Odwiedzin 37780233
Dziś 556
Piątek 19 kwietnia 2024

 
 

Ludzie mają prawo się wkurzać, a ja mam prawo pisać

 
 

Tekst: Dana Platter
Foto: Katarzyna Śliwa

2008.05.15
 



W Towarzystwie Polaków „Ogniwo” w Sztokholmie odbyło się spotkanie z Maciejem Zarembą, znanym dziennikarzem i publicystą największego szwedzkiego dziennika „Dagens Nyheter”. Tematem była jego książka „Den polske rörmokaren och andra berättelser från Sverige” („Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji”), która niedawno, 21 lutego 2008 ukazała się w polskim przekładzie Wojciecha Chudoby, Katarzyny Tubylewicz, Jana Rosta i Anny Topczewskiej. Wojciech Chudoba jest informatykiem i tłumaczem.

Wojciech Chudoba: Skąd pomysł, żeby reportaże wydać w formie książkowej?

Maciej Zaremba: Zaraz po ukazaniu się reportażu „Den polske rörmokare” w „Dagens Nyheter” zadzwonił Svante Weyler z wydawnictwa Norstedts z propozycją, żeby wydać to w formie książkowej. Tylko należałoby rzecz rozbudować. Odparłem, że nie mogę rozbudować bo właśnie zagęściłem. Doszły jednak inne reportaże jak „Du gamla, du sjuka”, „Vad är vi skyldiga de döda”, ”På jakt efter en katastrof”, ”En tortyrturist och hans offer”, ”Demokratin i Dorotea”, ”Gimo” oraz ”Krypande nyheter” i całość ukazała się w 2006 roku. ”Koloni Kosowo” zostało opublikowane w DN już po ukazaniu się książki. Weszło natomiast do wydania polskiego.



WCh: Jak ta książka odbierana jest w Polsce?

MZ: Jako przewodnik po Szwecji. Mam z tym problem. Za każdym razem na spotkaniu z czytelnikami musiałem tłumaczyć, że Szwecja nie jest taka jako kraj. To tak jakby w Polsce zebrać reportaże o łowcach skór i inne horrory i zrobić z tego obraz Polski. Zauważyłem, że Polacy cieszą się, że ta bogata, wspaniała Szwecja nie jest taka idealna i ma plamy na honorze. Taka złośliwa radość...

WCh: Czy nie jest tak dlatego, że Polacy czują się być nadal w ogonie Europy?

MZ: My Polacy jesteśmy zakompleksieni i zapatrzeni w przeszłość. Potrzebujemy pociechy. Niektóre problemy, które opisałem, nie są specyficznie szwedzkie. To są problemy kraju wysoko rozwiniętego, a ponieważ Szwecja takim krajem jest to działa jako pilot rozwoju. Tak samo jak USA.



WCh: Czy ten aspekt twoich tekstów nie został dostrzeżony przez polskiego czytelnika?

MZ: Na szczęście tak. Są blogi w „Gazecie Wyborczej” i w „Rzeczpospolitej”. Jakaś pani wysłała nawet protest, że to jest oczernianie Szwecji! Przeważała jednak radość z cudzego nieszczęścia, co jest kompletnym nieporozumieniem.

WCh: Wynika to z tego, że Polska dusi się we własnym sosie i w swoich problemach, nie uważasz? Szwedzi są bardziej tolerancyjni ponieważ moją wysokie poczucie własnej wartości. W Polsce natomiast został wniesiony projekt ustawy, że nie można obrażać narodu polskiego. No ale wróćmy do twojej książki. Jak została przyjęta w Szwecji?

MZ: Chłodno. Głównie „hydraulik” zdenerwował lewicowców. Natomiast w Polsce książka spotkała się z szerokim odzewem i jest na liście bestsellerów. Znajduje się na jedenastym miejscu w wydawnictwie „Merlin”. Już po miesiącu zostało sprzedanych więcej egzemplarzy w Polsce niż w Szwecji po dwóch latach.



WCh: Może dlatego, że tekst jest bardzo zaczepny? Odsłania przecież różne mechanizmy działania związków zawodowych.

MZ: Zgadzam się. Ja chyba zacznę szukać rzeczy pozytywnych, bo te negatywne działają na nerwy i psują życie rodzinne. Chyba zacznę pisać o pani, co zbiera czajniczki...

WCh: A skąd bierzesz tematy?

MZ: Same się nasuwają. Do polskiego wydania został jeszcze włączony artykuł o Szwedach-żołnierzach żeby trochę obronić Szwecję. To byli ochotnicy. Francuzi uciekli, Niemcy się pochowali a Szwedzi bili się jak lwy po jedenaście godzin.



WCh: W twoim reportażu związki zawodowe poczuły się oczernione.

MZ: Tak. Lars Norèn wpadł na pomysł, żeby przełożyć to na teatr. Sztukę napisały America Zavala i Lena Andersson. A ja napisałem monolog. I wystawił to Riksteatern w Hallundzie w komunie Botkyrka pod Sztokholmem. Publiczność w Botkyrce świetnie to odbierała. W Göteborgu związki zawodowe zbojkotowały przedstawienie , a w Gävle robotnicy budowlani nie rozumieli, o co chodzi. Związki zawodowe w Szwecji nie są przyzwyczajone do krytyki. Po raz pierwszy ktoś na nich naskoczył.



WCh: A jaka była reakcja na inne reportaże?

MZ: Na mój artykuł o samarytankach była bardzo pozytywna reakcja. Pracowałem wtedy w „Moderna Tider”, miesięczniku społeczno-kulturalnym założonym przez Görana Rosenberga. Potem ten tekst w radio przeczytał Max von Sydow.

WCh: Dlaczego sam nie tłumaczyłeś tekstów na polski?

MZ: Ja po polsku nie mam stylu, bo nie mam wprawy. Żaden sposób pisania nie narzuca mi się automatycznie. Ja się zeskandynawizowałem. Przypisałem się do męskiej, konkretnej prozy. Po polsku teksty są dłuższe, interpunkcja bardziej skomplikowana. Szwedzki nie potrzebuje np. tylu przecinków ponieważ jest melodyjny. W każdym języku zresztą pisze się inny tekst dla innego czytelnika. Inne metafory – inne punkty odniesienia.



Język polski bardziej nadaje się do haftowania. Można lać wodę, nic nie powiedzieć i wyjść na inteligenta. Po szwedzku pisze się bardzo zwięźle. Szwedzki ma też zbitki słów, których polski nie ma; poza tym zmienia się szybciej niż polski.

Po polsku tak jak po francusku jest język literacki i język mówiony. W szwedzkim natomiast można pisać potocznie jak po angielsku. Są nobliści - pisarze proletariaccy jak np. Moa Martinsson.

Trzeba wziąć też pod uwagę, że szwedzki system nie produkuje przegranych. To znaczy starają się, żeby nikt nie poczuł się przegrany.

Ten kraj się zmienia, ale wszystko pozostaje po staremu.

WCh: Jaki nakład miała ta książka w Szwecji, a jaki w Polsce?

MZ: W Szwecji jakieś dwa tysiące egzemplarzy, w Polsce chyba trzy tysiące.



WCh: W Polsce książka została odebrana jako antyszwedzka. Co ty na to?

MZ: Gdybym dzisiaj pisał te teksty sprzed dziesięciu lat to bym je trochę inaczej napisał. Z większym zrozumieniem. Jestem dzisiaj bardziej pozytywnie nastawiony do poprawności politycznej. To jednak, że jestem z innego kraju wyostrza moje spojrzenie na Szwecję. Czuję się absolutnym Szwedem i absolutnym Polakiem. Moja tożsamość nie jest oparta nie na dumie ale na wstydzie. Jeśli ktoś atakuje Szwecję albo Polskę to w obu wypadkach czuję się osobiście zaatakowany ponieważ utożsamiam się z oboma krajami. Ale – nie należy się wkurzać, że się komuś nastąpiło na odcisk. Ludzie mają się prawo wkurzać, a ja mam prawo pisać.
 

Dana Platter
Foto: Katarzyna Śliwa
PoloniaInfo (2008.05.15)



 









Brukarstwo (Täby)
Praca dla ogólno budowlańca (Skåne)
BLACHARZ, LAKIERNIK (SKOGAS)
mechanik samochodowy (SKOGAS)
Firma sprzątająca (Helsingborg)
Firma sprzątająca (Malmö,Lund, Ystad, Sjöbo i okolice)
Brukarzy, Pracy ziemne (UPPSALA)
Firma sprzatajaca (Åkersberga)
Więcej





Szwecja o smaku lukrecji czyli spotkanie w bibliotece Morenowej.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Kristineberg slott – piękny pałacyk z Kungsholmen.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Firma Sprzątająca
Polka w Szwecji
Muzeum tramwajów w Malmköping.
Agnes na szwedzkiej ziemi
Moja historia cz.5
Polka w Szwecji
Przygoda z malowaniem
Polka w Szwecji
Nowe szwedzkie słowa 2023 - nyord
Szwecjoblog - blog o Szwecji


Odwiedza nas 7 gości
oraz 0 użytkowników.


TEMU
Szwedzki „wstyd przed lataniem” napędza renesans podróży koleją
Katarzyna Tubylewicz: W Sztokholmie to, gdzie mieszkasz, zaskakująco dużo mówi o tym, kim jesteś
Migracja przemebluje Szwecję. Rosną notowania skrajnej prawicy
Szwedka, która wybrała Szczecin - Zaczęłam odczuwać, że to już nie jest mój kraj
Emigracja dała mi siłę i niezależność myślenia










© Copyright 2000-2024 PoloniaInfoNa górę strony