopują napis w lesie.

Trzech z pięciu sprawców zostaje tam aresztowanych (prawdopodobnie jakiś sąsiad złakomił się na nagrodę), dwóch pozostałych zostaje zatrzymanych w Gdyni, skąd chcieli płynąć do Karlskrony (co potwierdza ślad szwedzki).

Według ostatnich danych, akcję ze strony szwedzkiej mieli zorganizować członkowie skrajnie prawicowej grupy, by odsprzedać szyld jakiemuś kolekcjonerowi za grube miliony. Polacy mieli od nich otrzymać według jednych źródeł 20, a innych 60 tysięcy złotych. Wielomilionowy zarobek miał zostać przeznaczony na działalność polityczno-terrorystyczną. Informacje te pochodzą raczej z niepewnego źródła czyli z tabloidu Aftonbladet. Ślad szwedzki wydaje się być prawdopodobny. Ale cała reszta informacji budzi poważne wątpliwości.

Owszem, są w Szwecji bogaci kolekcjonerzy, jeden z nich nawet kiedyś kupił i przetransportował do Szwecji pomnik Lenina z Nowej Huty, gdy Lenin tam przestał być już mile widziany. Swego czasu jakiś zamachowiec urwał temu Leninowi tylko nogę, bo ładunek dynamitu był za słaby na zniszczenie całości. Ludzie kolekcjonują i kupują wszystko. Bogaci ludzie skupują stare bojowe samoloty, czołgi i działa. Stawiają to sobie potem w ogrodach zamiast krasnali. Ale znanego całemu światu portalu z bramy oświęcimskiej raczej nie można będzie wystawić na widok publiczny. Może złomiarze myśleli, ze w Szwecji dostaną więcej? No ale to żart. To się później wyjaśni.

Cała sprawa ma tę dobrą stronę, że przypomniała hitlerowskie ludobójstwo. Wszystkie gazety i portale internetowe podając sensacyjną wiadomość o kradzieży, przy okazji podały notki o samym obozie. W większości rzetelne. Nawet Aftonbladet posłużył się danymi z Wielkiej Narodowej Encyklopedii Szwedzkiej.

Po wojnie, nie od razu zdecydowano co z poniemieckimi obozami zrobić. W większości pozostawiono je jako przestrogę. W pierwszym okresie Rosjanie, jak i alianci, w obozach tych trzymali swoich więźniów i jeńców. W Polsce paradoksalnie władze zamykały tam na równi z folksdojczami członków polskiego podziemia (akowców). Dotyczyło to Majdanka, ale nie Oświęcimia, który od początku wykorzystywany był propagandowo – był świetnym parawanem dla zbrodni sowieckich.

W styczniu 1945 wojska radzieckie zajęły ewakuowany obóz i zastały tam 8 tysięcy więźniów niezdolnych do marszu. Potem Rosjanie dogonili ewakuowaną kolumnę ok. 60 tysięcy więźniów. Mimo to podali, że z 4 i pół miliona więźniów oświęcimskich ocalało tylko 8 tysięcy. Ta liczba - 4 i pół miliona ofiar oświęcimskich - utrzymała się tylko do procesu norymberskiego, gdzie ją zredukowano do 2 i pół miliona. Tę liczbę długie lata podawały encyklopedie w bloku wschodnim sugerując, że tylko połowę z tego stanowili Żydzi.

Na zachodzie zrobiono rzetelniejsze obliczenia, ponieważ zachowała się w Niemczech kopia kartoteki więźniów. Nie było wątpliwości, że w obozie zamkniętych było ponad 350 tysięcy więźniów zewidencjonowanych (tzn. z numerami), z których ponad jedna trzecia nie przeżyła. Natomiast transporty Żydów kierowanych od razu do gazu policzono na 1 milion 350 tysięcy, co dało w sumie 1,5 miliona ofiar. Dziś wiemy, że liczba ofiar była szczęśliwie trochę mniejsza. Obecnie liczy się 1 150 000 ofiar, w tym milion Żydów.

Ofiary polskie policzył dokładnie jeden z pracowników Muzeum Auschwitz i zrobił spis imienny. Lista, którą sporządził zawierała 70 tysięcy zamordowanych Polaków i Polek. Pierwszy egzemplarz tego spisu został przekazany do Watykanu Janowi Pawłowi II i od tego czasu skończyły się spekulacje na ten temat. Pozostałe 80 tysięcy ofiar nieżydowskich to Cyganie, jeńcy radzieccy i inni.

Zaraz po wojnie jeszcze w 1945 lub na początku 1946 Kazimierz Koźniewski opublikował w Przekroju artykuł, w którym proponował wysadzenie w powietrze budynków obozu i zaoranie ziemi. „Zapomnieć i żyć normalnie” – postulował. Rzucono się na niego jak na burą sukę i musiał to odszczekać. Po latach, gdy już był czołowym propagandzistą PRL-u, uznał, że się wtedy pomylił „Nie doceniłem roli wychowawczej pamięci o zbrodniach Hitlera”. Jak rzekliśmy, Oświęcim rozmiarem dokonanych tam zbrodni miał przyćmić zbrodnie Stalina, pamięć o zsyłkach, o Katyniu, a także o zbrodniach rodzimego UB i innych zbrodniczych formacji Polski Ludowej.

Znany Polski reżyser Henryk Kluba w 1970 roku w filmie „Szkice Warszawskie” wymyślił postać Szweda – kolekcjonera, który zlecił polskiemu linoskoczkowi kradzież miecza z kolumny króla Zygmunta III. Polak – grał go Wiesław Michnikowski – zadanie wykonał, ale polski rzemieślnik odmówił wykonania skrytki w samochodzie, jak zorientował się o co chodzi. I miecz króla wrócił na swoje miejsce. Dzisiaj rzeczywistość przerosła fikcję. Zmarły w 2005 roku Henryk Kluba już tego niestety nie doczekał.

 

Ludomir Garczyński-Gąssowski
PoloniaInfo (2010.01.20)



Artykuły w temacie

  Kradzież szyldu oświęcimskiego
     Szyldu ciąg dalszy, czyli hochsztaplerzy
     Szwedzki trop kradzieży napisu z Auschwitz
 






firma sprzątającą poszukuje pracownika od zaraz (Sztokholm)
Dołącz do grona fachowców remontujących łazienki (Täby)
Pracownik återvinningscentral (Sztokholm)
Praca- sprzątanie (Tyresö )
Praca dla operatora koparki (Stockholm)
🌟 Szukamy pracownikow do zespołu sprzątającego! (Stockholm)
Praca dla Ogolnobudowlanca (malmö)
Sprzatanie (Sztokholm)
Więcej





Ugglegränd o jednej z najkrótszych uliczek w Sztokholmie.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 24 gości
oraz 0 użytkowników.


Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony